w nielicznych wolnych chwilach, kiedy siedzę i grzebię w poetyckich zasobach internetu i podczytuję to i owo ze świata jej twórców, nachodzi mnie taka oto myśl. otóż żyjemy w czasach, w których modernistyczny świat za przyzwoleniem ogółu dokonuje cichego mordu na poecie. akt ten dzieje się w wyrafinowany sposób, poprzez dostarczenie twórcy wszelkich niezbędnych do życia produktów i podniet, jednak w ilości przewyższającej jego skromne potrzeby.
kolejna moja myśl jest taka; najważniejsze z muz, jakie inspirowały całe pokolenia poetów i prozaików nosiły wspólne imię „b r a k”. był to więc: brak miłości, ojczyzny, brak pokoju, wolności albo też brak alkoholu. (wiem, że to oczywiście uproszczenie, ale przecież dość trafne.) tak więc właśnie z braku, z tęsknoty za bliskimi sercu osobami, za stanem swobody, za ulgą jaką niesie posiadanie dóbr doczesnych, wreszcie z braku zajęcia (sic!) powstawały najciekawsze twory poetyckie.
współczesny świat ze swoim dobrostanem zmienia więc „optykę” przez jaką przyszło spoglądać na świat twórcom kultury. najwięksi z nich staczają się po pochyłej równi dobrobytu niczym kule bilardowe, i to coraz szybciej, zgodnie z prawami fizyki. uzyskując popularność, tracą ostatecznie siebie samych.
Jak byłem małym dzieckiem, wszystko czułem, ale nic nie wiedziałem. Teraz wszystko wiem i nic nie czuję. j.kosiński