Czy
zdajemy sobie sprawę z tego jak bardzo nasz mózg uzależnił się od dopływu
świeżych informacji? Czy jadąc kolejką miejską lub samochodem, skupiamy się na
widoku nieba, drzew i kropli wody na szybie, czy raczej na napisach widocznych
na reklamach, banerach informacyjnych czy też migoczących ekranach
elektronicznych? Czy potrafimy wytrzymać dostatecznie długo bez sprawdzania
świeżych informacji na portalach społecznościowych czy SMS-ów, albo wiadomości
ze świata? Otóż nie, kiedy tylko możemy poszukujemy wokół siebie informacji.
Nasz
mózg nieustannie zanurza się w przestrzeni słów i znaków, a z szeregu oddziałujących
na zmysły bodźców wybiera te, które są nośnikiem informacji, ignorując
jednocześnie wiele pozostałych i traktując je jako nieistotne. Np. słyszymy w
tramwaju niechcianą rozmowę telefoniczną, a nie zauważamy stukotu kół. Takie
wyostrzenie percepcji na informację wiąże się z różnymi zmianami ewolucyjnymi,
pozytywnymi i negatywnymi w skutkach. Niektóre z nich wydają się nadchodzić jednak
zbyt nagle, wraz z trwającą w najlepsze rewolucją technologiczną, i należy
zastanowić się w którą stronę popychają ludzkość. Spróbujmy.
Zmiany pozytywne
Mózg
współczesnego człowieka przystosowuje się do tego by działać coraz szybciej, a refleks
jaki posiadamy nie dotyczy umiejętności związanych z polowaniem czy ucieczką
przed dziką zwierzyną, ale reakcji ściśle intelektualnych, np. błyskotliwej konwersacji.
Czytamy i mówimy coraz szybciej, sprawniej gramy w gry komputerowe, udzielamy
błyskawicznych odpowiedzi na pytania ankietowe formularzy. Przyswajanie dużych
ilości nowych informacji oraz ich samoczynne uaktualnianie może się przekładać
– w pozytywnym sensie – na przydatność w pracy w korporacji. Obsługiwanie wielu
klientów jednocześnie, zachowywanie skupienia i duża odporność na stres, to
lepsza „wydajność” naszego umysłu. Takie rozważanie może nas łatwo doprowadzić
do wniosku, że wraz ze wzrastającą ilością zarządzanej przez nas wiedzy, zwiększa
się średnia pojemność informacyjna ludzkiego mózgu oraz inteligencja człowieka. Czy szybkie zarządzanie informacją
można wyćwiczyć podobnie jak sprawność palców w grze na instrumencie? Z
pewnością tak, chociaż mechanizmy biorące w tym udział są o wiele bardziej złożone
i angażują kilka zmysłów jednocześnie. Tak podejrzewam.
W
naukach zajmujących się badaniem zmysłów człowieka znane jest prawo Webera-Fechnera, które mówi o tym, że skala
naszej percepcji nie jest liniowa ale logarytmiczna, tj. słabym i silnym
bodźcom dajemy swoją uwagę, w podobny sposób, mimo iż różnią się swoją siłą. Bardzo
ciche dźwięki słyszymy lepiej niż niejeden sprzęt nagrywający (dodatkowo ucho
ma umiejętności słyszenia selektywnego), ale możemy również brać udział w
głośnych koncertach rockowych, i choć bywa, że tracimy potem słuch na
kilkanaście godzin, nasz organizm regeneruje się i nie okazuje objawów „przesterowania
układu nerwowego”. Podobnie rzecz ma się z widzeniem. Dzięki dobrym
możliwościom oka widzimy obiekty o bardzo słabej jasności, takie jak gwiazdy na
nocnym niebie, możemy też bez ochrony spojrzeć na silne światło słoneczne, co
przy krótkiej ekspozycji, nie niszczy naszego wzroku, choć oczywiście może nas
chwilowo oślepić. Jest to wspaniałe dostosowanie ewolucyjne do różnorodności
bodźców, ale jednocześnie pułapka dla naszej niefrasobliwości, gdyż powtarzanie
zbyt silnych bodźców może nas przyprawić o uszkodzenie narządu zmysłu.
Obecnie
wyróżnia się pięć zmysłów podstawowych: wzrok, słuch, smak, węch i dotyk, a
także kilka dodatkowych, takich jak zmysł odczuwania bólu, temperatury,
napięcia mięśni i ułożenia ciała, zmysł równowagi i wreszcie poczucie upływu
czasu (Za Wikipedią). Tworzy to tablicę 10 zmysłów, które można rozszerzyć o
kolejne, nieco mniej sprecyzowane. Gdyby mózg nie był pobudzany przez dłuższy
czas, choć przez jeden z wymienionych, nasze zachowanie mogłoby się znacząco
zmienić. Moglibyśmy utracić czucie w jego obrębie, (np. zdrętwienie, brak
kontroli nad kończynami), stracić poczucie skali przyjmowanych bodźców lub
nawet mogło by to doprowadzić do obłędu. Przykładem jest tutaj komora bezechowa,
gdzie w zupełnej ciszy, poniżej zera decybeli, słyszmy szum własnej krwi i
pulsowanie serca. Brak bodźców zewnętrznych doprowadza nas do niepokoju, odcięcia
od rzeczywistości, wreszcie mózg zaczyna ulegać chaosowi i ‘awarii’. Godzinne
lub dłuższe pozostawanie w zamkniętej komorze bezechowej może powodować stan
lęku, histerię i inne zaburzenia psychiczne, również nieodwracalne. Co więc
dzieje się w naszym mózgu, kiedy jego ośrodki nerwowe są niedostatecznie pobudzane,
mimo że pozostajemy aktywni? Moja odpowiedź jest następująca: mózg
samoczynnie dąży do powrotu stanu pobudzenia, tak aby nie utracić kontroli nad
zmysłami.
Pozyskiwanie i przetwarzanie informacji, traktowanej jako zespół
bodźców płynących do mózgu od narządów zmysłów, szczególnie wzroku i słuchu,
jest więc normalnym procesem zapewniającym naszemu umysłowi zdrowie i nieustanną
sprawność.
Zmiany negatywne
Czy informacja jaką
wypełniamy nasze życie zacznie nas kiedyś wyniszczać?
Czy na wzór słynnego powiedzenia „jesteś tym co jesz” słuszne jest analogiczne
stwierdzenie, ‘jesteś tym o czym czytasz’, lub ‘jesteś tym co oglądasz”?
To, jakiej informacji poszukujemy, określa naszą osobowość. Jedni całe dnie
spędzają na przeglądaniu filmików na Youtube i oglądaniu zabawnych memów, jest
to dla nich relaksujące i satysfakcjonujące. Inni podążają drogą silnych
emocji, czytają materiały dotyczące zbrodni, skandali, również politycznych,
światowych katastrof, teorii spiskowych albo też poświęcają się ezoteryce czy
duchowości religijnej. Dużych emocji, choć wąskiemu gronu odbiorców, mogą też
przysporzyć materiały naukowe i popularno-naukowe. Nie rozstrzygam tutaj tego, który
z wymienionych typów informacji jest dla nas lepszy, można jednak uszeregować
ich rzetelność (wiedza naukowa vs. ‘fakenewsy’) a także wpływ na nasz rozwój
osobowościowy. Zauważam wielki wpływ „złych” i płytkich treściowo wiadomości na
jakość naszego samopoczucia, jeśli jednocześnie zaburzone zostają proporcje
pomiędzy „złem” a „dobrem”.
Zapełnianie i
przepełnianie mózgu informacjami to w dzisiejszej cywilizacji, prawdziwa
katastrofa… Nie dość, że nie zostaje nam wiele miejsca na refleksję nad sobą, to
jeszcze brakuje nam spokoju i harmonii wewnętrznej.
W jakim punkcie na
skali rozwoju informacji znajduje się obecnie świat? Wedle mojej prywatnej
teorii, jesteśmy obecnie w fazie rewolucji informacyjnej, która nakłada się
czasowo z ciągle trwającą, rewolucją technologiczną. Staje się ona jednak coraz
ważniejsza, jeśli chodzi o przyszłość świata. Informacja to nie tylko wiedza
wpływająca na rozwój intelektualny i postęp naukowy. Informacja to również
narzędzie do walki politycznej, gospodarczej, do podporządkowania sobie ludzi w
wielu sferach społecznych. Początkowe zachłyśnięcie się możliwościami
wynikającymi z szerokiej oferty Internetu, oraz z dostępnością do jego olbrzymich
zasobów, zaczynają ustępować niepokojom i obawie, że „wiele informacji” nie
oznacza wcale postępu. Dostęp do prawdziwej i wartościowej wiedzy staje się na naszych
oczach dobrem elitarnym. Ocena informacji wymaga jej weryfikacji, odpowiedniej
ostrożności i mechanizmów obronnych w umyśle, których nikt z nas nie nabywa w
trakcie nauki szkolnej, czy na kursach i warsztatach. Przeciwnie, telewizja i
pozostałe media bombardują nas reklamą i propagandą, sterują naszymi emocjami i
podprogowo programują nasze reakcje odruchowe. Sztuczek jest tutaj wiele,
podobno dwadzieścia razy odtworzona reklama, której wysłuchamy, lub którą
obejrzymy nawet częściowo uważnie, zaczyna na nas oddziaływać, bez naszej
zgody! Mnogość scen brutalnych w mediach,
wpływa na wzrost agresji przejawianej w życiu codziennym, co pokazały już wiele
lat temu badania nad programami emitowanymi w dawnej Jugosławii. Wojna jaka
wybuchła na terenie tego kraju mogła być wynikiem większej niż w pozostałej
części Europy skali brutalności pokazywanej w telewizji publicznej, w godzinach
największej emisji programów. Nie podam niestety źródła takich badań, ponieważ
nie są one udostępniane jawnie, informacje te posiadam jednak od ludzi
pracujących w telewizji.
Podobnie źle się dzieje
w nauce szkolnej, co jest moją prywatną opinią. Idziemy w stronę uatrakcyjniania
zajęć szkolnych i zasypywania uczniów wielością drobnych i ciekawych
informacji. Wszystkiego można teraz dotknąć, zobaczyć modele trójwymiarowe i interaktywne
wizualizacje zjawisk. W natłoku drobnych wrażeń umyka często zasadnicza refleksja
na temat tego jaka jest natura obejrzanych eksperymentów. Barwne ciekawostki
wprawdzie przykuwają uwagę dzieci i młodzieży, ale przesłaniają całkowicie
podstawowe treści nauczania, i stoję tutaj na straży, że mniej a lepiej, jest w
tym przypadku mądrzej.
Doszliśmy właśnie do
hasła „przebodźcowanie”, które zdaje się być najważniejsze, w kontekście całego
artykułu. Czy nasycanie się informacją nie prowadzi nas ze stanu
niedostatecznej wiedzy, do równie niepożądanego stanu jej nadmiaru? Czy lepsza informacja
poprawia nasz dobrostan?
Rewolucja informacyjna, panowanie Internetu i komunikacji
cyfrowej
„Człowiek zatem wie
coraz więcej o sobie, jak i o świecie. Pytanie tylko, czy wiedza ta istotnie
pomaga mu żyć? Obserwując codzienność można by wręcz dojść do wniosku, że
przeszkadza. Coraz więcej rzeczy się boimy (począwszy od chorób, na terroryzmie
kończąc), mamy coraz większą świadomość własnych ograniczeń, w efekcie
częstokroć stajemy w sytuacji zagubienia wobec własnego jestestwa.”[1]
Czy
stosowanie używek w celu zwiększenia zdolności postrzegania, analizy oraz dla
lepszej pamięci nie wyniszcza nas emocjonalnie i fizycznie? Czy nie wpędza nas
w uzależnienie? Czy poza lepszymi wynikami i efektywności w pracy nie niszczy jednak
więzi międzyludzkich, i tej części naszej natury która odpowiada za ich
pielęgnowanie? Czy zwiększanie naszych zasobów wiedzy i szybkości z jaką nią
operujemy nie przybliża naszej natury do oglądanych w kinie fantastyczno-naukowym
androidów? Wreszcie czy wspaniałe możliwości intelektualne gwarantują nam
szczęście? L.P.
[1] Marcin Jurzysta, Uzależnienie
od informacji czy uzależnienie od nowych technologii? Czyli jak to działa i jak
się ustrzec? Media i Społeczeństwo 1/2017