Arterie i Inter czyli dużo R a jeśli do tego

dołożyć słowa „artykuł”, „treść” i parę innych, to niemal nie da się wymówić. Ale brzmi bardzo fachowo takie dużo R.

Żarty na bok, dostałem niedawno dwa bardzo sympatyczne potwierdzenia – wrzucono mnie jako stałego współpracownika tych dwóch redakcji. W Interze raz na pół roku (bo tak często bądź rzadko się ukazuje główne wydanie pisma) będzie mój artykuł na temat bieżący (pismo jest tematyczne), a jeśli nie dam rady na bieżący… to na inny. Dwa z tych tekstów są już w dwóch ostatnich numerach. Świeży Inter można znaleźć tu:

http://issuu.com/pismo_inter/docs/inter_5_1_2015

W drodze z Łodzi do skrzynek pocztowych są też nowe Arterie. Dostałem tam rubrykę na temat win (odrobinę też o innych alkoholach) z literaturą w tle. W obu bieżących numerach (hipsterskim i zielonym) są moje teksty. Rzucam fragment jednego z nich i namawiam do czytania całych Arterii, bo to, ach! wspaniałe czasopismo. Łubu dubu.

Szczerze, nigdy nie lubiłem tych absyntów. Najbardziej smakował mi czarny, który raz jeden widziałem w jednym sklepie w Gdańsku w ilości jedna butelka i wypiłem go z koleżanką (w ilości jedna koleżanka). Kilka innych, zielonych – uszło. Zdarzało mi się niektóre z nich zakraplać w owej legendarnej aparaturze do przepychania alkoholu przez cukier i odprawiać inne rytuały. Wszystko to było albo mdłe i słodkie, albo nachalnie anyżowe. Dekadenckie, owszem, ale to nie osławiona „nutka dekadencji”, to jest, Mili Państwo, walenie dekadencją po nerach. Trudno się dziwić tym wszystkim Tetmajerom tych wszystkich lepkich, anyżowych, przesłodzonych wierszy. Jak oni to mieli inaczej wytrzymać? Z drugiej strony nie mogę zrozumieć, jak można „pisać Tetmajerem” nie przesiąknąwszy wcześniej pełnią, zupełnią, wszechpełnią tego zielonego kiczu, nie wdepnąwszy bosą stopą w krowi placek chłopomanii (cóż za dopełniaczówka!), nie wywoławszy ani jednego ducha i nie przeczuwszy ani jednej katastrofy. Pełni mi w tym brakuje, konsekwencji. Pisanie młodopolszczyzną jest usprawiedliwione, o ile ktoś młodopolsko żyje. Nie wystarczy umoczyć usta swe różane w absyncie, trzeba nim parować, trzeba nim rzygać na zielono.

2 myśli na “Arterie i Inter czyli dużo R a jeśli do tego”

  1. Masz niesamowicie lekkie pióro, z przyjemnością się to czyta. Choć dzienniki rumskie (i gruba) i tak rządzą.

    1. bardzo dziękuję 🙂
      polecam te Arterie, nie tylko z powodu moich artykułów
      i pozdrawiam

Komentarze zostały wyłączone.