(…) Rozgrywam dziś kolejną partię szachów
poezja jest dialogiem pomiędzy życiem a śmiercią
czy znasz mimikę każdego wersu
przesuwając palcami po kartce
czuję się dotknięty. (…)[1]
Debiutancki tom Grzegorza Skoczylasa Partia szachów podejmuje się problematyki związanej z istotą życia oraz jego sensem, a także relacji damsko-męskich, z których wynikają większe lub mniejsze rozczarowania. Czy to jest jednak wszystko, co chciał nam powiedzieć autor? Wydaje mi się, że nie. To nie jest przysłowiowa kropka nad i, zaś powyższa Partia szachów jest przestrzenią, w ramach której odbywa się specyficzna gra autora z czytelnikiem – na zasadzie gry w monolog – w zależności od nastroju i możliwości poety. Niedomknięte drzwi/ponownie uczę się stąpać na rękach/pomnik postawiłem z marmurów/twardych wspomnień i żalu (…).[2] Operowanie słowami w przypadku debiutanta jest więc czasem intuicyjne (a zatem zdarzają się zbitki słowne, a nawet zdania na wskroś nieprzemyślane, warsztatowo nieobrobione, które można wytłumaczyć tylko dziką weną, która porwała poetę i kazała mu napisać tym podobne wersy), jednak z drugiej strony: wspomniana gra słów służy tu przede wszystkim nawiązaniu kontaktu z czytelnikiem – złapaniu go w sieć, z której czytelnik zostanie uwolniony tylko po zwycięstwie nad autorem w tytułowej partii szachów.
Skoczylas bowiem prowadzi tę grę na dwa sposoby: w formie dialogu, jak i monologu (pomagającego poecie wypowiedzieć swoje pragnienia i żale). Innymi słowy: rozegrać jeszcze jedną partię w grze, wykonać ruch figurą, pod którym to kryje się kolejne zaproszenie do rozmowy lub wysłuchanie (przymusowe?) tegoż monologu. Tematyka dotycząca żalu i tęsknoty (za kim, za czym?) obejmuje więc większość książki. Bo wiersze Skoczylasa mówią, jak się okazuje, o zawodzie nie tylko miłosnym, lecz wynikającym także z zastałej rzeczywistości, w której możliwe są tylko przewidywalne ruchy (wiązania/rozstania), działania wynikające z pewnej niezmiennej reguły. Autor natomiast potrzebuje w swojej grze o rzeczywistość (jak również o polepszenie relacji z drugim człowiekiem) zmienić tenże zestaw ruchów, które zaobserwował podczas swojego dotychczasowego życia – które jak możemy mniemać – było dla niego (i wciąż jest?) nazbyt monotonne, pozbawione nieprzewidzianych zdarzeń.
Pozostaje zatem walczyć. O niezależność, spontaniczność, nieprzewidywalność. O zmianę reguł gry. Czasem nawet po cichu, w samotności, pisząc niejako w eter, z nadzieją jednak, że coś się wkrótce zmieni „na lepsze”. (..) piszę bo właśnie ruszam synchronicznie/co prawda nie na rowerze/ale też będę kręcił kierownicą.[3]
Toteż, im dalej w las tym debiutancka książka Skoczylasa zapowiada się coraz bardziej obiecująco, jednak widzę w niej parę poważnych niedociągnięć. Przede wszystkim odnoszę wrażenie, że książka została opublikowana zbyt szybko, a ów mankament objawia się w postaci braku należytej redakcji. Gdyby podjęto się jej ponownie – możliwe, że byłby szybki mat. A tak to jest ledwie pat. Ostatecznie nie skreśliłabym jednak Partii szachów, bo są przecież w niej momenty, w których autor daje popis swoich możliwości. (…) stąpam twardo po niepewnych falach/czar prysł w trzech odsłonach/arkana pozostały/szukajmy dalej turpizmu.[4] Slajdowość fraz, krótkie formy – czasem wręcz urzekają. Gorzej jednak, kiedy mamy do czynienia z dłuższą formą, tam autorowi zdarza się przegadać swój utwór, wikłać w niepotrzebne dłużyzny, które do niczego nie prowadzą – a jak już, to do obniżenia poziomu utworu, w którym nagle pojawia się sporo językowych wpadek w postaci nietrafionych wersów, metafor dopełniaczowych, innymi słowy: całej listy typowych błędów popełnianych przez rozgorączkowanego debiutanta. Osobiście, gdybym miała coś poradzić autorowi, to na jego miejscu skupiłabym się na krótkich wierszach, bo z nich może wyciągnąć znaczniej więcej – pisząc mniej.
Co jeszcze? Oprócz tematyki związanej z ludzką egzystencją i sensem życia znalazło się w książce miejsce na modne ostatnio zaangażowanie społeczne. W tych partiach (nomen omen!) Skoczylas daje wyraz niezgody na zjawiska, które mogą wykluczać osoby zagrożone marginalizacją. Udziela im głosu, zarazem samemu będąc w cieniu. (…) kiedyś był krzyż – dzisiaj wycięta macica/ma stanowić symbol wiary/historia pełna jest szykanowania ze względu na płeć/oczywiście w imię Boga.(…)[5] Wizja świata stojącego (ponownie) na skraju katastrofy nie jest na szczęście jednoznaczna. Z jednej strony mamy tu do czynienia z czarnowidztwem, z drugiej strony zaś autor wyraża nadzieję, że po tej katastrofie (będącej jednocześnie czymś na kształt globalnego oczyszczenia?) nadejdą czasy po stokroć lepsze. (…) chciałem ujrzeć bliskich/nie na zdjęciach/tylko oświetlonych wschodzącym słońcem. (…)[6] Czy jest to zatem poezja konfesyjna, katastroficzna? I tak, i nie – ze względu na to, że świat wewnętrzny autora jest filtrowany przez świat zewnętrzny. Mimo to: jak wspomniałam wcześniej – jest w tej książce parę mankamentów. Gdyby Skoczylas natrafił na redaktora/kę z prawdziwego zdarzenia, jego debiut byłby spójniejszy i ciekawszy. Lepiej zrobiony. Bo szachy są fascynującą grą. Partia szachów Skoczylasa trochę mniej. Ale poczekajmy na kolejną książkę, kolejny ruch. Autor może nas kiedyś jednak zaszachować.
Natalia Dziuba
Autor: Grzegorz Skoczylas
Tytuł: Partia szachów
Wydawca: Fundacja Otwartych Na Twórczość, Poznań, 2018.
ISBN: 978-83-948701-6-4
[1] Fragment pochodzi z wiersza „List do Ewy Sonnenberg”, str. 11
[2] Fragment pochodzi z wiersza „Wieko”, str. 34
[3] Fragment pochodzi z wiersza „List do Mai Włoszczowskiej”, str. 35
[4] Fragment pochodzi z wiersza „Turpiści”, str. 12
[5] Fragment pochodzi z wiersza „Kobiety wieszaki”, str. 25
[6] Fragment pochodzi z wiersza „Dzieciństwo”, str. 6
Aktualny numer - Strona główna |
Powrót do poprzedniej strony |
© 2010-2019 Stowarzyszenie Salon Literacki.
Kopiowanie treści zawartych w serwisie wyłącznie za zgodą Redakcji i podaniem źródła pod cytowanym fragmentem, w przypadku portali internetowych - linkiem do serwisu salonliteracki.pl.