W najnowszym numerze...

×

Wiadomość

Failed loading XML...
Dorota Ryst

Dorota Ryst - absolwentka Wydziału Polonistyki Uniwersytetu Warszawskiego.

Mieszka w Warszawie, na Saskiej Kępie (i jakoś nie wyobraża sobie, ze mogłaby mieszkać gdzie indziej). Laureatka wielu ogólnopolskich konkursów poetyckich. Jej wiersze były publikowane w almanachach pokonkursowych oraz prasie literackiej (m.in. Topos, BlizaMigotania, Łabuź, Gazeta Kulturalna). Od 2005 r jest członkiem Związku Literatów Polskich.

Ukazujące się w październiku 2011 roku Punkty przecięcia są  jej czwartym (po Odmianie przez przypadki, widoczkach. wierszach bezwstydnych, i czasunku) tomem poetyckim.

Od dłuższego czasu jej życie płynie pod hasłem „Salon Literacki” – forum, stowarzyszenie, portal (www.salonliteracki.pl), ostatnio jeszcze blog „przeczytanki”.  Poza pisaniem poezji interesuje ją czynny udział w życiu literackim – tworzenie wydarzeń kulturalnych i dlatego najpierw współtworzyła Grupę Twórczą OKNO, a w roku 2010 Stowarzyszenie Salon Literacki.

 


 

Siedem wierszy Doroty Ryst:

 

róg nowego światu i marszałkowskiej

pamiętasz? na marszałkowskiej była składnica
harcerska. głupio pytam na pewno pamiętasz.
godzinami mogliśmy gapić się na kolejki
elektryczne. lokomotywy mknęły po szczebelkach

torów po wiaduktach między drzewami. czasami
zatrzymywały je semafory ale nigdy nie stawały
na stacjach. najbardziej jednak czekaliśmy na wypadki.
nie znaliśmy jeszcze wtedy kazantzakisa
ale z naszych gardeł wyrywało się jaka piękna

katastrofa! wszystkie dzieciaki skupione wokół makiety
przeżywały swoje katharsis. potem nagle wagony
zrobiły się za małe. w kieszeniach zaciążyły monety
za które można było kupić bilety do wszędzie – nigdzie
jednak nowy świat nie był już na wyciągnięcie ręki.

 

sublokatorka

to mieszkanie nie należy do mnie choć tak jest zapisane
w księgach. one były tu wcześniej. kredens szafka
podłoga oswoiły to miejsce zanim mnie ktoś ulepił
i włożył w moje usta tabliczkę z zaklęciem. to one

są u siebie. przetrwają kolejnych sublokatorów. plastik
foteli albo ikeowski paździerz. uczę się ich języka.
może zanim przyjdzie wigilia opowiedzą
moją prehistorię. odsłonią naskalne rysunki zwierząt

z mojego podwórka. możesz dotknąć. lascaux
pomalowane kredkami bambino.

 

wielkość skalarna

czas w którym byłam i miejsca
gdzie mnie nie było niczym się nie różnią.
mówisz pamięć. a co to właściwie jest
ta pamięć. wykrzywione obrazki. wiara

że było jak nie było. fakty i fuckty. słowa
i zdjęcia. założenia się nie zmieniają
wszystko co jest minie. na filmie poklatkowym
który ktoś zrobił jutro skóra już pęka. szczelinami

wycieka ze mnie dziś wczoraj i pojutrze.

 

paryż. po prostu

w żyłach gorzka słodycz absyntu. zieleń
splata się z czerwienią w szarość
paryskiego bruku. tu nie ma grzecznych

chłopców. z obrazów uśmiechają się
tanie dziwki które nie śniły że ich portrety
będą sprzedawać za miliony. tej wiosny

nie pojadę do paryża. okazałeś się nie wart
mszy. w tanich hostelach gdzieś na boulevard de magenta
lub rue du mont cenis rozłożą nogi inne kobiety.
mężczyźni namalują ich sny.

 

jeanne hébuterne 1919

obrazy trzeba zamykać w muzeach. wieszać
kartki nie dotykać eksponatów. ktoś mógłby dotknąć
tego skrawka płótna. jej sukienki. jeannne hébuterne.

krzesło lamperia drzwi. nawet jego zamiłowanie
do strzelistych linii nie zdołało ukryć jej zbyt naturalnie
dużego brzucha. ktoś mógłby dotknąć.

a może przed chwilą modi nosił ją na rękach. może bił
zobaczywszy w jej oczach nieuchronność. swoją maskę
pośmiertną. doskonalszą niż ta którą zrobił kisling.

ktoś mógłby dotknąć zanim stłucze się spadając
z nią z piątego piętra.

 

cezura

kra pękła nagle w słoneczne letnie popołudnie.
przez lata przyzwyczailiśmy się do trzasków
przepowiadających. w nowej lodówce nie było
nawet szronu. musujące wino udawało szampan.

w naszych pokojach żyli sobie umarli.
pająki i muchy spokojnie grały w siatkę.
jednak koniec zaskoczył wszystkich. tylko lód 
na barykadach zachował zimny spokój.

 

zasada scarlett

chleb klei się do zębów. mleko nie zsiada. tylko my
coraz kwaśniejsi. nie, nie boję się virginii woolf. ani nawet
marii konopnickiej. upiory piorę w pralce. automatycznie
zwalnia mnie to z części tarcia. tara? gdzieś to słyszałam.

gdzie? pomyślę o tym jutro. o, jutro to jest dopiero temat
na wiersze. dla idiotów (polityczna poprawność zaleca
używanie raczej słowa naiwny). ale człowiekowi podobno
nie jest potrzebne używanie. wystarczy świadomość, że mógłby.

 

Aktualny numer - Strona główna

Powrót do poprzedniej strony


© 2010-2019 Stowarzyszenie Salon Literacki.
Kopiowanie treści zawartych w serwisie wyłącznie za zgodą Redakcji i podaniem źródła pod cytowanym fragmentem, w przypadku portali internetowych - linkiem do serwisu salonliteracki.pl.