W najnowszym numerze...

×

Wiadomość

Failed loading XML...

Otwarcie kobylnickich spotkań nastraja mnie melancholijnie; wielu przyjaciół nie mogło przyjechać; Alicja Rzepecka wraz z Elżbietą Nowosielską, redaktorką książki, prowadzą nas w Słowiańską wodę pamięci (taki jest tytuł tegorocznego almanachu). Gopło czaruje artystów od wielu lat. Już Słowacki nazywał je słowiańską wodą pamięci, o czym przypomina pani Elżbieta, mówiąc o wyborze tytułu. A nas od lat czaruje klimat spotkań stworzonych przez RSTK i Wojewódzki Ośrodek Kultury i Sztuki „Stara Ochronka” w Bydgoszczy, wspieranych przez burmistrza Kruszwicy.

Rozglądam się po sali, widzę organizatorki Krystynę Wulert i Magdalenę Jagiełłowicz; odświętne i uśmiechnięte mimo zmęczenia, dalej Leszek Żuliński, wieloletni konsultant spotkań poetyckich. Obok Karol Samsel (także konsultant), Beata Patrycja Klary, Maria Borcz, bliżej Maria Żywicka-Luckner, Dorota Ryst, Andrzej Szaflicki, Krystyna Woźniak, Grzegorz Pozimka, Bożena Kaczorowska. Ze znanych mi osób witam wzrokiem także: Alicję Podlas, Małgorzatę Pietrzak, Kacpra Płusę, Mateusza Bruckiego, Jolę Zarębską. Pozostali uczestnicy zakwalifikowani na spotkania poprzez udział w konkursie nie są mi na razie znani, co zmieni się oczywiście dość szybko. Rozpoczyna się rozdanie nagród w konkursie, występują laureaci - I nagroda dla Bożeny Kaczorowskiej, II dla Sławomira Płatka, III dla Kacpra Płusy. Są jeszcze wyróżnienia dla Krystyny Woźniak, Beaty Patrycji Klary, a także wyróżnienia książkowe (WERDYKT).

Tymczasem w murach pałacu zakorzenia się muzyka, wrastają w nas na nowo słowa poetów - gości ziemi kruszwickiej z lat 2007-2011. Słuchamy własnych wierszy, do których skomponowano muzykę i nagrano na płytę pod tytułem Nadgoplańskie szepty. Podziękowanie należy się z pewnością Alinie Konwickiej, Andrzejowi Rejmanowi, Iwonie Jasińskiej, Marcie Gralak, Dorocie Wróblewskiej i Paulinie Ratajczak za kompozycje i wykonania piosenek na żywo i na płycie. Po części oficjalnej podziwiamy wystawę poświęconą Marii Patyk i jej działalności ludowo-artystycznej. O! I jeszcze Magda Jagiełłowicz przyznaje swe osobiste kryształowe nagrody.

Wreszcie możemy się poprzytulać, przywitać i poznać. Przy suto zastawionym stole rozpoczynają się wieczorno-nocne rozmówki w języku poetycko-przyjacielskim. Przecież właśnie my tworzymy filar tak udanych spotkań; śpiewamy przy akompaniamencie gitarowym Macieja Michalskiego Stachurę; może za rok zaśpiewamy siebie, jak już każdy utrwali sobie nadgoplańskie szepty? Niektórzy tańczą, inni prezentują wiersze. Dzieje się. Jutro do szkół na lekcje poetyckie, czas spać.

Następnego dnia siedzimy na schodach przed pałacem w Kobylnikach, właśnie przyjechaliśmy ze szkół, gdzie każdy z nas – poetów prezentował się przed uczniami. Słońce. Jak miło, że zajrzało tu także; coraz nas więcej do rozmów i zdjęć; wokół zieleni się park. Rozmawiamy. Jak co roku, staramy się nie uronić ani chwili z Literackich Spotkań Pokoleń. W tym roku cieszymy się nimi od 13 do 16 września 2012 roku. W zasięgu wzroku pojawia się Karol Samsel, przysiada na schodku, pyta serdecznie, jak spotkania w szkołach; mówimy, śmiejemy się i żartujemy. Po południu gromadzi nas ponownie muzyka; tym razem na wykładzie Jana Kondraka – skończonego polonisty (jak sam się przedstawia) z Lubelskiej Federacji Bardów, która ma wystąpić w Kruszwicy pod Mysią Wieżą wieczorem. Zajęcia pochłaniają nas bez reszty; poezja śpiewana nie jest zazwyczaj poezją śpiewaną; ot zagadnienie. Wysłuchujemy kilku piosenek ilustrujących wykład. Dowiaduję się rzeczy fundamentalnych o piosence; ma strukturę, jest trójjednią (muzyka, tekst, wykonawca). Mam wrażenie, że uczestnicy literackich spotkań też są jakąś jednią, bo po kolacji ciągnie ich do kawiarenki na pięterku, gdzie jednoczą się jeszcze bardziej.

Dzień trzeci – dzisiaj warsztaty, forma ekshibicjonizmu lirycznego lub, jak kto woli, sala chirurgii zdroworozsądkowej. Poeta rzadko bywa rozsądny i jakże trudno przyjmuje definicję powtarzaną przez Leszka Żulińskiego, że poezja jest sztuką eliminacji słów. Ekran z wierszem, wskaźnik i przeogromna wiedza Karola Samsela i Leszka Żulińskiego to nieodzowne instrumenty na warsztatowej sali. Prezentujemy się dzielnie; panowie nie dają nam forów, mówią językiem adekwatnym – nazywają tropy stylistyczne, poruszają się w odniesieniach kulturowych i w naszych pytaniach z pełną konsekwencją. Uczymy się i dyskutujemy. Odpadają ze strof zagęszczenia i jakieś światło wycisza nasze obawy. Całkowicie wyczerpani zasiadamy do kolacji, a wieczorem czeka nas ognisko i rozstrzygnięcie konkursu „flaszka za fraszkę”.

„Słowiańska woda pamięci” gromadzi nas w Kruszwicy-Kobylnikach od wielu lat, widzimy znaki mijającego czasu, przybywa nam dzieci, wnucząt i tomików. Dzielimy się swoimi historiami i poezją; w mentalnych światach naszej wrażliwości zapisuje się przedziwny dokument warsztatów; mimo odmienności tworzymy siebie wzajemnie, zmieniamy warstwa po warstwie, schodek po schodku.

Agnieszka Tomczyszyn-Harasymowicz
Zdjęcia Dorota Ryst

 

 

 

Aktualny numer - Strona główna

Powrót do poprzedniej strony


© 2010-2019 Stowarzyszenie Salon Literacki.
Kopiowanie treści zawartych w serwisie wyłącznie za zgodą Redakcji i podaniem źródła pod cytowanym fragmentem, w przypadku portali internetowych - linkiem do serwisu salonliteracki.pl.