kupa na środku pokoju czyli, wbrew pozorom, o poezji

Zachciało mi się poczytać poezję… sięgnęłam więc po jeden z tomików leżących na stosiku książek, które powinnam poznać. Nie było to moje pierwsze podejście do tych tekstów, ale uznałam, że skoro tyle osób tym się zachwycało, powalczę. I znów, niestety, po przeczytaniu kilku wierszy najzwyczajniej mnie zemdliło. Epatowanie ohydą i fizjologią ma dla mnie swoje granice. Nie twierdzę, że poezja ma mówić tylko o rzeczach pięknych i wzniosłych, bynajmniej. Bliskie jest mi stwierdzenie Grochowiaka „wolę brzydotę, jest bliżej krwiobiegu słów”, ale uważam, że fakt, iż każdy z nas robi kupę nie oznacza, że mamy ją robić gdzie nam się zachce – miejscem do tego jest toaleta. A jeśli zdarzy nam się zrobić ją gdzie indziej to należy ją sprzątnąć, a nie siedzieć nad nią, wdychać i przeżywać… A tomik, po który sięgnęłam (zmilczę jaki, słów szkoda) jako żywo z takim delektowaniem się kupą walniętą na środku pokoju mi się kojarzy. Jakoś mnie to nie kręci…

Dodaj komentarz