Patrząc z wysokości dziewiątego piętra na Górny Wrzeszcz (i nie tylko), w nowej sytuacji się postawiwszy na tym dziewiątym piętrze, w połowie stycznia, przyszło mi dokonać podsumowania ubiegłego, 2017 roku (takowe podsumowanie powinno ukazać się w ostatnim numerze roku ubiegłego, niestety jednak czynniki zewnętrzne spowodowały małą grudniową absencję z mojej strony, za co przepraszam). Czym jednak rok 2017 się wyróżnił, od czego by zacząć?
Zacznijmy od soli literackiego życia – festiwali i spotkań literackich. Siłą rzeczy ubiegły rok był mniej intensywny w doznania niż lata poprzednie (nie udało mi się dotrzeć do Lublina, z festiwali tylko Puls Literatury w grudniu oraz – co nie dziwi – Fala Poprzeczna w październiku). Udało mi się lepiej poznać Toruń w trakcie kilku zeszłorocznych wizyt (Michałowi Prankemu serdeczne dzięki za gościnę w marcu, do trzeciej w nocy rozmowy o poezji przy ćwiartce podłej whisky, a kto jeszcze nie był, niech jedzie do CSW na wystawę Davida Lyncha – o ile zdąży), obowiązkowo zahaczyłem też o Kraków (ugaszczaj nas zawsze, Edwardzie, w Pierwszym Stopniu z taką swobodą zza baru jak jesienią) oraz o Miastko (niestety nie miałem okazji być na warsztatach, ale na promocji almanachu – już tak). W sumie, trochę się działo w zeszłym roku.
Mieliśmy w 2017 roku nowe książki i debiuty. Najmocniej trzymam kciuki za Pawła Nowakowskiego i Daniela Madeja. Trzymam też kciuki za Kosendę i Suchaneckiego (który przypomniał mi się we śnie autobusowym). Za wielu innych też.
Ciekawie wyglądała stawka nominowanych w zeszłorocznym Bierezinie. Z werdyktem na razie mam malutki zgryz, niemniej czekam na książkę, bo jest potencjał.
W 2017 roku zamknąłem materiał do drugiej książki poetyckiej. Więcej nie powiem, kto ma wiedzieć, ten wie.
Z przerażeniem stwierdziłem też, że format moich tekstów zamieszczanych w rubryce „Wbrew pozorom” niebezpiecznie zbliża się do rejestrów blogowych. Obiecuję poprawę.
Generalnie tekst miał traktować o potrzebie uczestnictwa w kulturze, szczególnie, gdy jest się praktykującym twórcą, ale chyba nie jestem odpowiednią ku temu osobą (bo chociaż się staram, ale uczestniczę dużo mniej, niż bym chciał). Wracając jednak do wystawy Lyncha – różnorodność tej ekspozycji zbombardowała mnie z wielką siłą, a jedna jej część, z pozoru nieistotna, może stać się pretekstem do nowego cyklu wierszy (do tego właśnie służy uczestnictwo w kulturze – do zapładniania).
Ten tekst zdecydowanie nie oddaje wszystkiego, czym był dla mnie 2017 rok. Ale patrząc z wysokości dziewiątego piętra na Górny Wrzeszcz i nieco dalej, w prawo w stronę Zaspy, chciałbym życzyć Państwu tego, aby 2018 rok był jak najbardziej intensywny w doznania (szczególnie natury kulturalnej), oraz jak najbardziej godny zapamiętania.
Marcin Kleinszmidt
Aktualny numer - Strona główna |
Powrót do poprzedniej strony |
© 2010-2019 Stowarzyszenie Salon Literacki.
Kopiowanie treści zawartych w serwisie wyłącznie za zgodą Redakcji i podaniem źródła pod cytowanym fragmentem, w przypadku portali internetowych - linkiem do serwisu salonliteracki.pl.