Jeff Beck w dobrej formie

Gdyby napisać listę najłatwiejszych rzeczy na świecie, to znalazłoby się na niej z pewnością na przykład „zjedzenie bułki z masłem”. Albo „wyłączenie budzika, kiedy nie chce się rano wstać” (dużo trudniej jest nie wyłączyć i faktycznie wstać). Albo „napisanie w recenzji, że Jeff Beck jest wielkim gitarzystą”.

Nowa płyta Becka wyszła już parę miesięcy temu, a nie pisałem o niej gdyż po pierwsze mam ostatnio mniej czasu na pisanie tego bloga, a po drugie – na co komu recenzja, że „Beck wielkim muzykiem jest”? Wszyscy to wiedzą. Ale dobrze, spróbuję, bo ile razy słucham jego nowego albumu, to mam ochotę napisać. Zacznę więc tak:

Poprzedni album Emotion & Commotion ukazał się sześć lat temu i nie wróżył najlepiej. Poza utworem „Hammerhead” nie działo się tam wiele. Wspomniany kawałek to niezły, choć delikatny riff w stylu Hendrixa, Beck zawsze był raczej subtelny. Na resztę płyty składają się miękkie przytulanki, ładne, ale nudne i bez pazura. Piszę to, ponieważ po pierwsze nie chcę przynudzać, że „Beck wielkim muzykiem jest”, a po drugie byłem zaniepokojony. Brnąc dalej – wcześniejsze trzy płyty, łączące bluesa, hard rock i techno, były pomysłowe i dobrze zagrane, ale brzmiały tak sobie. Zwłaszcza Jeff i You Had it Coming sprawiają wrażenie spłaszczonych i ustawionych pod „loudness war”, co pozbawia je specyficznej, beckowskiej finezji brzmienia. Na tym tle wciąż tęskni się do takich dzieł jak Blow by Blow, There and Back czy Guitar Workshop. Sytuację zdecydowanie poprawiają nagrania koncertowe, na których utwory aranżowane i wykonywane są w taki sposób, jakby gitarzysta przez całą karierę grał mniej więcej jednolicie (co przecież nie jest prawdą). Występy takie, jak Live at Ronnie Scott’s to ogromna frajda dla oka i ucha. Teraz jednak przyszedł moment, kiedy Beck wypuścił album studyjny nie gorszy od jego największych dokonań.

Loud Hailer to muzyka zaangażowana. Teksty poświęcone są komercjalizacji życia, otępieniu, niszczeniu planety, manipulacjom politycznym, chciwości. Płyta jest niemal w całości instrumentalna (co Beckowi właściwie się nie zdarzało od Beck Oli), już samo to świadczy o tym, że już nie tylko warstwa instrumentalna, ale też przekaz jest istotny. Wszystko wskazuje na to, że autorką tekstów jest Rosie Bones, choć są one napisane pod wpływem rozmów z Beckiem tak, aby nadawały się na do użycia zgodnie z koncepcją wydawnictwa.

„These women wanted answers, but were given none, which I found shocking and appalling,” the guitarist says. “I told Rosie about their fight to find the truth and she came up with ‘Ballad Of The Jersey Wives.’ That creative process repeated itself for most of the songs on the album. All credit to Rosie — she was able to bring these different ideas to life.”1

Zapowiedź tego klimatu pojawia się już w pierwszym utworze – to ironiczna przepowiednia, że „rewolucja będzie w telewizji”. Znajdziemy tu solidną dawkę bluesa, który eksploduje w drugim nagraniu – „Live in the Dark”. To zagrany z hardrockowym zacięciem singiel, którego można słuchać w nieskończonoć. Doskonały rytm, świetna gra wszystkich wykonawców. Co jest dalej? Niestety, płyta nieco zwalnia tempo, chwilami wręcz brzmi jak kołysanka. Gdyby udało się utrzymać energię pierwszych dwóch – trzech utworów, byłoby doskonale. Beck jednak nie wraca do hardrockowych korzeni (chociaż trzyma się bluesa aż do końca albumu, konsekwentnie). Muzyka pozostaje piękna, choć po mocnym początku brzmienie całości nieco rozczarowuje.

To jednak sprawa nie aż tak istotna. Beck nagrał wreszcie płytę, której niewiele można zarzucić, która dobrze brzmi i do której chyba każdy wielbiciel chętnie wróci nie raz. Jak zawsze jest tu też sporo solówek, każda z nich jest arcydziełem. Tej gitary nie da się podrobić. Utwory, które drażnią mnie swoim spokojem, są ratowane przez te solówki albo przez pomysłowe rozwiązania (jak np. świetnie wkomponowane cytaty z „Little Wing” wewnątrz utworu „Scared For The Children”. I oby powstało jeszcze kilka takich płyt, takich albo lepszych. W końcu Beck ma dopiero 70 lat.

fot. Jim Belmont, zdjęcie z oficjalnej strony http://www.jeffbeck.com/wp-content/uploads/2016/08/16_0730_JimBelmont.png

1http://www.jeffbeck.com/bio/

Cała płyta na youtube (link aktywny 02.01.2017):