W najnowszym numerze...

×

Ostrzeżenie

JFile::read: Nie można otworzyć pliku: http://spacery.salonliteracki.pl/wydarzenia/feed/.
×

Wiadomość

Failed loading XML...

Zgromadzonych widzów powitała muzyka wykonywana na scenie przez kwartet jazzowy AROKRAWA, który prezentował swoje umiejętności także w czasie przerwy oraz późniejszego jam session.

Oficjalnie trzeci, ostatni dzień festiwalu Literaturomanie rozpoczął od krótkiego przemówienia i przypomnienia planu wydarzeń wieczoru prowadzący – Michał Chaciński. Pierwszym punktem programu było spotkanie z nominowanymi do nagrody eseistami. Prowadząca rozmowy z autorami Marta Mizuro o kolejności ich występowania decydowała na bieżąco, każdego zapytała o proces powstawania jego książki oraz o przyczyny fascynacji tematem. Każda rozmowa miała jednak nieco odmienny przebieg, gdyż pytania te były traktowane tak przez prowadzącą, jak i autorów, jako zaledwie fundament konwersacji.

Jako pierwszy został wywołany Krzysztof Mrowcewicz, nominowany za książkę „Małe folio”, traktującą o wierszu pt. „Na oczy królewny angielskiej, która była za falc grafem reńskim, obranym królem czeskim” Daniela Naborowskiego. Jako historyk literatury i popularyzator poezji barokowej Mrowcewicz zajmował się Naborowskim zawodowo, lecz doszedł do wniosku, że umykał mu ważny aspekt postaci Naborowskiego jako człowieka. Autor zajął się zatem poetą przez pryzmat jednego wiersza, ale bez dokonywania interpretacji tekstu. Naborowski znał oboje bohaterów swojego wiersza. W tok rozmowy wplecione zostały rozmaite dygresje nt. możliwości spotkania Naborowskiego z Szekspirem, królewny angielskiej, falc grafa reńskiego, ciekawostek znalezionych w mało znanych lub nieznanych źródłach z epoki. Ponadto, mówiąc o procesie powstawania książki, autor przyznał, że dał się ponieść narracji. Wypowiedź zakończył wyrażeniem przekonania o niemożliwej dziś do osiągnięcia oryginalności w literaturze.

Drugim w kolejności rozmówcą był Marian Sworzeń, nominowany za „Opis krainy Gog”. Fascynacja Gogolem wzięła się z lektury jego dzieł, w swojej książce zaś Sworzeń opisał etap twórczości wykpiony przez Nabokowa w biografii Gogola jego autorstwa. Zwracał uwagę na błędną interpretację opowiadań Gogola przez współczesnych mu odbiorców, nakreślił też pobieżnie życiorys pisarza. W książce zaś napisał o Gogolu do momentu uzyskania przez niego sławy; zasadniczy etap powstania dzieła Mariana Sworznia dokonał się po powrocie autora z Ukrainy i pod wpływem wspomnień z podróży. Na pytanie, czy postrzega teraz Gogola inaczej, odparł, że najważniejsze w kontakcie z nim spotkało go już wcześniej, wyraził jednak nadzieję na przetłumaczenie i publikację jego nieznanych w Polsce dzieł. Ostatnie pytanie dotyczyło długości książki i generalnie, kiedy autorzy podejmują decyzję o ukończeniu pisania, stwierdzając, że objętość jest wystarczająca. Marian Sworzeń odpowiedział, że autor ma wewnętrzne wyczucie i decyzja zapada na zasadzie samoograniczenia (co, wg autora, ma wpływ na średnią objętość książki – ok. 250 stron).

Kolejną rozmówczynią Marty Mizuro była Krystyna Czerni, nominowana za książkę pt. „Nietoperz w świątyni. Biografia Jerzego Nowosielskiego”. Zafascynowana postacią Nowosielskiego przez osobę prof. Porębskiego, którego była studentką, zajmowała się artystami z grupy krakowskiej. Autorka otrzymała propozycję napisania tej książki od wydawnictwa Znak; stwierdziła, że biografa opętuje delikatne szaleństwo na punkcie bohatera. Początkowo miała to być monografia twórczości Jerzego Nowosielskiego, później jednak nastąpiła zmiana koncepcji na biograficzną. Co prawda sztuka nieuchronnie przewija się w tle, lecz nie mamy do czynienia z rozbudowanymi analizami. Sam proces pisania książki trwał pół roku, lecz autorka miała początkowo problemy z dotarciem do źródeł nt. pochodzenia, dzieciństwa, rodziny bohatera. Szczęśliwie autorce udało się przezwyciężyć trudności (m.in. dzięki pomocy Tadeusza Różewicza, który udostępnił swoją korespondencję z Jerzym Nowosielskim) i praca nad książką ruszyła do przodu. W toku rozmowy pojawiła się kwestia braku linearności w książce, związana z domniemaniem o odsunięciu przez autorkę tragizmu postaci Nowosielskiego – prowadząca jako przesłankę traktowała poruszenie problemów osobistych bohatera pod koniec książki. Krystyna Czerni na zarzuty, że napisała zbyt dużo o sprawach kontrowersyjnych, odpowiedziała, że sam Nowosielski nie zawsze potrafił ukryć swoje problemy, ponadto rzutowały one na jego sztukę.

Adam Lipszyc (nominowany za „Rewizję procesu Józefiny K. i inne lektury od zera”) zapytany o proces powstawania książki wyjaśnił, że zaczęło się od kilku esejów pisanych dla odprężenia w trakcie pisania książki o charakterze akademickim. Pisał je dla przyjemności, lecz po wydaniu „Śladów judaizmu w filozofii XX w.” zauważył, że składają się one w całość. Autor mówił dużo o Kafce, Walterze Benjaminie, w książce porusza różne problemy i próbuje budować uniwersalne formuły, testując niejako także swój aparat krytycznoliteracki, przyznając, że nie jest krytykiem i nie podpierał się przesadnie literaturą przedmiotu. Liczył, że będzie to propozycja czegoś nowego, przyznał, że szukał „struktury głębokiej” (zdeformowanej) w literaturze.

Filip Springer, głównie zajmujący się fotoreportażem, po obejrzeniu zdjęcia nieistniejącego już miejsca postanowił opisać historię Miedzianki. Dotarł do mieszkańców wysiedlonych z tej miejscowości, a także do źródeł niemieckich na temat miasteczka. W trakcie rozmowy z Martą Mizuro opowiedział pokrótce historię Miedzianki (wcześniej Kupferberg), dawnego życia mieszkańców. Ich relacje interesowały autora tylko w zakresie Miedzianki. Filip Springer zdradził się w trakcie rozmowy z fascynacją na temat wszelkich zmian w przestrzeni, co tłumaczy jego zainteresowanie losami Miedzianki i powstanie książki. Sam stwierdził, że była to historia tylko do opowiedzenia słowami, z oczywistych względów fotoreportaż nie miałby w tym przypadku zastosowania.

Po trwającej kilka minut przerwie rozpoczęło się spotkanie z Piotrem Sommerem, prowadzone przez Piotra Śliwińskiego, przewodniczącego kapituły Nagrody Literackiej Gdynia. Prezentację własnych utworów przez autora prowadzący poprzedził wyczerpującą charakterystyką twórczości poety, stwierdzając m.in. że do twórczości Piotra Sommera „komentarz się nie przykleja”, ciężko do niej dobrać pojęcia, jednak podjął się doboru słów kluczy określających charakter wierszy autora, często na zasadzie opozycji. Wskazał też, że Piotr Sommer kroczy własną ścieżką, przez co określenie jego przynależności literackiej jest bezcelowe. „Czytając Sommera trzeba nauczyć się czytać od nowa” – poeta stworzył własny, niepowtarzalny język, charakterystyczne są m.in. Nieprzypadkowe potknięcia językowe i tylko jemu właściwa interpunkcja, neologizmy, neogramatyzmy; tekst kończący się pointą bez morałów. Wiersze Sommera są według Śliwińskiego hermetyczne i hermeneutyczne, energicznie liryczne, nacechowane hardym lękiem lub, inaczej mówiąc, nastroszeniem, obawą przed własną siłą, nadmierną ekspresją emocji, banałem, patosem, anomią. Autor poszukuje swojego miejsca w przestrzeni, widać tu wstyd, dystans, teksty są intymne. Śliwiński określił też Sommera poetą trudno pochwytnym, mówiącym własnym, wymykającym się językiem.

Poeta zaprezentował wiersze z tomu pt. „Wiersze ze słów”, jak sam określił: „grupkę miniaturek”, w tym wizualny wiersz, napisany po rosyjsku w transkrypcji polskiej. Samą rozmowę prowadzący rozpoczął od poruszenia zagadnienia poczucia dwóch różnych języków w tomach „Wiersze ze słów” oraz „Dni i noce”. Autor odpowiedział, że zasadniczą rolę gra tutaj różnica w formie tekstów zawartych w obu książkach, wyraził też pogląd, że gra języka w obrębie zdania ma coś robić, część mówić, część ukrywać, czego efektem jest niepewność, niewiadoma, nie mogą być zaś przypadkowe swoją sekwencją. Sommer odżegnuje się od sentencjonalności, moralizatorstwa, nie chce też, żeby jego „miniaturki” były uwspółcześnioną, polską wersją haiku (sam podziwia japońskich autorów oryginalnego haiku). Po tym wstępie nastąpiła dosyć obszerna dyskusja nt stosunku Piotra Sommera do Czesława Miłosza i jego poezji (którą sam autor określa jako umiarkowaną, choć wbrew potocznym opiniom wcale nie gardzi Miłoszem) oraz do Aleksandra Wata (którego poeta określa mianem mistrza). U Wata Sommer docenia jego wierność dadaizmowi oraz operacje, których dokonywał na języku. Sam zaś przyznał, że czyta poetów, którymi przesiąkł.

Ostatnim oficjalnym punktem programu trzeciego dnia festiwalu był koncert zespołu Chain Smokers oraz Andrzeja Sosnowskiego, prezentującego swoją poezję. Muzyka zespołu w doskonały sposób uzupełniała klimat wierszy Sosnowskiego, obie strony dzięki swojej współpracy zaprezentowali publiczności wspaniałe połączenie muzyki i słowa, tworząc jednocześnie idealne podsumowanie i zakończenie trzeciego dnia festiwalu.

Marcin Kleinszmidt

 

Relacje z pozostałych dni Literaturomanii:
Literaturomanie w Gdyni – dzień pierwszy
Literaturomanie w Gdyni – dzień drugi i subiektywne podsumowanie

 

Aktualny numer - Strona główna

Powrót do poprzedniej strony


© 2010-2019 Stowarzyszenie Salon Literacki.
Kopiowanie treści zawartych w serwisie wyłącznie za zgodą Redakcji i podaniem źródła pod cytowanym fragmentem, w przypadku portali internetowych - linkiem do serwisu salonliteracki.pl.