prawdę mówiąc, mówienie prawdy kosztuje. i to sporo.
mówienie prawdy, nie jest wartością samą w sobie. niejednokrotnie zdarzyło się nam mówić prawdę ludziom w nieodpowiedniej chwili ich życia, brać ich z zaskoczenia i ‘wywalać kawę na ławę’. efekty bywały pewnie różne, a do tego niektórzy na bolesną prawdę o sobie będą nieprzygotowani po wiek wieków. fakt ten należy brać pod uwagę i raczej rezygnować z pochopnie podjętych celów wychowawczych. tym bardziej, że do właściwego mówienia prawdy potrzebny jest nie tylko czas i miejsce, ale też odpowiednia forma.
i tu pojawia się pytanie, czy poezja jest dobrym sposobem mówienia światu prawdy. proponuję pójść tropem powiedzenia „głupi nie zrozumie, a mądry przemilczy”, gdyż oddaje ono szczególną naturę poezji.
poezja to działalność elitarna, nie ze względu na jej intelektualny charakter, ale ze względu na jej „niszowość”. ustępuje ona miejsca czasopiśmiennictwu i prozie literackiej, ale jej wielką wartością jest fakt, że gromadzi ludzi uwrażliwionych duchowo. to przecież poezji powierzamy swoje intymne przeżycia związane z nieodwzajemnioną miłością, czy niezaspokojoną tęsknotą. traktujemy te tematy ze szczególną delikatnością gdyż dotyczą one pewnej prawdy o nas samych, a wyjawiając ją stajemy się bezbronni na atak zewnętrzny.
bywa też, że zaczynamy poetycko dojrzewać i porzucamy egocentryczne skierowanie na własne emocje, zaczyna nas wtedy pochłaniać coraz szerzej, świat wokół nas. zataczamy coraz szersze kręgi. mówienie prawdy o jednostkach, grupach ludzkich, czy wręcz o całych społecznościach, poprzez krytykę /czasem zawoalowaną/ staje się wówczas symbolem myślenia niezależnego.
taka prawda kosztuje, czasem sporo, a największą jej ceną jest niezrozumienie i izolacja, która dla poety oznacza śmierć za życia. przemilczenie.
słowo pisane bije mocniej niż słowo mówione. pokazały to minione wieki i nadal pokazuje świat współczesny. śmierć za życia nie musi jednak oznaczać ‘śmierci po śmierci’. i tak oto wskrzeszamy miłosza.