Dzienniki rumskie 21

Był termin. Urząd to urząd, jeśli Urząd się domaga, żeby sponsorowana przez Urząd książka (domy pasywne) była na czas, to musi być. Książka jest, owszem, ale w Warszawie a nie w Rumi, a co dopiero w Wejherowie. Zanim trafi do Rumi, trafia do Gdańska, a wiezie ją firma Siódemka. Książka trafia do magazynu w Gdańsku 23 grudnia, ale 24 grudnia z niejasnych powodów kurierzy obsługujący Rumię nie pobrali paczek z magazynu. Jak się okazuje jest święto, a tożsamość narodowa i wartości chrześcijańskie uniemożliwiają dostarczenie książki wcześniej niż 29 grudnia, do tego czasu poleży sobie w magazynie. A tego właśnie dnia, do godz. 14.00 musi być w urzędzie. 29 grudnia owszem, obiecują przywieźć (nie jest łatwo się dodzwonić), ale może rano, a może wieczorem. To z bólem serca deklaruję się, że sam odbiorę. Potwierdzają, zaklepują, zapisują i ja też idę świętować.

O nieludzkiej porze 29 grudnia zrywam się i jadę po paczki. Miejsce jest przerażające, dojazd zajmuje mi prawie dwie godziny. Po drodze potwierdzam, że już jadę. I dojeżdżam. I co się okazuje. Kurier przed kwadransem pojechał do mnie do Rumi z moją przesyłką.

Udaje się zawrócić kuriera, który następnie przez godzinę pakuje paczki, których poprzednio nie zabrał. Wsiadam z nim do samochodu i zawozi mnie do Rumi, razem z przesyłką. To sobie pojeździłem. Podróże kształcą.

A dziś chciałem kupić coś do picia. Takiego zwykłego, w kartoniku. W tym celu udałem się do sklepu. Widzę napój Tymbark. Sprawdzam skład. Napój, czyli soku w nim niewiele, ale sprawdzam – i co widzę? Widzę, że w składzie wymieniono „soki z zagęszczonych soków”. Stałem tak i patrzyłem w zachwycie. Są rzeczy na tym świecie których nie rozumiem i nawet nie próbuję. Niebo gwiaździste nade mną, prawo moralne we mnie, teoria względności i soki z zagęszczonych soków. Ani to na mój mózg, ani na żołądek. I kiedy tak stałem, usłyszałem nagle jak w tym sklepie z głośników wydobywa się komunikat „Lewiatan – twój bliski sąsiad”.

Jak to było w tym dowcipie o naciskaniu dzwonka? Coś w rodzaju: nie wiem jak wy, ale ja spierdalam.