Do lektury tomu Poza granicą perswazji autorstwa Tomasza Kowalczyka podchodziłam bardzo nieufnie. Najprawdopodobniej dlatego, że od początku zdawałam sobie sprawę, iż będę mieć do czynienia z poezją w jakiejś mierze religijną. Zaś tego typu tematyka wzbudza moje podejrzenia jako zbytnio na przestrzeni wieków wyeksploatowana i zużyta. Niewątpliwie autor, poruszając w swoich tekstach tego właśnie rodzaju kwestie, automatycznie wysoko podnosi sobie poprzeczkę, jak wiadomo zaś, nie każdy dobrze się odnajduje w tematach uważanych za ryzykowne.
Kolejnym źródłem mojego niepokoju była nota biograficzna zamieszczona na końcu tomu. Kiedy zabieram się do lektury wierszy, zwykle chciałabym się dowiedzieć czegoś o samym autorze, nie tylko tego, co chce przekazać w swoich tekstach. Tymczasem autor tomu Poza granicą perswazji przedstawia czytelnikom jedynie suche fakty – wykształcenie, rodzaje publikacji. Jest to oczywiście tylko mój subiektywny osąd, zawsze jednak, gdy czytam tego typu informację, mam wrażenie, że autor próbuje się tłumaczyć – „mam wykształcenia, pisałem już wcześniej, mam prawo wydać książkę”. Niekiedy to okazuje się mylne, na ogół jednak pierwszy osąd okazuje się prawdziwy. Jednakże, skoro już miałam książkę w ręku, postanowiłam, że ją przeczytam. Przeczytałam. Nie żałuję.
Zgodnie z początkowym wrażeniem, pierwszą rzeczą, jaka rzuciła mi się w oczy, był fakt, że w wierszach swoich autor nieustannie powraca do motywów biblijnych. Nie ma jednak jednego, konkretnego odniesienia, które poeta szczególnie by sobie upodobał, co w mojej opinii zdecydowanie działa na korzyść zawartych w tomie tekstów. Mamy tu więc Piłata i Hioba, Jezusa i anioły. Jednakże sposób ujęcia tradycyjnych motywów, wbrew moim obawom, nie nuży czytelnika ani nie przytłacza powierzchownością. Następuje swoiste przewrócenie wymiarów. Poncjusz Piłat jawi się jako filozof, znika gdzieś nadludzkość Boga.
W wierszach Kowalczyka niebo jawi się jako twór zbiurokratyzowany, podejrzanie podobny do współczesnego świata. Anioły stróże w uniformach przeprowadzają szkolenia, które nie wszystkim udaje się przejść. Biedni tylko przy wielkich okazjach mogą zasiąść do stołu pańskiego. A Bóg-naukowiec, chociaż już wie, że jego eksperyment ze światem nie ma szans na powodzenie, uparcie nie chce kończyć akcji. Jest w tym wszystkim jakaś logika, chociaż próba zracjonalizowania boskiego świata może być odebrana jako próba ucieczki, naiwnego wytłumaczenia sobie, „dlaczego tak się dzieje”.
Wszystko to jest czytelnikowi bardziej znane, niż złoto, tiule i chorały anielskie. Patrząc na świat, łatwo jest uwierzyć podmiotowi lirycznemu, który mówi nigdy nie dojdzie do zbratania równych z równiejszymi. Kolaż z motywów zaczerpniętych z Güntera Grassa i Biblii nie pozostawia złudzeń. Jest to zapis buntu, ale buntu pozbawionego możliwości działania. Bo z kim miałby walczyć podmiot liryczny? Z Bogiem? Ze światem? A może z własnym niezrozumieniem tego, co się dookoła dzieje? Każde działanie, jakie mógłby podjąć, będzie z góry skazane na niepowodzenie i osoba mówiąca doskonale zdaje sobie z tego sprawę. A jednak chyba nadal wierzy, że kiedyś będzie inaczej. Przyjdzie długo czekać aż chleb i wino będą rozdawane na każdym rogu ulicy – pisze autor w innym swoim wierszu. Mimo generalnie pesymistycznej wymowy całego utworu, jest w tym pewna nadzieja. Trudno powiedzieć, czy autor rzeczywiście w to wierzy, czy też po prostu chce pozostawić czytelnikom światełko nadziei.
Warto zastanowić się dłużej nad osobą mówiącą w zawartych w tomie wierszach. Autorowi udała się rzecz niezwykła. Za pomocą ograniczonej ilości słów – słów jednego tylko człowieka – udało mu się przedstawić typowe przemyślenia i uczucia ogółu współczesnego świata. Z tekstów zawartych w tomie Poza granicą perswazji wyłania się obraz człowieka nieszczęśliwego, rozdartego pomiędzy tym, w co chciałby wierzyć, a tym, co zesłało mu życie. Nie ma tu miejsca na sen przynoszący ukojenie. Napięcie towarzyszące czytelnikowi przez wszystkie wiersze, już od pierwszego tekstu, kumuluje się coraz bardziej i nie opada, gdy lektura chyli się ku końcowi. Jest to tym wyrazistsze, że w podmiocie lirycznym swoje cechy może odnaleźć nie tylko wierzący czytelnik, ale każdy, kto dostrzega, choćby czasami, rażące okrucieństwo i niesprawiedliwość świata, mając przy tym gdzieś w głębi nadzieję, że być może istnieje jakiś głębszy ład, jakikolwiek sens życia.
Uderzająca jest bezradność osoby mówiącej w wierszach. Pomimo wszystkich swoich spostrzeżeń, pomimo tego, że zdaje sobie sprawę z niedoskonałości całego systemu, nie ma ona żadnego wpływu na to, co się wokół niej dzieje, nie potrafi naprawić zła, które widzi. Robi więc to, co może – żyje i próbuje jakoś sobie poradzić. Jednocześnie jednak zdaje sobie sprawę, że jego wytrzymałość też ma swoje granice. Gdy ból przeszywa ciało usłyszysz zamiast modlitwy tylko przekleństwo – możemy przeczytać w wierszu „ale powiedz tylko słowo”. Jest to nie tylko wyznanie własnej słabości, ale być może zwrócenie uwagi, swoista, niewyrażona wprost prośba, skierowana do Boga, w którego wierzy podmiot liryczny. Tak naprawdę jednak zdaje o sobie sprawę, że jego skarga – modlitwa – prośba – nie zostanie wysłuchana.
Jedną z największych zalet tomu Poza granicą perswazji jest jego szczerość i bezpośredniość. Zawarte tu wiersze nie próbują upiększać rzeczywistości, nie kamuflują przekazywanych uczuć. Całość sprawia wrażenie autentycznego zapisu walki z własnym gniewem i zwątpieniem, bez zbędnego moralizowania i prób tworzenia własnej filozofii. Podczas lektury można uwierzyć w prawdziwość uczuć podmiotu lirycznego i nawet, jeśli jego wizja świata nie jest taką, jaką chciałoby się oglądać, jest w tych wierszach coś, co każe się przy nich na dłużej zatrzymać.
Jednakże ta jedna zaleta nie wystarczyłaby, by tomik można było nazwać dobrym. Tutaj jednak w grę wchodzi warsztat pisarski Tomasza Kowalczyka. Oczywiście to, czy sposób przekazywania przez autora treści, będzie przemawiał do czytelnika, zależy od indywidualnych gustów tego ostatniego. Nie można jednak zaprzeczyć, iż słowa, których używa autor, są przemyślane. Wiersze nie sprawiają wrażenia przegadanych, widać, że piszący wie, co chce przekazać i konsekwentnie tego się trzyma. Jednocześnie jednak zawarte w tomie teksty nie wpadają w drugą, równie poważną, pułapkę – zbytniej lapidarności czy uciekania się do telegraficznych skrótów. Tym samym pozostawiają czytelnika z uczuciem nasycenia – ale nie przesytu. Równie wyważony jest język wierszy. Nie można go nazwać prostackim, zachowuje styl i charakter odpowiedni dla słowa pisanego, nie tracąc przy tym jasności przekazu. Nie ma tu słów, których nie zrozumiałby standardowy czytelnik, ale też trudno się dopatrzeć celowych uproszczeń. Z tego powodu można odnieść wrażenie, że osoba pisząca szanuje odbiorców swoich wierszy – nie podważa ich inteligencji, ale też nie zmusza do przekraczania własnych możliwości.
Wszystko to sprawia, że tom Poza granicą perswazji, pomimo swoich początkowych wątpliwości, uważam za warty polecenia innym czytelnikom. Jest to książka nie tylko dobrze napisana i wydana – bo te cechy posiada wiele lektur, niekoniecznie godnych przeczytania – ale też szczera. Można z niej coś wyciągnąć, ale autor nie próbuje nachalnie narzucać czytelnikom swoich przekonań, ani też perswadować im czegokolwiek. Przedstawia jedynie swój punkt widzenia, ale nie nakazuje się z nim zgadzać. Być może więc warto przeczytać i samodzielnie go ocenić?
Anita Katarzyna Wiśniewska
Autor: Tomasz Kowalczyk
Tytuł: Poza granicą perswazji
Wydawca: nakład własny, Lublin 2013
Aktualny numer - Strona główna |
Powrót do poprzedniej strony |
© 2010-2019 Stowarzyszenie Salon Literacki.
Kopiowanie treści zawartych w serwisie wyłącznie za zgodą Redakcji i podaniem źródła pod cytowanym fragmentem, w przypadku portali internetowych - linkiem do serwisu salonliteracki.pl.