Kto się boi Zofii Nałkowskiej?

Czytam sporo różnych książek biograficznych. Trochę dlatego, że jest mi to potrzebne, a trochę dlatego, że lubię. Najwięcej, rzecz jasna, książek o pisarzach i poetach. Jakiś czas temu zobaczyłam, że ukazała się biografia Zofii Nałkowskiej, przygotowana przez edytorkę jej dzienników, Hannę Kirchner. Jako, że postać bardzo ciekawa, a Dzienniki przeczytałam z dużą przyjemnością, wystosowałam pismo do stosownego „św. Mikołaja” i dostałam… I już w momencie, kiedy Nałkowska albo życie pisane trafiło do moich rąk zadałam sobie pytanie „czy ja na pewno chcę tyle wiedzieć o Nałkowskiej? Księga formatu 16×24 cm, licząca blisko 900 stron przeraziła mnie na tyle, że na czas jakiś odłożyłam ją na półkę. Ostatnio zdjęłam i zaczęłam się przez nią przedzierać… I stwierdzam, że po przeczytaniu Dzienników i wyczerpujących komentarzy do nich, autorstwa właśnie pani Kirchner, lektura tego tomiszcza nie ma dla mnie większego sensu… Wieje nudą, niestety, ciekawy bohater to nie wszystko.

Dodaj komentarz