wytrwałość

im dłużej żyję, a mogę wreszcie powiedzieć, że żyję dość długo, otóż im dłużej żyję tym bardziej rozumiem, że do upragnionych celów dochodzą tylko nieliczni. zresztą kwestia  ‚upragnionego celu’ nie jest wcale jasna, bo co to znaczy, że na osiągnięciu czegoś nam bardzo zależy? owszem, chciałabym wygrać w totka co najmniej milion, nie jest to jednak życiowy cel, choć mógłby to być sposób na jego osiągnięcie. marzy mi się też wyjazd na malediwy i beztroski miesiąc wakacji, ale celem nie są bynajmniej słynne wyspy tylko towarzysząca im beztroska i oderwanie się od wszelkich kłopotów.

taki cel można zrealizować dość łatwo spędzając dzień w kompleksie spa, pośród saun i łaźni parowych, z relaksującym masażem i seansem aromatycznym; albo też wyjeżdżając z namiotem w odległy od miasta pas dzikich bałtyckich plaż, gdzie można się bawić  w rozbitków z odludnej wyspy. przypuszczalnie po kilku dniach okaże się, że nie potrzeba nam wcale miesiąca, bowiem kilka dni z dala od świata i jego dobrodziejstw w zupełności nam wystarcza.

co innego wydanie książki… pisząc ‚książka’, nie mam na myśli dodatku do gazetki reklamowej zredagowanej z okazji dni pizzy, ani antologii uzbieranej z dzieł piętnastki znajomych, ale tomiku grubego, pachnącego farbą drukarską, w lśniącej okładce, takiego który da się wozić ze sobą jak stary czy nowy testament. i gdybyż wystarczył tu jedynie talent, byłoby cudownie, tak wielu ludzi jest utalentowanych. ale nie, nie wystarczy. potrzebna jest wytrwałość.

wytrwałość do tego, żeby przetrwać przypuszczalnie, długie lata bez sauny i urlopu na malediwach, ba! nawet bez czasu na wyjazd pod namiot z rodziną. wytrwałość do pracy ‚po nocach’ spędzanych na korekcie rękopisu, a potem niemożebnie słonecznych dni za szczelnie zasłoniętymi żaluzjami. wytrwałość do siebie samego, kiedy nadchodzą chwile, w których całkiem się nie wie co się powinno wiedzieć, a czym nie należy się zbytnio przejmować. trzeba mieć wreszcie wytrwałość, do tego, żeby nie zatracić swojego celu w obliczu piętrzących się papierkowych i finansowych trudności.

a jak się już ma tę upragnioną książkę w dłoni, oby tylko nie zawyrokować z kwaśną miną jak świetlicki, że mistrz gałczyński, będąc w tym samym co on wieku osiągnął o tyleż więcej. bo na cóż nam wtedy owa wytrwałość, jeśli nie prowadzi ku samozadowoleniu?

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *