Po wakacyjnej przerwie kontynuujemy nasz salonowy cykl "Prezentacje" . Dziś autor, który jest bliski w dwojaki sposób - ze względu na to, że obaj należymy do grupy tzw. późnych debiutantów oraz na to, iż w swoim życiorysie/"miastorysie" zahaczył o Radom.
To autor, który w obiegu literackim zaistniał w nienachalny sposób, także i w necie literackim.
Proszę Państwa - oto Tomasz Kowalczyk.
Zapraszam do lektury.
Paweł Podlipniak
Tomasz Kowalczyk – ur. 1965 w Płońsku, 1990 ukończył germanistykę na Uniwersytecie Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie, jest pracownikiem Nauczycielskiego Kolegium Języków Obcych w Radomiu i rzeszowskiej kancelarii prawnej. Od 1998 związany z Lublinem. Publikował w kilku antologiach poetyckich, m.in. Ogrodowe portrety (2009), Ogrodowe pejzaże (2010) i Ogrodowe fantazje (2011), których był współredaktorem i wydawcą. 2011 ukazał się jego debiutancki tomik pt. Myśli jak niedokończone pacierze. W marcu br. światło dzienne ujrzał drugi tomik pt. Poza granicą perswazji, z którego pochodzą niniejsze utwory.
bunt Oskara Matzeratha
kiedyś umilknie łoskot werbla
rozrywający bębenki widowni
która klaszcze z zachwytem
chociaż nie zna się na muzyce
w twojej ciszy jest inaczej
na początku będzie bolała głowa
później przyzwyczaisz się do powietrza
o smaku ludzkich wydzielin
powrót do przeszłości jest niemożliwy
trzeba nauczyć się grać
aby nuty znalazły swoje miejsce
pałeczki ciśnięte w kąt
patrzą z niedowierzaniem
gdy zaczynasz rosnąć wbrew własnej woli
Oskar Matzerath mierzy się z przyszłością
w sklepach które oferowały blaszane bębenki
zaczęto sprzedawać zabawki
zdalnie sterowane
dzieci powyrastały z zalęknionych spojrzeń
za to wielu karłów kręci się po podwórkach
nie mogąc zrozumieć opętania we własnych oczach
brakuje dobosza
który kilkoma uderzeniami
wyprowadziłby demony z miasta
Oskar zostawiłby ich na pustyni
Oskar Matzerath in tertio millennio
nikt nie zwraca uwagi na małego chłopca
którego wołanie zatrzymują szyby
wobec coraz wyższych murów do pokonania
jego protesty szybko tracą impet
aż obojętnieją i wracają
do właściciela
kiedy wreszcie otworzy drzwi
przekona się że za każdym rogiem
zamiast filharmonii domy publiczne
wtedy odejdzie
znów grać na bębenku
homo viator
między intencją a spełnieniem
rozciąga się pas ziemi niczyjej
zadeptywany przez natrętów
polecają swoje usługi
w przeprowadzaniu przez granicę
krawat z papieru i frak
usiłują zajść za daleko
od drugiego przęsła
spacer staje się biegiem z przeszkodami
dobre chęci brukują
coraz więcej dziur w moście
niewielu przejdzie
bez pomocy szemranych przewodników
pozostaje zapłacenie myta
kieliszek Lety zapomni o dzbanach wina
przelewanego kropla po kropli
z życzeniami szerokiej drogi
poza nią ugór zarośnięty autyzmem
będzie milczał o siewcach i spleśniałym ziarnie
zbyt wysokie nogi stołu pańskiego
kilka zaproszeń na bankiet
zawsze wpadną w niepowołane ręce
zgodnie z protokołem obowiązują
stroje godowe szyte przez ekskluzywnych krawców
choć gdzieniegdzie przemykają fraki
ze szmateksów
nigdy nie dojdzie do zbratania równych z równiejszymi
tuż przed przełamaniem pierwszych lodów
przebierańcy muszą oddać rekwizyty do wypożyczalni
książę - jak zwykle - nie spojrzy na pantofelki
podrzucone w popłochu ucieczki
znowu obejdzie się bez łaski
czas do następnego balu upłynie
na ogryzaniu kości i piciu wody z kałuży
prędzej czy później będzie jasne
że nikt nikomu nie przyzna dzikiej karty
z nadzieją umiera się dłużej
droga do miłosierdzia
dzieci Hioba z pierwszego małżeństwa
umierały jedno po drugim
aby Odwieczny wygrał zakład
gdy Abraham wznosił nóż nad Izaakiem
Stwórca powstrzymał jego rękę
zadowalając się barankiem
wiele wody upłynęło w Jordanie
zanim powrócił syn marnotrawny
Jahwe stawał się Bogiem
i dojrzewał do roli Ojca
i żyli długo i szczęśliwie
wszystko da się jeszcze naprawić
mogłeś zakończyć projekt w fazie eksperymentu
a dokumentację utajnić na większą część wieczności
bez nanoszenia poprawek
gdybyś zdołał powstrzymać samego siebie
ekosystem byłby uboższy o jabłonie i węże
przez ogród prowadziłaby tylko jedna droga
wszystkie strumienie wpadałyby do jednej rzeki
w programie radiowym nie istniałaby alternatywa
dla śpiewu psalmów oraz transmisji nieszporów
jednak z krainy mlekiem i miodem płynącej
nigdy nie wiałoby nudą
kiedyś otworzysz oczy ze świadomością
że nie powinno się opakowywać świata
w trójwymiarowe marzenia
czas przyznać się do błędu i zakończyć akcję
Aktualny numer - Strona główna |
Powrót do poprzedniej strony |
© 2010-2019 Stowarzyszenie Salon Literacki.
Kopiowanie treści zawartych w serwisie wyłącznie za zgodą Redakcji i podaniem źródła pod cytowanym fragmentem, w przypadku portali internetowych - linkiem do serwisu salonliteracki.pl.