W najnowszym numerze...

×

Wiadomość

Failed loading XML...

W zeszłym tygodniu w Lublinie miałem okazję oglądać kolejny slam. Bawiłem się doskonale, było wesoło, chwilami żenująco, ale to też element zabawy. Jednak po raz kolejny dochodzę do wniosku, że nazwa „slam poetycki” ma się nijak do rzeczywistości, jest wręcz myląca. W zasadzie tylko jedna lub dwie osoby czytały na slamie wiersze. Pozostali odgrywali jakieś scenki, performance, happeningi, biegali po scenie, rozsypywali kawę, opowiadali historię swojego inwalidztwa, wygłaszali pretensje do rządu lub tyrady w obcym języku. Miało to z poezją tyle wspólnego, co z anatomią nosorożca. Czyli nic.

Może już pora przestać psuć (bez żadnej ironii to piszę) slamy jakimś niepotrzebnym ładowaniem w nie poezji, która pasuje tam jak świni siodło. Albo może by odróżnić slam poetycki od niepoetyckiego. W każdym razie zaciemnianie nie służy niczemu i nikomu, tylko psuje zabawę. Gdyby zamiast tych dwóch poetów wystąpił ktoś z jakimś bardzo dziwnym pomysłem, byłoby jeszcze fajniej. A tu - nuuuuuda, ktoś czyta jakieś smutne wiersze.

Jestem za uproszczeniem życia i odpoetyzowaniem slamów. Naprawdę. Będzie zabawniej, a chyba o to chodzi.

Sławomir Płatek

 

Aktualny numer - Strona główna

Powrót do poprzedniej strony


© 2010-2019 Stowarzyszenie Salon Literacki.
Kopiowanie treści zawartych w serwisie wyłącznie za zgodą Redakcji i podaniem źródła pod cytowanym fragmentem, w przypadku portali internetowych - linkiem do serwisu salonliteracki.pl.