W najnowszym numerze...

×

Wiadomość

Failed loading XML...
Wypuść mnie wypuść - Agnieszka Marek

Książka Agnieszki Marek, pokłosie ubiegłorocznego V Ogólnopolskiego Konkursu Poetyckiego im. Janusza Różewicza w Radomsku, to widomy znak, iż polska poezja tworzona przez kobiety ma się dobrze, a pojawienie się Agnieszki M. dodaje jej nowego kolorytu i smaku.

Co jest moim zdaniem wyróżnikiem tych wierszy? Otóż, cechuje je nieczęsto spotykane w poezji kobiet, połączenie erotyki i konkretu oraz mocnego języka poetyckiego. Nie znajdziemy tu banału i czułostkowości, raczej zdecydowane "ja" poetyckie. To także poezja drogi, podróży, ucieczki od codzienności.
Agnieszka Marek konsekwentnie unika zbędnej ornamentyzacji, odchodzi od częstego u poetek zamiłowania do detali, detalików i fintifluszek. Nie ma tu firaneczek, serweteczek i dopasowywania torebek do pantofelków. Gdyby była grafikiem, to napisałbym, że posługuje się zdecydowaną, mocną kreską, twardym, bezlitosnym konturem.

Niech nas nie zmyli początek tomiku, baśniowy wstęp. Poetka pisze o miłości, relacjach damsko-męskich, ale nie jest to bynajmniej poezja miłosna. Peelka z wierszy Agnieszki Marek jest, mimo wrodzonej kobiecej delikatności, twarda i chwilami aż za bardzo (po męsku?) zdecydowana. To nie sylfida i nie Wonderwoman, ale do bólu współczesna i nowoczesna kobieta (dziewczyna), która nie wierzy w bajki i obietnice. Nawet, gdy bywa na chwilę bohaterką z baśni, to wie, że finałem prawie każdej damsko-męskiej historii będzie Kapturek rzucony na ścieżkę. Zabłocone dorosłością uda.

Taki brak złudzeń ma swoje daleko idące konsekwencje – kluczowe pozycje w historiach opowiadanych przez autorkę mają miejsce i czas, gorzkie „tu i teraz”. Peelka smutno podsumowuje to w jednym z wierszy (celowo nie podaję tu ich tytułów, byś Czytelniku wrócił i sam ich poszukał): Widzisz, cudów nie ma. Tylko coraz starsi chłopcy wciąż machają chusteczkami na wszystkich lotniskach świata.

Poezja Agnieszki Marek, to także poezja podróży. Motyw dworca, lotniska, peronu pojawia się tu wielokrotnie. To podróż z punktu do punktu, z mężczyzną lub od i do mężczyzny. To „rozstania i powroty” – jak śpiewał kiedyś zespół Maanam. To poezja samotności, bo tylko czasami kobiety i mężczyźni podróżują przez życie razem, częściej obok lub całkiem osobni.

Peelka w wierszach Marek dosłownie wyrywa z czasu chwile szczęścia, zdając sobie sprawę z ulotności i iluzoryczności – przecież za moment znów będzie osobna: Kolejny raz pustka zostaje zarejestrowana. A przecież chodzi tylko o wygrzane miejsca. Ciepłe brzegi kubków, parowanie. Jakąś podwójność łyżeczek (bo te najładniej radzą sobie z oddaniem czułości).

Kobiecość w wierszach Agnieszki manifestuje się dwojako. Podmiot liryczny potrafi być po kobiecemu oddany, oddawać się i otwierać. Jednak przedstawicieli przeciwnej płci widzi zupełnie jasno, traktuje jak partnerów, nie jest im podległa i uległa. Nie wie, na jaką zasługujesz karę. Dzisiaj rano osierociłeś jej uda, porzuciłeś bez słowa brzuch, na którym jeszcze o świcie trwało misterium układania rąk. Jest pusta w środku jak wyludnione sanktuarium,  na progu którego nie klękasz tuż przed wyjściem.

Nie oszukujmy się, peelka z tych wierszy obnaża naszą męską piotrusiopanowatość, pozerstwo i błazenadę. To kobieta, która Pozwoli ci krzyczeć w trakcie i płakać po. Stworzyciel, sama mu to wmawiałaś. Żadna wcześniej nie napisała dla niego takiej roli. To dziewczyna, która wie czego chce, także i w seksie.
Tu dochodzimy do bardzo ważnego elementu w poezji Agnieszki Marek. Autorka nie pisze naiwnych erotyków, ona opisuje to, co dzieje się pomiędzy kobietą i mężczyzną za zamkniętymi drzwiami sypialni czy pokoju hotelowego. Opisuje smaki, zapachy, doznania.

Bohaterka jej wierszy czerpie z tej części życia pełnymi garściami i bywa dla partnera bezlitosna w nadawanych komunikatach: Wyrosłam z krótkich pocałunków. Bez języka nie podchodź, po trzydziestce zmieniają się priorytety i langue nabiera znaczenia bardziej niż parole. Na razie możesz oblizać palce, usiąść bezpiecznie daleko i patrzeć albo pisać żałosne wierszyki o niespełnionej miłości. Ten erotyzm w wierszach Marek jest zarazem liryczny i momentami zarazem bardzo „twardy”. Owo połączenie nadaje tej poezji wytrawnego smaku. Nawet w wierszach pozornie i lekko ekfrazujących, odnoszących się np. do malarstwa Vermeera.

Tomik Agnieszki Marek to bardzo udany debiut. Bardzo dobrze napisana i skonstruowana poezja, opowieść. Do tych wierszy warto wracać wielokrotnie i odkrywać smaczki, grać w gry językowe i skojarzeniowe, szukać tropów podsuwanych nam przez autorkę, bo stare przysłowie mówi tu jest pies pogrzebany. A poetka ironicznie dopowiada nam, że z tej całej lirycznej i mało boskiej komedii - Prawdziwy okazuje się tylko pies.

 

Paweł Podlipniak

Autor: Agnieszka Marek
Tytuł: Wypuść mnie, wypuść
Wydanie: 2013

 

Aktualny numer - Strona główna

Powrót do poprzedniej strony


© 2010-2019 Stowarzyszenie Salon Literacki.
Kopiowanie treści zawartych w serwisie wyłącznie za zgodą Redakcji i podaniem źródła pod cytowanym fragmentem, w przypadku portali internetowych - linkiem do serwisu salonliteracki.pl.