Poezja jest potrzebna. Ale w trochę inny sposób niż się myśli, zresztą o tym się nie myśli. Przede wszystkim jest potrzebna komu innemu niż się przyjęło. Ale jest potrzebna!
Poezja to na przykład doskonały pretekst do napicia się. Bo tak – od razu, po prostu iść do knajpy? Albo lać ten alkohol? Albo jeszcze co gorszego? Nie uchodzi. Musi być gra wstępna. Przeczyta się cztery wiersze i potem można bara-bara. Człowiek powinien być kulturalny i wytrzymać chwilę tę poezję, tak samo, jak powinien zabawić rodzinę konwersacją przy stole lub wręcz odmówić modlitwę zanim rzuci się na żarcie. Nawet ateista da radę. Do tego właśnie jest potrzebna poezja, żeby nie tak od razu, tylko chwilę wytrzymać, znudzić to, zmęczyć, ale być kulturalnym.
Poezja jest także potrzebna w celu sławy i pieniędzy. Marna to sława i marne pieniądze, ale i sama poezja marną jest, więc czego tu oczekiwać. A jednak stówa piechotą nie chodzi. Okazuje się znienacka, że kraj jest pełen poetów i fanów poezji. Na wieczór poetycki z konkursem przychodzi więc 50 osób, a na wieczór bez konkursu – 4 osoby. Możliwe, że na ten drugi wieczór przyjedzie znany (znany z tego, że jest dobry) poeta, a przy tym fajny gość, ale przecież nie do tego służy poezja. A gdyby tak zrewolucjonizować system:
Nie płacić poetom za spotkania autorskie, za tomiki i za co tam jeszcze. Płacić publiczności za to, że przyjdzie na wieczór z poetą. Nie musi być konkursu, bo to wyklucza z udziału niepiszących. Po prostu każdemu po 20 zł. albo losowanie – 5 stów do rozlosowania między gości, którzy przyjdą. Będzie frekwencja, nikt nawet nie spyta, czy warto tego poetę zobaczyć/ usłyszeć. Za 5 stów zawsze warto.
może nie tyle chodzi o to, że ludzie nie cenią poezji innej niż własna (choć wieczór autorski jednego autora jest w pewnym sensie tego manifastacją), ale o to, że publiczność chce brać żywy udział w dobrej zabawie. siedzenie na tyłku i jedynie słuchanie przeszło chyba do lamusa.
widzisz, nieprawda. „żywy udział w dobrej zabawie” to fajna rzecz, ale na tym się nie kończy (a nawet nie od tego się zaczyna) literatura. ja też lubię „dobrą zabawę”, ale na spotkania autorskie chodzę w innym celu.
moja notka powyżej to raczej sarkazm niż gorycz. ale jeśli miałbym się odnieść bardziej poważnie, to powiem tak: na owym turnieju poetyckim widziałem wielu ludzi po raz pierwszy w życiu, chociaż wszyscy byliśmy z tego samego Trójmiasta, wszyscy piszemy, a ja chodzę na tyle imprez literackich, na ile tylko mogę. i to raczej tych ludzi nigdzie nie ma, a nie mnie. słuchałem turniejowych wierszy. statystyczny poziom makabrycznie słaby. na szczęście nie byłem jurorem, bo chyba nie zgodziłbym się na przyznanie pierwszego i drugiego miejsca. trójce autorów dałbym wyróżnienia, ewentualnie trzecie miejsce.
dlaczego tak słabo piszą? a – bo wydaje im się, że formuła spotkania autorskiego „przeszła do lamusa”. najzwyczajniej chyba nie są zainteresowani literaturą, są zainteresowani ewentualnie własną twórczością i „dobrą zabawą”. rzeczywiście, może ich nudzić „siedzenie na tyłku i słuchanie” czegoś, o czym nie mają pojęcia i co ich nie kręci.
kiedy spytałem paru z nich, dlaczego nie zajrzeli na niedawne spotkania z Meleckim, Grzebalskim i Owczarkiem, usłyszałem, że pierwszy raz słyszą te nazwiska. A dlaczego? A dlatego, że za znajomość najlepszej współczesnej literatury nie dają 100 zł., poza tym rozmowa z ciekawym człowiekiem i posłuchanie wspaniałych wierszy nie zalicza się do „żywej dobrej zabawy”.
powtórzę: sam lubię i każdemu życzę, żeby się w życiu jak najlepiej bawił. ale ten rodzaj „tworzenia poezji” lub „tworzenia środowiska” jest tak naprawdę tworzeniem towarzystwa masowej adoracji grafomanów, którzy o poezji wiedzą tylko tyle, że od czasu do czasu jest pretekstem do popijawy i niekiedy można zarobić sto złotych. tak się zaczynają i kończą lokalne kariery, a „gwiazdy” tych karier, z poczuciem spełnienia i wybitności tkwią na głębokiej prowincji.
zabawa może towarzyszyć poezji, ale nie może jej zastępować. można być wybitnym twórcą, który w ogóle się nie bawi, ale nie można być dobrym poetą, jeśli się tylko bawi, a poezja ma przyjść mimochodem. poezja to taka pani cholernie zaborcza i wredna. na drugim miejscu obraża się. musi być pierwsza, nawet jeśli „poeci przeklęci” udawali, że o nią nie dbają. że tylko piją i pieprzą – to kokieteria. wszyscy oni byli po pierwsze poetami.
Lenka, dziękuję za odwiedziny i komentarz. bardzo się z Tobą nie zgadzam, ale lepiej jest się nie zgadzać i rozmawiać niż nie rozmawiać.
pozdrawiam