W najnowszym numerze...

×

Wiadomość

Failed loading XML...
Anna Frajlich

Marzec w Salonie Literackim zaczynamy z wysokiego marcowego „C” wierszami Anny Frajlich, poetki-emigrantki, poetki drogi, poetki kilku kontynentów, poetki styku kultur, narodów i obyczajów. Urodzona w Kirgizji w 1942 r., jako dziecko trafiła do niepolskiego Szczecina, potem mieszkała w Warszawie, by po 1968 r. nie z własnej winy i woli trafić przez Wiedeń, Rzym do Nowego Jorku. Poetka sama jednak mówi o sobie: „nigdy nie wyemigrowałam z języka polskiego, polskiej literatury i kultury, opuściłam tylko miejsce”.

Poezja Anny Frajlich jest pełna refleksji na temat przemijania miejsc i ludzi, poszukiwania tożsamości i domu. Jest tam też sporo odniesień do świata i kultury, których już nie ma, które bezlitośnie starła z powierzchni ziemi wojna, ludzka podłość i polityka. Płynie z niej pozornie prosta konstatacja, że człowiek zawsze jest tam, gdzie jego miejsce i czas.

Serdecznie polecam!
Paweł Podlipniak

 


 

Anna Frajlich-Zając. Poetka emigracyjna, slawistka. Urodziła się 10 marca 1942 roku w osadzie Katta Tałdyk koło Osz w Kirgistanie (wówczas ZSRR). Przyszła na świat jako dziecko pary Żydów lwowskich, którzy wyjechali w głąb Związku Radzieckiego (wrócili do Polski w roku 1946). Młodość spędziła w Szczecinie, tam też zdała maturę (1960). Debiut prasowy w roku 1958 w „Głosie Szczecińskim” i w „Naszym Głosie” (polskojęzyczny dodatek do żydowskiego dziennika „Fołks-Sztyme”). W latach 1960-65 studiowała polonistykę na Uniwersytecie Warszawskim (praca magisterska o Stanisławie Brzozowskim). Po studiach była sekretarką niewidomego pisarza Jacka Szczygła, a następnie, do roku 1969, pracowała pod jego kierunkiem w redakcji pisma „Niewidomy Spółdzielca”.

W wyniku antysemickiej kampanii, pod koniec roku 1969, Frajlich wyemigrowała z mężem, inż. Władysławem Zającem i malutkim synem najpierw przez Wiedeń do Rzymu, a następnie do Nowego Jorku. Pracowała jako lektorka języka polskiego na uniwersytecie stanowym Stony Brook NY, a także w laboratorium epidemiologicznym nowojorskiego Centrum Krwiodawstwa [Kimbell Research Institute] (1971-75). Od roku 1972 publikowała wiersze w londyńskich „Wiadomościach”. W latach 1977-81 współpracowała z rozgłośnią polską Radia Wolna Europa. Od roku 1982 wykłada literaturę polską na Uniwersytecie Columbia w Nowym Jorku. W roku 1991 obroniła pracę doktorską na slawistyce New York University. Należała do redakcji „Tygodnika Nowojorskiego” (1984-86). Wiersze, eseje, artykuły i recenzje publikuje w polskiej prasie emigracyjnej (współpracuje zwłaszcza z redagowanym przez Julitę Karkowską „Przeglądem Polskim”, dodatkiem do nowojorskiego „Nowego Dziennika”) a także krajowej: „Akcent”, „Midrasz”, „Odra”, „Plus Minus” (dodatek do „Rzeczpospolitej”), „Tygodnik Powszechny”.

Wydała 9 tomów poezji. Laureatka nagrody Fundacji Kościelskich (1981) , nagrody Fundacji Władysława i Nelly Turzańskich (2003) oraz Nagrody Związku Pisarzy Polskich na Obczyźnie (2015).  „Jej literackie korzenie tkwią głęboko w kulturze polskiej, żydowskiej i amerykańskiej, ale to w języku polskim odnajduje przystań i przynależność” – napisano w komunikacie jury ostatniej z wymienionych nagród. Odznaczona krzyżem kawalerskim Orderu Zasługi RP (2002). Honorowy ambasador Szczecina (2007). W 2013 roku nominowana została do nagrody poetyckiej „Orfeusz” za tom Łodzią jest i jest przystanią.

Tomy poezji: Aby wiatr namalować. Londyn 1976, Oficyna S. Gliwa (przedmowa: Henryk Grynberg);  Tylko ziemia. Londyn 1979, Oficyna Poetów i Malarzy; Indian Summer. Albany, Nowy Jork 1982, Sigma Press;  Który las. Londyn 1986, Oficyna Poetów i Malarzy;  Drzewo za oknem. Nowy Jork 1990 (arkusz poetycki); Ogrodem i ogrodzeniem. Warszawa 1993, SW „Czytelnik”; Jeszcze w drodze. Wybór wierszy. Warszawa 1994, Niezależna Oficyna Wydawnicza „Nowa”;  W słońcu listopada. Kraków 2000, Wydawnictwo Literackie; Znów szuka mnie wiatr. Warszawa 2001, SW „Czytelnik”; Between Dawn And The Wind – Pomiędzy świtem i wiatrem. Austin 2006, Host Publications. Łodzią jest i jest przystanią. Szczecin 2013, Wydawnictwo FORMA.

 


 

W podróży

Urodziłam się także w podróży
– gdyż ucieczka jest podróżą doskonałą –
droga wiodła w przeciwnym kierunku
jak najdalej od cywilizacji
w Azji było wielkie zamieszanie
więc przeżyliśmy na skraju przepaści
i nie było dokąd
wracać na zawsze
tak się dłuższa jeszcze podróż zaczęła.

 

Jak najdalej

Jak najdalej od Europy
powiedział Władek w 1969 roku
i tak pojechaliśmy

tak pojechała moja matka
też jak najdalej od Europy
żeby urodzić mnie tam
w samotności
w cieniu niebotycznych gór
tylko dlatego przeżyłyśmy
ona i ja
żeby już nie wrócić
do miasta
gdzie
na ulicy zasieczono mego dziadka
sąsiedzi zadenuncjowali moją czteroletnią kuzynkę
gdzie na balkonach powieszono tych
których imion nigdy nie usłyszę

i już nie miałam innego początku
tylko majestat tych gór
Dach Świata
jak najdalej  od Europy.

 

Sen o Lwowie

Mamie mojej śni się Sykstuska
kto pamięta Sykstuska 14
już po wielkiej wojnie
przed potopem
kto pamięta
że tam mieszkał stolarz
biedny wdowiec
z szóstką swoich dzieci
kto pamięta
jak zbłąkany pocisk
Dawidowi czapkę strącił z głowy

ta Arkadia w ciasnej oficynie
głód i bicie
brak własnego łóżka

po przeciwnej stronie oceanu
na przeciwnym brzegu egzystencji
mamie mojej śni się Sykstuska.

 

Z pogranicza

To nie oni wędrowali
to granice
przenosiły się na zachód i na wschód
tak jak w walcu
kiedy tańczą wszystkie ściany
i desenie na parkiecie
układane

oni figur nie zmieniali
a granice wirowały naokoło
jak we śnie.
Czemu zimy coraz dłuższe ?
– wciąż pytali
tu rodzili się
a kiedy umierali
za granicę zbiegło
„tu”
nie wiedzieć gdzie.

 

***

A potem skóra staje się coraz cieńsza
jak papier jak zleżały pergamin
i już nie może się zrosnąć
i nie można jej zszyć
tak stało się ze skórą
mojej matki
kiedy mając już dość tego wszystkiego
zraniła nogę uciekając
przed samą sobą
a przecież szyła całe życie
igłą zszywała jedwab wełnę
płótno i nawet
farbowane kawałki skóry
piórem zszywała
Lwów Kirgizję i Szczecin
pamięcią starała się zszyć
dwa brzegi życia
ale te
jak dwa brzegi oceanu
zszyć się nie dają
rozbiegają się brzegi
rozrywają się ściegi
łamie się igła
i pióro
a pamięć staje się
coraz cieńsza
jak papier
jak zleżały pergamin.

 

Taniec – miasto

Moja Arkadia sklecona naprędce
pomiędzy jednym a drugim wygnaniem
jest równie piękna jest równie dostojna
jak dwór prastary z gruszą i lipami
moja Arkadia z poniemieckich desek
z każdym talerzem z innego serwisu
ma w sobie ciszę pełni – pełnię ciszy
i wraca do mnie na przystankach świata
gdy mak przebieram
i gdy tańczę tango.
Już orkiestra melodię zmieniła
wszyscy dawno w innym tańczą rytmie
a tu – szum na korytarzu szkoły
i żarłoczne mewy nad zalewem
i portowe bramy w środku miasta
które samo bramą jet portową
taka dziwna przystań
co nie czeka
gdzie nie można wrócić
bo nie trzeba.

 

Z Florencji

Nie było ci na Ponte Vecchio
powoli mgła schodziła z gór
gdzieś od Lungarno Dante szedł
i nagle poczuł w sercu ból
na moście była Beatrice
taka poranna jeszcze wiatr
nie zdążył wplątać się w jej włosy
z odkrytych ramion Beatrice
mgła opadała tak jak z gór.
Nie było cię na Ponte Vecchio

 

Emigracja

My – skąd nagle? –
wyspiarze w samym
sercu wiatrów
w dziwnej szkole pokory
gdzie uczą żywioły
ciągle jeszcze pamiętam
ciszę stałych lądów
szron na drucianym płocie
i drogę do szkoły.

 

Aklimatyzacja

Zapominam dokładnie
zapominam sumiennie
            mój krajobraz ojczysty
            mój krajobraz codzienny
zapominam kosmate
zapominam kłębiaste
            chmury na jakimś niebie
            chmury nad jakimś miastem
zapominam do końca
zapominam je ciągle
            twarze w mrok zagarnięte
            za oknami pociągu.

 

***

Urszuli i Włodkowi

Trzeba mieć łąkę
jakąś łąkę
gdzie mgła rozsiewa w trawach rosę
gdzie skrzyp się gnieździ z koniczyną
gdzie jaskier łypie żółtym okiem
trzeba mieć
obcą lub niczyją
na jakimś lądzie czy półkuli
i boso chodzić po tej łące
bezziemne stopy w ziemię wtulić
i niech ta łąka lipcem dyszy
i niech tę łąkę koszą kosą
i niech pijane pszczoły piją
z kielichów dzikich smolinosów.

 

***

O miasto, w światła twoje patrzę
jak w złote skręty hieroglifów
na nocnej rozpostarte płachcie
i tajemnicą twą oddycham
powietrzem gęstym jak przed burzą

już zapalono białe lampki
tysiące lampek na gałęziach
i drżą światełka w kroplach deszczu
latarnie lśnią odbite w jezdniach

a niżej w brzuchu pod pokładem
bezdomni się na ławkach kładą
do snu w podziemiach metropolii
gdzie światło traci blask i mętna
żarówka mruga wśród pokrętnych
podziemnych łożysk dziwnej rzeki
którą wypełnia wciąż po brzegi
tłum i czterdzieści ton żelaza
przemykające raz za razem

miasto na skale w rzek ramionach
ty jesteś swych bezdomnych domem
gdy śpią w wieżowcach pod chmurami
i na chodnikach gazetami okryci
w noc grudniowym wiatrem
owiani
pod gwiazd i świec świątecznych światłem

a inni ciągną tu zwabieni
mocą twych wiatrów i kamieni
miliarda okien twoich blaskiem
i ledwie wejdą w twoje bramy
niebaczni
nowe amsterdamy
stawiają na granicie
z piasku .

 

Sala dziecięca w muzeum męczeństwa Yad Vashem w Jerozolimie

To tak wygląda grób moich kuzynów
to tu w tej ziemi której nie widzieli
spoczywa po nich bezimienna pamięć
tu grób znaleźli
gdziekolwiek zginęli
we Lwowie w Krakowie
gdzie się rodzili ich ojców
ojcowie
gdzie ich zdumienie
w dym się rozpłynęło
wsączyło w ziemię
gdzie ich ślad chłopięcy
jak deszcz rozmyły strugi niepamięci
tu powrócili
swoich imion echem.

 

Jeszcze o  Jerozolimie

Pod ścianą
nad ścianą
za ścianą
jeden jest płacz
jeden jest strach
jeden jest ból
a tylko nas tak wiele
i tyle w łapie starych drzazg
tyle zaschniętych w krtani próśb.

 

Powrót – podróż sentymentalna [fragment]

1

Znów przejeżdżam
nad Dworcem Gdańskim
tylko nie mogę
nad nim przejść

do porządku dziennego.

 

Tanatos i Eros

Umrę tam
gdzie mnie posiało
gdzie mnie rzucił los
ziemia wchłonie moje ciało
ziemię wchłonę swoim ciałem
tak jak gdybym pokochała…

Tak.
Jak gdybym pokochała.

 

Aktualny numer - Strona główna

Powrót do poprzedniej strony


© 2010-2019 Stowarzyszenie Salon Literacki.
Kopiowanie treści zawartych w serwisie wyłącznie za zgodą Redakcji i podaniem źródła pod cytowanym fragmentem, w przypadku portali internetowych - linkiem do serwisu salonliteracki.pl.