Nikodem Dyzma powraca

A książek do przeczytania wciąż więcej i więcej… I za każdą niemal przeczytaną książką stoją następne i wołają – „Mnie! Wybierz mnie!” A jeszcze chciałoby się wracać do tych już dawniej poznanych. Teraz mam pretekst, żeby wracać chociażby do niektórych. I tylko jak to zrobić, żeby wróciwszy sprawdzić tylko pewne rzeczy, a nie zaczytać się? Na szczęście nie wszystkie wciągają tak samo. Wśród tych powrotów ostatnio były m.in. „Pestka” Anki Kowalskiej i „Kariera Nikodema Dyzmy”. I o ile w „Dyzmę” wsiąkłam po raz kolejny, to „Pestka” mnie odrzuciła. Jej chaotyczna narracja chyba się nie obroniła. A z drugiej strony – może gdyby opowiedzieć to tak po prostu, „po bożemu”, od początku do końca to wyszłoby tylko pretensjonalne romansidło? Coś takiego w sumie stało się z filmem…
Więc wolę „Dyzmę”, który niczego nie udaje, dobrze opowiada dobrze wymyśloną historię. Właściwie nawet nie wymyśloną, więc tylko trochę straszno, że ta historia ciągle się powtarza…

Dodaj komentarz