a echo powtarzało…

Od pewnego czasu jestem bardzo wyczulona na wszelkie książki mające w tytule, podtytule lub choćby opisie hasło „przewodnik literacki”, więc gdy zobaczyłam „Mazurskie echa. Przewodnik literacko-historyczny po Pojezierzu Ełckim i Mazurach” nie wahałam się i wydałam kilkanaście złotych… Na przesyłkę czekałam kilka dni. Gdy przyszła cienka broszurka, jeszcze niczego nie podejrzewałam. Zabrałam się do lektury mając w głowie takie nazwiska jak Gałczyński, Wiechert, Wańkowicz, Kajka. Jakież było moje zdziwienie, kiedy okazało się, że nie mam do czynienia z żadnym przewodnikiem, tylko zbiorkiem „wierszy” niejakiego Jerzego Cichowicza, „wzbogaconym” krótkim szkicem o „turystycznej historii powojennego Ełku”. Niby wszystko pięknie – lokalnych twórców warto przypominać i promować, a każdy okres w historii wart jest udokumentowania. Niestety, mamy tu do czynienia ze zwykłą grafomanią:
Rzeka Ełk płynie jak wąż kręta
Z poszumem skrzydeł mew
W stu kilometrach robi zakręty.
Wodniku, czy słyszysz jej śpiew?

(…)
Po co się pchasz za granicę
Lub tułasz się pośród gór,
Przybądź na ełcką stanicę,
Która nocleg da ci na mur.

[Stanica PTTK}

Od brzegu do brzegu
Mazury spowite w śniegu,
Czwartego grudnia brodziłem po wodzie,
a w styczniu sankami po lodzie.

W Wiżajnach temperatura minus 33.
Co będzie dalej, kto to wie?
I Mazury z tego powodu
wyglądają jak sopel lodu.

[Mazury w styczniu]

I tak dalej, i tak dalej… W zasadzie trudno znaleźć coś, co czytałoby się chociażby bez zażenowania. A ów wspomniany szkic? Sprowadza się do wywodu, jak to dobrze było kiedyś. Kiedyś, czyli za tzw. komuny. Jestem daleka od tego, żeby twierdzić, że okres ten należy przemilczać, że nic dobrego wtedy się nie działo – wprost przeciwnie, to czas bardzo ważny, choćby dlatego, że jest czasem życia kilku pokoleń Polaków i nie można im go po prostu wymazać z życiorysów. Ale też nie wolno idealizować tego okresu. Treść tego artykułu to jedno, dochodzi jednak do tego język, jakim jest napisany. Aż roi się od błędów wszelakiego rodzaju – gramatycznych, stylistycznych, redakcyjnych. Weźmy choćby taki fragment: „Od roku 1970 rozpoczęło się organizowanie licznych turystycznych wycieczek po kraju, na południe Polski, w góry i nad morze. w czasie wakacyjnym wrastało zapotrzebowanie na prowadzanie wycieczek kolonijnych po Mazurach oraz wycieczek zagranicznych dla turystów z krajów byłego obozu socjalistycznego i odwrotnie.” Konia z rzędem temu, kto mi wyjaśni o co chodzi z tym odwrotnie…
W sumie – książeczka kuriozalna, jedna z tych, przy których zastanawiam się, czy nie za łatwo wydaje się u nas różne rzeczy… Na przykład pieniądze na takie publikacje.

Jeden komentarz do “a echo powtarzało…

  1. Doskonale Cię rozumiem, ale spróbowałam postawić się w sytuacji czytelnika, który zwykle nie obcuje z poezją. Dla wielu osób poezja dzieli się na dwie kategorie – rymowanki i wiersze z pewnością mądre, których nie da się zrozumieć (takie nieco szkolne spojrzenie). Wiersz rymowany, w którym nie ma wyszukanego słownictwa, trafia do większego grona odbiorców w różnych grupach wiekowych. Tak samo jest przecież z muzyką. Nie twierdzę, że jest to dobre, ale takie są fakty.
    Kto wie, co autor miał w głowie, pisząc ten przewodnik. Może się starał, ale mu nie wyszło (wiem – marne usprawiedliwienie).

    Ostatnio natknęłam się na mężczyznę, który zajmuje się copywritingiem. Oprócz tego pisze wiersze okazjonalne – to dopiero była masakra. I ludzie jeszcze za to płacą.

Dodaj komentarz