głód

waham się nad notatką, pisać nie pisać? ogólnie rzecz biorąc, wahanie jest wpisane w mój charakter i ma związek z wrażliwością na bodźce. im więcej bodźców, tym więcej wahania. otóż w ostatnich dniach takim silnym bodźcem stał się dla mnie film produkcji norweskiej z 1966 roku, noszący tytuł „głód”.

wspomniane dzieło, irytowało mnie od samego początku. główny bohater to młody pisarz tułający się po ulicach XIX wiecznego Oslo. na oczach widzów, ten wygłodzony biedny człowiek, stara się zachować resztki swojej godności, jak przystało na osobę inteligentną i literacko utalentowaną, ale także zdającą sobie sprawę ze swej postępującej degradacji społecznej. film przejmujący, tematyka uwierająca; przerażający chłód, brud i głód wyzierający z ekranu, ściera się z siłą ludzkiego umysłu i prowadzi zaciekłą ale dość wyrównaną walkę. szala wagi przechyla się wiele razy to na jedną to na drugą stronę.

opisywane przeze mnie dzieło to film otwarty. jego oddziaływanie zaczyna się w jakiś czas po wyjściu z seansu, kiedy zaczynamy rozważać mnogość aspektów w jakich nasze życie podobne jest do życia głównego bohatera. spośród wielu towarzyszących mi zdziwień, jedno wydaje się być wyjątkowo silne; otóż pokazane w filmie otoczenie pisarza zauważa jego pogarszającą się sytuację, a mimo to zdaje się udawać, że niczego nie widzi. ta wspólna cicha umowa, pewien rodzaj gry, który ma zapewnić młodemu człowiekowi zachowanie swojej dumy, paradoksalnie uniemożliwia mu wyjście z przeklętej sytuacji. tytułowy głód, choć dominujący, w żadnym jednak wypadku nie powinien być przez nas rozumiany dosłownie…

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *