krakowskie gadanie

Okazało się, że „dzięki” kolejarzom z tzw. przewozów regionalnych, muszę zmienić plany i jechać do Zakopanego innym pociągiem, a skutek tego jest taki, że choć nie miałam jakoś ochoty na dłuższą przerwę w Krakowie, spędzę tam kilka godzin. Jakoś nie mam chęci na rynek, Wawel i inne znane szlaki, nawet Kazimierz jakoś mnie nie kusi. W Muzeum Narodowym akurat żadnej porywającej wystawy czasowej (a rok temu o tej porze była Abakanowicz…) Więc co? Pierwsze co przyszło mi do głowy to Madonna z Krużlowej – rzeźba zupełnie niezwykła, jedna z tzw. Pięknych Madonn. Pamiętam, jak kilka lat temu trafiłam do maleńkiej Krużlowej i tam pierwszy raz zobaczyłam kopię. Nawet replika robi ogromne wrażenie, jednak dopiero zobaczenie oryginału to przeżycie. Kawałek lipowego drewna, nieco ponad metr wysokości i bogactwo gotyku porównywalne z wielkimi katedrami. Od 2007 roku znalazła wreszcie miejsce stałej ekspozycji, w wyremontowanym Pałacu Ciołka. Szkoda, że w muzeum, ale mały kościół w Beskidach nie był, niestety, bezpiecznym miejscem (kopia, którą można tam oglądać, jest już trzecią…). Ale pół dnia w dusznym muzeum dla jednej Madonny? Chyba jednak nie tym razem, może warto zobaczyć coś nowego. Na przykład „Rydlówkę” – sprawdzić czy udało się ocalić coś z klimatu Wesela i Młodej Polski – byłoby najbardziej literacko. Wola Justowska – krakowski odpowiednik Saskiej Kępy? Chyba jednak nie – przeczytałam ostatnio o pomniku na podgórskim placu Bohaterów Getta – kilkadziesiąt żeliwnych krzeseł rozstawionych na powierzchni placu. Tak, chcę to zobaczyć. Choćby dla równowagi po tych wszystkich sztampowych koszmarkach pomników papieskich które jak grzyby po deszczu wyrastają we wszystkich miastach, miasteczkach, a nawet wsiach naszego, pięknego mimo wszystko, kraju.
A może ktoś ma inny pomysł?

(fot. Ludwig Schneider)

Jeden komentarz do “krakowskie gadanie

Dodaj komentarz