W najnowszym numerze...

×

Wiadomość

Failed loading XML...
Russell Edson

Russell Edson (1935-2014) to poeta, którego chciałem przedstawić czytelnikom mojej rubryki w maju. Ale prezentacja kilku z jego wierszy będzie inna od dotychczasowych. Przyjmie formę krótkiego eseju, w którym pięć wierszy Edsona zostanie użytych jako ilustracje pewnych tez dotyczących tego rodzaju poezji, jaką tworzył Edson. Dlaczego ten zmieniony format? Jest kilka powodów. Po pierwsze, Oberlin University Press nie odpowiadała na prośby o pozwolenie na publikację kilku wierszy autora. Po drugie, sam Russell Edson zmarł trzy lata temu, w kwietniu 2014 roku, więc, co jest rzeczą oczywistą, nie mógłby mi udzielić takiego pozwolenia. Po trzecie, wydaje mi się, że typ wierszy pisanych przez Edsona wymaga jakiegoś wprowadzenia, tak by te wiersze miały dla siebie odpowiedni kontekst. W ten sposób, wplatając te wiersze w narrację dotyczącą „wiersza (pisanego) prozą”, możemy uniknąć komplikacji związanych z pogwałceniem praw autorskich.

Na wiersze Edsona natknąłem się przez przypadek, ale było to zauroczenie od pierwszego przeczytania. Mieszkałem jeszcze wtedy na wschodnim wybrzeżu Stanów Zjednoczonych i jak się wkrótce okazało, cztery razy w tygodniu przejeżdżałem przez zamożne miasteczko Darien w stanie Connecticut, gdzie Edson mieszkał, w drodze do pracy. Teraz pewnie czułbym się ośmielony by się z nim skontaktować, ale wtedy nie miałem takiej odwagi.

Edson, nieznany szerszej publiczności, był jednak poetą-instytucją. W ciągu kariery, która trwała ponad pięćdziesiąt lat, stał się, jak podkreślają krytycy, niekwestionowanym pionierem „wiersza pisanego prozą”. Czym jest taki wiersz i czym różni się od prozy poetyckiej?

Uciekniemy się tutaj do pomocy Roberta Hassa, przyjaciela Czesława Miłosza, który w swojej pracy zatytułowanej Mała książka na temat formy (nie taka mała, skoro rozdział nam potrzebny rozpoczyna się na stronie z numerem 385),  twierdzi, że początki „wiersza pisanego prozą” sięgają roku 1862, gdy Charles Baudelaire opublikował kilka ze swoich Petits poemes en prose, o których mówił tak: „są jak muzyka, ale bez rytmu lub rymu, na tyle giętkie i na tyle twarde by sprostać lirycznym impulsom duszy, falowaniom wyobraźni, a nawet wyrzutom sumienia.” Oczywiście taki sposób definiowania niczego nie wyjaśnia, bo dlaczego niby te same słowa nie miałyby definiować „zwykłej” poezji? Hass dodaje, że wiersze tego typu pojawiają się w czasach przeciwieństw, w czasach rozpadu przyjętych kategorii myślenia. Tak więc, w przypadku Baudelaire’a mamy do czynienia z artystą, który pisze wiersze w sytuacji, gdy proza realistyczna, i sam realizm, zaczyna zdobywać prestiż jako dominujący rodzaj literatury. Wiersz pisany prozą jest naturalnym dzieckiem tego czasu, a jednak drwi sobie z reguł narracji i opisu, z logiki wywodu, z wymogów argumentacji, z klarowności kompozycji, a więc z podstawowych wyróżników klasycznej prozy. Chodziło o to, by zakwestionować ustalone oczekiwania dotyczące efektów prozy. I to właśnie jest krótką genezą „wiersza pisanego prozą”. Co to znaczy w praktycznym ujęciu to to, że takie wiersze, jak reszta poezji, nie są niewolniczo przywiązane do dwóch niezmiennych marginesów. Ponadto, są z reguły krótkie, unikając w ten sposób ryzyka popadnięcia w pułapkę „stawania się prozą” i jednocześnie nie zamieniając się w prozę poetycką, która jest objętościowo bardziej imponująca.

Hass podkreśla, że historia tego gatunku literackiego była na początku niemal całkowicie domeną Francuzów. Pierwsza amerykańska pisarka, którą można uznać za propagatorkę tego rodzaju pisania to Gertrude Stein. Jej Czułe Guziki (1914) transplantują na pole literatury poetykę kubizmu, fascynację deformacją i fragmentacją, mieszanie perspektyw, przekrzywianie rzeczywistości.

Wśród przedstawicieli innych tradycji literackich, Hass wyróżnia takich autorów „wierszy pisanych prozą” jak Franz Kafka, Jorge Luis Borges, Italo Calvino, Tomas Tranströmer czy nasz Zbigniew Herbert. Zauważmy, że kilka z tych nazwisk nie jest rutynowo łączonych z poezją. Wspólnym mianownikiem wielu spośród ich utworów jest to, że ograniczone są do jednego akapitu, przyjmują formę bajki, filozoficznej medytacji lub przypowieści, są hybrydą szukającą zaczepienia na pograniczu gatunków, stylów, typów wrażliwości.

Wiele z tych cech i zjawisk zasygnalizowanych powyżej stanie się znakiem rozpoznawczym wierszy Edsona. Edson poświęci pisaniu „wierszy prozą” swoją całą literacką karierę, od debiutu w 1960 roku aż do śmierci. Zasłuży sobie po drodze na przydomek „ojca chrzestnego” tego gatunku literackiego po drugiej stronie Atlantyku. Na przykładzie jego wierszy można prześledzić, jak w jakimś klinicznym eksperymencie, wyróżniki takiego rodzaju pisania. Tak więc, po pierwsze, „wiersze prozą” pisane przez Edsona zdają się rozwijać według linearnych schematów narracyjnych, ale robią to albo niedokładnie albo nie do końca albo wbrew podstawowym oczekiwaniom. Obiecują prozę, by nigdy nie spełnić tych obietnic. Spójrzmy na przykład na następujący, szeroko cytowany wiersz:

 

Weźmy pod uwagę

Weźmy pod uwagę farmera, który wybiera sobie za ukochaną
swój słomkowy kapelusz; albo staruszkę, która uważa stojącą
lampę za syna; albo młodą kobietę, która wyznaczyła sobie zadanie
zdarcia swojego cienia ze ściany...

Weźmy pod uwagę starą kobietę, która zamiast butów nosi wędzone
krowie ozory i chodzi po pastwisku zbierając do fartucha krowie placki;
albo lustro, które pociemniało z wiekiem i zostało podarowane ślepcowi,
który spędzał całe noce wpatrując się w nie, co zasmucało jego matkę,
przejętą tym, że jej syn jest tak próżny ...

Weźmy pod uwagę mężczyznę, który usmażył sobie na kolację bukiet róż,
a jego kuchnia pachniała jak płonący różany ogród; albo tego człowieka,
który przebrał się za mola i zjadł swój własny płaszcz, a na deser podał
sobie schłodzony kapelusz ...

 

Z pewnością zaskakuje nas wyobraźnia autora, ale jeszcze bardziej intryguje nas pytanie „co dalej?” Czytelnik otrzymuje początki opowieści, które muszą wystarczyć. Zakąska staje się całym posiłkiem. Czytając prozę, spodziewamy się, że odbędziemy podróż w kierunku „większego” zrozumienia, opierając ten rodzaj świadomości na naszej znajomości konwencji rządzących prozą. Wiersze Edsona sprzeciwiają się takim konwencjom. Mówią za mało, w miejsce stopniowej akumulacji znaczeń proponują ich agregat, nonsens nabiera sensu gdy uderza w czytelnika bez żadnych wyjaśnień, niedopowiedzenie jest meritum przekazu.

I tak wiersze Edsona, pozornie proste, brzmiące tak jakby je napisało dziecko (ale z dość wyrafinowaną wyobraźnią) lub cudzoziemiec uczący się języka, komunikują niemożność komunikacji, stwarzając nowe obrazy z prostych, znajomych słów, a rezultat to często sytuacja, która przeczy zdrowemu rozsądkowi, ale nie rezygnuje przy tym z odkrywania ukrytego sensu. Jest w tym rodzaju pisania pewne pokrewieństwo z surrealizmem. Spójrzmy na mój ulubiony wiersz o jesieni, to znaczy o czymś co z jesienią ma niewiele wspólnego:

 

Jesień

Był sobie raz mężczyzna, który znalazł dwa liście
i trzymając je przed sobą wszedł do domu, mówiąc
swoim rodzicom, że jest drzewem.

A oni na to powiedzieli, by wyszedł na podwórze i
przestał rosnąć w pokoju gościnnym, bo jego korzenie
mogą zniszczyć dywan.

On odrzekł, że żartował, że wcale nie jest drzewem,
i upuścił liście.

Ale jego rodzice stwierdzili, popatrz, już jest jesień.

 

Obraz jest zabawny i przerażający zarazem. Rodzice powinni rozumieć swoje dzieci lepiej niż ktokolwiek inny. I rozumieją. Skoro syn chce być drzewem, czemu nie. To w końcu ich syn. Wiersz przemawia jednak równocześnie przeciwko zakorzenieniu, ale w przewrotny sposób. Wiersz zachęca nas do zrozumienia jak bardzo jesteśmy ofiarami naszych własnych metafor, naszego sposobu rozumienia samych siebie. Coś co ma pomóc w komunikacji z innymi, staje się główną przeszkodą w tej komunikacji.

Edson niechętnie odnosił się do identyfikowania jego wierszy z surrealizmem. Krytycznie podchodził do postulatu „automatycznego pisania” proponowanego przez Bretona i do jego zdaniem aroganckich twierdzeń surrealistów o uwolnieniu wyobraźni. Powiedział w jednym z wywiadów, że Breton nie wymyślił wyobraźni, a jego własne wiersze nie mają z surrealizmem nic wspólnego. Mężczyzna, który się żeni z własnym butem, kobieta, która rodzi żabę, syn, który przekonuje rodziców, że został drzewem, ale nie może ich przekonać, że kłamał mogą się wydawać wzięci żywcem z arsenału surrealistów, ale filozofia podpierająca jego wiersze oparta jest na zupełnie innym rodzaju rzemiosła. Nie ma tu miejsca na automatyczne pisanie lub strumień świadomości. Jest za to imperatyw opisywania sytuacji niezwykłych przy użyciu prostego, precyzyjnego języka i racjonalnego sposobu narracji nawet jeśli opisywane zjawiska są zupełnie irracjonalne. Proste, prawda? Jak sam Edson podkreśla, „Każdy może pisać tak jak ja jeśli tylko zechce. Ja robię to cały czas.” Pisanie jest sposobem na nabranie dystansu do świata i do siebie samego. O tym jest następny wiersz.

 

Odległość i pamięć

To stwierdzony naukowo fakt, że każdy, kto nabiera dystansu, staje się mniejszy.
W końcu maleje do tego stopnia, że można go dostrzec jedynie przy pomocy
teleskopu albo mikroskopu, jeśli zależy nam na intymności...

Jest jednak taki krytyczny punkt, za którym każdy, kto nabrał się na dystans, musi
zniknąć raz na zawsze, bez żadnej nadziei na powrót, zostawiając po sobie tylko
wspomnienie, że kiedyś istniał.

Jest jeszcze sztuka pisania, tak że nie można mieć pewności czy ten ktoś zniknął
 na końcu pola widzenia, czy też był kimś stworzonym z atramentu na kartce papieru...

 

Może, abstrahując od kwestii formalnych, należałoby wspomnieć, że wiersze Edsona były często wymierzone w samozadowolenie zamożnej amerykańskiej klasy średniej. Edson mieszkał w jednym z najbogatszych zakątków Ameryki. Miasteczko Darien ma największy procent mieszkańców zatrudnionych na lukratywnych stanowiskach na Wall Street. Ich świat bogatych przedmieść jest uładzony, uporządkowany, pełen pisanych i niepisanych zasad, w zasadzie nie do przeniknięcia dla obcych, broniący do siebie dostępu, strzegący swoich sekretów, panicznie bojący się skandali. Wiele z wierszy Edsona celowo próbuje przebić ten balon samozadowolenia, sztucznej etykiety, nienaturalnej uprzejmości, która wcale nie musi oznaczać życzliwości dla gorzej ustawionych w życiu. Stąd biorą się w wierszach Edsona, jak tłumaczył mi znajomy amerykański poeta, wulgaryzmy, obrazy seksualnej perwersji czy szokujące pomysły, które podważają wyidealizowany obraz amerykańskiej rodziny. Następny wiersz to jeden z przykładów tego nurtu w twórczości Edsona.

 

Kobieta przy kości marzy o mężczyźnie

Była sobie raz gruba baba, która przebrała się za
grubą babę.

Po co? westchnęła jej matka.

Bo ludzie pomyślą, że to szczupła kobieta przebrana
za grubą babę.

No i co z tego? westchnęła jej matka.

A wtedy mężczyzna weźmie mnie za żonę, gdyż wielu
mężczyzn lubi szczupłe kobiety.

A wtedy co? westchnęła jej matka.

Wtedy zrzucę przebranie, a on zobaczy, że za jedną
grubą babą kryje się następna gruba baba.
Dojdzie do wniosku, że jestem cebulą, a nie kobietą.
Pomyśli, że ożenił się z cebulą (co jest jeszcze jednym
przebraniem), powiedziała gruba baba.

A co potem? westchnęła jej matka.

On wykrzyknie, jaja jak arbuzy, cebula z cipką.

 

Wypada już zakończyć tę krótką prezentację jednego z moich ulubionych amerykańskich poetów. Nie wiem czy moje wyjaśnienia odrębności „wiersza pisanego prozą” cokolwiek Państwu wyjaśniło. Wiem natomiast, że wiersze Edsona dowodzą wagi i roli wyobraźni, podkreślają potrzebę innego spojrzenia, wybijają nas z rytmu utartych przyzwyczajeń. A to chyba powinno wystarczyć by zachęcić do ich czytania. Jest w tym i smutek i radość.

 

Antymateria

Po drugiej stronie lustra jest odwrotny świat, w którym
szaleńcy odzyskują rozum; w którym kości wygrzebują się
z ziemi i wracają do początku, do śluzu miłości.

A wieczorem słońce jakby nigdy nic wschodzi.

Kochankowie płaczą, bo są o dzień młodsi i wkrótce
dzieciństwo okradnie ich z przyjemności.

W takim świecie jest dużo smutku, który, rzecz jasna,
jest radością.

Janusz Solarz

 

Aktualny numer - Strona główna

Powrót do poprzedniej strony


© 2010-2019 Stowarzyszenie Salon Literacki.
Kopiowanie treści zawartych w serwisie wyłącznie za zgodą Redakcji i podaniem źródła pod cytowanym fragmentem, w przypadku portali internetowych - linkiem do serwisu salonliteracki.pl.