Dziwnie, no dziwnie jest. Sierpień zimny, wrzesień ciepły, coś mnie boli, a nie mam pojęcia co, to chyba dziwne jest, nie? Dziwne sery widuje ostatnio, dziwnie pachną. Dziwny konkurs na limeryk był w Rumi i, o dziwo, byłem jurorem. A teraz mam (a raczej mam mieć) spotkanie w Rumi ze mną jako poetą. Czyli ja spotkam siebie-poetę. Czy to nie dziwne?
Zlikwidował się sklep u Chudej. Gruba trzyma się dobrze. To też dziwne, bo Chuda miała ruch, a Gruba bezruch. Do Grubej nie chodzę odkąd jamnik na mnie naszczekał (patrz Dzienniki rumskie). Za to żyje i zakwita Fresh Market, gdzie zaprzyjaźniam się z personelem. Cwane. Jako zaprzyjaźniony klient zawsze biorę o jedną cukinię więcej, droższe jajka, mocniejsze wino. U Grubej pod sklepem jest permanentna knajpa, prawie tamtędy nie chodzę, bo trudno przebrnąć przez kilka arów potłuczonego szkła. W ryja można dostać, napatrzeć się na te przystojne, filmowe twarze i zastanowić do jakiego filmu pasują. Chłopaki na oko przed trzydziestką mają już zaburzenia mowy.
Bibliotekę nam otworzyli na dworcu. To dziwne, ale jest naprawdę ładna. Nazywa się Stacja Kultura i przyjemnie tam powiesić oko na wystroju. Może się zadzieje coś nareszcie i moja nieskończona witalność znajdzie kawałek ujścia.
A propos Fresh Marketu jeszcze. Wchodzę, a tam paru na oko młodych menedżerów średniego szczebla z bloku obok (pierwszy raz widzę) przyszło dokupić piwo, bo widocznie ciąg dalszy imprezy był zagrożony. I jeden z nich pyta, czy ja kupuję wino, bo zapewne do tworzenia poezji się przydaje. Udałem, że mnie nie zaskoczył. Odpowiadam, że nie, bo wszyscy najwięksi pili wódkę, a nie wino. Dorzucił coś, że mnie namierzył w internecie. No fakt, jestem do znalezienia, ale po cholerę mnie szukał? Ktoś wie może z jakiej okazji młody menedżer średniego szczebla z blokowiska w Rumi interesuje się gościem z bloku obok (jednym z setek), ustala, że jest poetą i namierza w spożywczym?
I czy ja już jestem celebrytą?
Dziwnie, no dziwnie jest.
A do Lublina się Pan przypadkiem nie wybiera? 😉