Brahms w sokowirówce

To dziwne. Od lat nie byłem w filharmonii. Chociaż… właściwie to byłem, nawet parę razy. Zacierają mi się te wizyty w pamięci. Straszne, po prostu nie robią na mnie wrażenia, chociaż wcale nie straciłem zainteresowania tzw. muzyką poważną. Złapałem się na tym, że więcej o niej czytam niż jej słucham! Zabieram się (z marnym skutkiem, bo praca w stowarzyszeniu mnie zalewa, ale jednak coś tam się udaje) za biografie kompozytorów, sprawdzam i przypominam sobie definicje form, czasem nawet analizuję partytury, chociaż zaczynam zapominać szczegóły zapisu nutowego – nieużywane kawałki mózgu obumierają. Zastanawiam się więc i zastanawiam i oto co pomyślałem:

– albo to brak czasu i tempo. Nie ma kiedy słuchać dla słuchania, muzyka wciąż jako podkład, do tego energetyczna, byle nie dominująca.
– albo to słabość wykonań. O ile sięgam do najlepszych wykonań (Savall, Sinfonia Varsovia, Pollini), o tyle przeciętniaki mnie po prostu nudzą.
– albo zgłupiałem i straciłem dobry gust.
– albo cała ta aura śmiertelnej powagi jest po prostu nieżyciowa. No nie jestem snobem, chociaż próbowałem, bo praca tego ode mnie wymagała. Nie wyszło.

Pamiętam koncert jednej pani pianistki w wieku mocno zaangażowanym, słynącej z wspaniałych wykonań. Utwory fortepianowe Brahmsa. Brahms był strasznie akademicki już w założeniu, facet – stereotyp, a priori wsteczny i przedobrzony, zamiast muzyką był zajęty jakimś programem ideowym, który realizował napuszonymi kompozycjami. Pianistka chyba chciała sprawiać wrażenie koleżanki Brahmsa, z którym popija herbatki z wiktoriańskich filiżanek, adorując wzajemnie nadpisane do gry historie erudycyjne. No nie mogę, rozwala mnie to.

Ale żebym nie wyszedł na buraka, odpalę sobie jakąś późną sonatę Beethovena, muszę mieć argumenty na Czarka Kosmalę, bo ostatnio mnie prawie zagiął. Że co Drogi Czarku, że to niby klasyka jest? Opus 111 w wykonaniu Polliniego to klasyka? Czysty romantyzm, czysty romantyzm, jeśli nie jazz! Zresztą. Pogadamy o tym przy herbatce, odniesiemy do Haydna i Berlioza, obrzucimy się słownikowymi pojęciami i będziemy bardzo z siebie zadowoleni 🙂

Pikuś, że wszyscy wyjdą z nudów. Będziemy za to bardzo nobliwi.