kadr z kiepskiego filmu

I znów nie będzie to „przeczytanka”, tylko „napisanka”. Dużo dziś o rocznicy wprowadzenia stanu wojennego – wiadomo, 13 grudnia. Ale też w tym roku wyjątkowo boli ta data, coraz mocniej uwierają te wspomnienia. Nie da się psuć świata bezkarnie, coraz mocniej to czujemy, strach narasta…

W zeszłym roku wspomnienia mocniej zaczęły wchodzić do moich wierszy – zdałam sobie sprawę, że żyłam swoim życiem, ale bardzo mocno determinowanym przez „czasy”. Cóż, mogę tylko powtórzyć za Szymborską:

Jesteśmy dziećmi epoki,
epoka jest polityczna.

Wszystkie twoje, nasze, wasze
dzienne sprawy, nocne sprawy
to są sprawy polityczne.

(W. Szymborska, dzieci epoki)

Mogę robić, a właściwie pisać, swoje. Więc piszę, przestałam się nawet bronić przed panoszeniem się wspomnień w wierszach. A grudzień 1981 w mojej pamięci (wspartej dziennikiem, który akurat z tego czasu się zachował) zapisał się tak:

grudzień 1981

matki nie ma bo umarła. ojca nie ma bo żyje. jest grudzień. tamten
chłopak uśmiechnął się dzisiaj. to jest najważniejsze. ważniejsze
nawet niż to że wygraliśmy turniej drużyn i że śni się
wojna. czołgi prosto ze snów wyjeżdżają na ulice. widok z okna

jest jak kadr z kiepskiego filmu. brakuje tylko szarika.
niedzielny poranek bez teleranka stał się faktem. aktem
odwagi jest napisać sprejem wron won za don i wpiąć opornik
w bury sweter. godzina milicyjna trwa osiem godzin. zimno.

ludzie dają więcej ciepła niż koksowniki.

koksownik-na-poniatowskimPamiętam takie sceny – żołnierze przy koksowniku, na moście Poniatowskiego, niedaleko… Fot. PAP/CAF

Dodaj komentarz