dawnymi czasy obchodzono w Polsce dzień dożynek, Matki Boskiej Zielnej i ogólnie święto dziękczynienia za plony. bywało rozmaicie, a to dziesięć lat chudych, to znowu tłustych, chociaż jak to w polskiej rzeczywistości normalne, tłustych chwalić zanadto nie należało.
zastanawiam się jednak jakie obecnie lata nastały na polskiej niwie poetyckiej. trudne to dla mnie pytanie, bo zajmując się poezją [i to dość wybiórczo] od lat zaledwie kilku, niespecjalnie odnieść się mogę do czasów minionych. nie wiem zatem czy jest lepiej, czy gorzej niż bywało w przeszłości. zgaduję jednak, że dzięki rewolucji internetowej mamy obecnie czas poetyckiej klęski urodzaju.
czy to zjawisko pozytywne? w scenerii poezji, jako aktywności wysoce elitarnej, zrozumiałe staje się nadejście rewolucji „maluczkich”. a ponieważ wszystkie zjawiska w naturze mają jakiś cel, pewnie i ten za jakiś czas uda się wyjaśnić pod kątem płynących z niego korzyści. ja w każdym razie taką rewolucję popieram. myślę nawet nad chwytliwie brzmiącymi hasłami:
poezja dla ludu! poeci wszystkich krajów łączcie się!
reasumując, nadchodzi nowa jakość poetycka, nowe czasy. czy będą się one przejawiać rzeczywiście szerszym zainteresowaniem społecznym dla poezji? nie wiadomo. wiadomo w każdym jednak razie, że dorodne pieczarki potrzebują dobrego obornika.