W listopadowe popołudnie 5.11.2011 r. wybrałam się na spotkanie poetyckie do Sztygarki, kompleksu kulturalno-turystycznego w Chorzowie. Trafić we wskazane miejsce udało się po krótkim błądzeniu po mieście. Najpierw zakwaterowanie z pensjonacie urządzonym ze smakiem. Potem krótki relaks w kawiarni Pod Wieżą. Wreszcie czas ruszyć na spotkanie.
Sala. Wielka powierzchnia magazynu ciekłego powietrza przerobiona tymczasowo na lokal kulturalny, a w nim scena, kawiarniane stoliki i krzesła. Na scenie kanapa w bordowe kwiaty, stolik, lampa, bukiet kwiatów. To wszystko. Wokół sceny i w pobliżu wejścia stelaże z obrazami Anny Dudek.
Parę minut po 16.00 na scenę weszli Basia Janas–Dudek, Jacek Dudek i Włodzimierz Szymczewski, organizatorzy VIII edycji Portu Poetyckiego. Przywitali nas, zaprezentowali sylwetki gości głównych oraz zespół Toonel, który akompaniował czytającym i dał koncert po prezentacjach. Panowie muzycy szarpali, trącali i co ciekawe, traktowali smyczkami gitary rodząc dźwięki w zależności od klimatu wierszy prezentowanego autora. Przyznaję, że z dużym zainteresowaniem przyglądałam się temu.
No to prezentacja. Goście główni mieli po dziesięć minut dla siebie. Ci główni to: Jan Baron i Łukasz Gamrot z Katowic, Barbara Gruszka – Zych z Czeladzi, Roma Jegor z Mikołowa i ja, Izabela Wageman z Kędzierzyna-Koźla. Większość występów podobała mi się, ale największe wrażenie, wiadomo – subiektywne, zrobiła na mnie pani Roma Jegor prezentująca wiersze z książki „Tatuaż na jabłku” traktujące głównie o sprawach damsko-męskich. Najbardziej ubawił z kolei publiczność Łukasz Gamrot czytając opisy swoich slamowych przeżyć.
Przypomnieli się też goście poprzednich edycji czytając po dwa wiersze. Postaci były barwne, niektórzy bardzo starali się być „grzeczni” i opanować swoje wrodzone chęci robienia show (z różnymi skutkami). Niemniej było ciekawie i przyjemnie. Mogłam poznać, a nawet uścisnąć lub być uściśniętą przez tych, których znałam dotąd tylko z ich tekstów i rozmaitych miejsc internetowych.
Po naszych prezentacjach zagrał zespół muzyczny. Panowie przedstawili swoje wersje znanych już utworów, ale i „kawałki” autorskie. Koncert trwał zbyt krótko jak na moje „widzimisię”. Mam nadzieję zetknąć się z nimi gdzieś i kiedyś.
Co zabrałam ze sobą po tym spotkaniu? Kilka nowych książek, nazwisk, wierszy, smak szarlotki i wina, fotografie oraz przekonanie, że warto było pojechać. Liczę na powtórkę w przyszłym roku.
Izabela Wageman
Zdjęcia Arek Łuszczyk
Aktualny numer - Strona główna |
Powrót do poprzedniej strony |
© 2010-2019 Stowarzyszenie Salon Literacki.
Kopiowanie treści zawartych w serwisie wyłącznie za zgodą Redakcji i podaniem źródła pod cytowanym fragmentem, w przypadku portali internetowych - linkiem do serwisu salonliteracki.pl.