W najnowszym numerze...

×

Wiadomość

Failed loading XML...

W pierwszym numerze SL w 2015 witałam z radością Rok Witkiewiczów, ciesząc się z tego, że mamy przed sobą 11 miesięcy odkrywania tych znakomitych artystów. Dziś usiłuję wykrzesać z siebie odrobinę entuzjazmu na myśl, że przed nami Rok Sienkiewicza...

I pierwsze skojarzenie, które przychodzi mi do głowy, to fakt, że Kancelaria Prezydenta RP nie chce już eksponować dzieł Jerzego Nowosielskiego w Pałacu Prezydenckim a zamiast tego prosi Muzeum Narodowe w Krakowie o wypożyczenie Święta kawalerii polskiej Wojciecha Kossaka. Że to co innego? No, niezupełnie. To przejaw tej samej tendencji, zwrot ku określonym wartościom. Ma być patriotycznie, katolicko i „dla ludzi”. W tym kontekście, wracając do ubiegłorocznych „roczniaków”, może jeszcze Witkiewicz - ojciec ma rację bytu, jako – było nie było – twórca stylu zakopiańskiego, pretendującego do miana stylu „narodowego” (słowo „narodowy” zapamiętajcie sobie dobrze, w najbliższym czasie będzie w naszym życiu, również kulturalnym, pojawiać się coraz częściej), ale Witkacy? Ten „wariat” i „gorszyciel”? A fe! Toż on sam prorokował:

Nie zabrną me twory popod żadne strzechy,
Bo wtedy, na szczęście, żadnych strzech nie będzie.
W ogóle z tego żadnej nie będzie uciechy,
I tylko świństwo równomiernie rozpełznie się wszędzie.

A gdzie „pokrzepienie serc”? Gdzie wartości? Wartości teraz są najważniejsze.

Pomnik H. Sienkiewicza w Okrzei w Woli Okrzejskiej
Pomnik H. Sienkiewicza w Okrzei / fot. D. Ryst

No to mamy rok „pierwszorzędnego pisarza drugorzędnego”, „Homera drugiej kategorii”, jak nazwał Sienkiewicza Witold Gombrowicz w swoim Dzienniku.

Nie da się ukryć, że Sienkiewicz jest popularny w naszym kraju, do tego metka „noblisty” powoduje, że wiele osób chętnie wymienia go wśród ulubionych autorów. Dochodzą do tego liczne ekranizacje, wracające w telewizji jak bumerang, zwłaszcza przy okazji każdych świąt.

Przywołany już Gombrowicz fenomenowi popularności dzieł Sienkiewicza poświęcił sporo miejsca w swoim Dzienniku: „Dręcząca lektura. Mówimy: to dosyć kiepskie, i czytamy dalej. Powiadamy: ależ to taniocha – i nie możemy się oderwać. Wykrzykujemy: nieznośna opera! i czytamy w dalszym ciągu urzeczeni”. Dla autora Ferdydurke Sienkiewicz pozostaje „geniuszem »łatwej urody«”, który ból fizyczny zamienia w cukierek, grzech ocukrza cnotą, a wszystko po to, by stworzyć pozory kultu wartości. „(…) Naród stanowi ostateczne jego usprawiedliwienie – ironizuje Gombrowicz. – Lecz, oprócz narodu, także Bóg. Gdyż to właśnie ma być, w pojęciu Sienkiewicza i jego wielbicieli, pisarstwo par excellence moralne, oparte mocno na światopoglądzie katolickim, literatura »czysta«”.

Sukces Sienkiewicza polegał w dużej mierze na wykorzystaniu znajomości potrzeb społeczeństwa. Nie zapominajmy, że Trylogia, Quo vadis i inne powieści były drukowane w prasie, która w okresie pozytywizmu przeżywała swój rozkwit i autor kolejne rozdziały i tomy swojego dzieła tworzył sugerując się opiniami i potrzebami odbiorców. A że owo dostosowanie do wymagań czytelnika odbyło się kosztem jakości? Cóż, jak mawiał pewien majster – „straty muszą być”. A zresztą – czy dziś, w czasach powszechnej komercji dziwi nas takie „wyjście ku odbiorcy”? Gombrowicz nazwał to „snem o urodzie”, badacze literatury chętnie używają terminu „mit kompensacyjny”, a wszyscy posługujemy się wytrychem „ku pokrzepieniu serc”.

Tablica pamiątkowa w Poświętnem koło Płońska
Tablica pamiątkowa w Poświętnem koło Płońska / fot. D. Ryst

Kto wie, może za sto lat będziemy świętować Rok Katarzyny Grocholi albo Małgorzaty Kalicińskiej? Moim zdaniem właśnie robimy całkiem spory krok w tę stronę. Przesadzam? Jeśli nawet, to tylko trochę.

Czytać więc Sienkiewicza, czy nie czytać? Jasne, że czytać, ale nie na kolanach.

Warto pamiętać o mniejszych i większych przekłamaniach historycznych, których dopuścił się autor. Można mu łatwo wybaczyć pewne naginanie życiorysów, w celu stworzenia barwniejszych postaci. Nic to, że Samuel Kmicic pułkownik wojsk litewskich, chorąży orszański, nigdy nie popierał Szwedów, nie brał udziału w obronie Częstochowy, za to zasłynął z rabunku dóbr radziwiłłowskich. Nic, że pierwowzór Basieńki Wołodyjowskiej w rzeczywistości liczył sobie ponad 40 wiosen, a Ketling (historycznie Heiking) ponoć wysadził zamek w Kamieńcu z zemsty – jak pisze w liście biskup kamieniecki: „Pan Major artylerii miał disgust, że go karcono o to, że wiele nierządu było i mankamenta w cekhauzie. Zawarłszy się w wieży gdzie było wiele beczek prochu, te zapalił i zamek wszystek zrujnował, i ludu około 500 zgubił”.

Gorzej z istotną prawdą o wydarzeniach historycznych, jak choćby nie mające się nijak do rzeczywistości opisy bitwy pod Żółtymi Wodami, czy Korsuniem, obrona Częstochowy ze słynną kolubryną (źródła historyczne podają, że nie było tam nie tylko rzeczonej, ale i jakiegokolwiek ciężkiego działa), czy kryształowość postaci Jaremy Wiśniowieckiego. Do tego mnóstwo „drobiazgów”, jak sposób opisywania walki z użyciem koncerzy, mylenie rajtarii z piechotą, czy przedstawienie rodu Billewiczów jako gorliwych katolików (w rzeczywistości byli protestantami).

Bohaterowie powieści W pustyni i w puszczy H. Sienkiewicza
Bohaterowie powieści W pustyni i w puszczy H. Sienkiewicza / fot. D. Ryst

Można też postawić i stawiano Sienkiewiczowi zarzuty natury ogólniejszej – rozumienia historii. Stanisław Brzozowski w swojej książce Współczesna powieść polska pisał: „Filozofia historii Sienkiewicza jest [...] symptomem naszego upadku umysłowego. Jest ona absolutnym zrzeczeniem się myśli wobec dziejów [...]. Ani przez jedną chwilę nie ukazuje nam Sienkiewicz przygotowującej się w XVII wieku katastrofy ostatecznej". Dla Brzozowskiego Sienkiewicz był pisarzem Polski zdziecinniałej, izolowanej od współczesnego świata, chowającej się w bezpiecznej krainie przeszłości, Polski, która wybiera święty spokój i sny o minionej potędze zamiast prawdy i pracy na rzecz ludzkości. „Jeżeli jest coś, czego nienawidzę całą siłą duszy mojej, to ciebie, ciebie, polska ospałości, polski optymizmie niedołęgów, leniów, tchórzy. Saski trąd, szlacheckie parchy nie przestają nas przeżerać. Od XVI wieku już zaczyna dla nas nie istnieć to, co jest pracą ludzkości. Od XVII wieku jesteśmy już w Europie gapiami. (...) To, co ludzkości życie stanowiło, jej krwawa praca, jest dla nas rozrywką. Sienkiewicz skodyfikował, nadał kształt estetyczny temu naszemu stanowisku. Jest on klasykiem polskiej ciemnoty, szlacheckiego nieuctwa" - pisał brutalnie autor Płomieni.

Spór o Sienkiewicza ma zresztą długą historię, zaczął się jeszcze za życia pisarza. Atakowali go już pozytywiści z Bolesławem Prusem i Aleksandrem Świętochowskim na czele.

Nie zapominajmy też o kołtuństwie Sienkiewicza, o „służbie bożej” nieszczęsnych bohaterek i „paraliżu kiszek” będącym jej następstwem. O tym, że rola kobiety najczęściej sprowadza się do krzyknięcia „Mój ci jest”, a potem rodzenia kolejnych synów ojczyźnie.

Krzysztof Mętrak napisał, że Trylogia jest „wizją polskiego charakteru narodowego”. I obawiam się, że tu jest właśnie pies pogrzebany...

Cóż, przed nami cały rok, by wszystkich wegan i rowerzystów przekonać, że Sienkiewicz wielkim pisarzem jest i oby te działania był choć odrobinę ciekawsze od Na polu chwały czy Bez dogmatu. A, zapomniałabym o dodaniu amen.

Dorota Ryst

 

Aktualny numer - Strona główna

Powrót do poprzedniej strony


© 2010-2019 Stowarzyszenie Salon Literacki.
Kopiowanie treści zawartych w serwisie wyłącznie za zgodą Redakcji i podaniem źródła pod cytowanym fragmentem, w przypadku portali internetowych - linkiem do serwisu salonliteracki.pl.