Drukuj
Matthew Dickman

Matthew Dickman (ur. 1975) dorastał w Portland w stanie Oregon. Ukończył studia magisterskie “creative writing” w prestiżowym programie Michener Center na uniwersytecie stanowym w Austin w Teksasie. Jego pierwszy wybór wierszy, obsypany nagrodami All American Poem, został wydany w 2008 roku. Drugi, Rewolwer Majakowskiego, ukazał się cztery lata później. Jego poezja, jak precyzuje recenzja z Los Angeles Times, przypomina nam, że najlepsze z naszych wspomnień, te które zostają z nami do końca, dotyczą miłości, a jej styl nawiązuje do swobodnej frazy wierszy Walta Whitmana i Franka O’Hary.

Od książkowego debiutu, osiem z jego wierszy doczekało się publikacji w opiniotwórczym tygodniku New Yorker, co jest, zważywszy na wiek autora, osiągnięciem jakim nie mogłoby się pochwalić wielu starszych, bardziej renomowanych poetów. Ciekawostką jest to, że brat bliźniak poety, Michael, jest także uznanym poetą. Obydwaj wystąpili razem w 2002 roku w jednym z filmów Stevena Spielberga.

Prezentowane w tym miesiącu wiersze pochodza z tomiku All American Poem (2008) i ukazują się w Salonie Literackim za pozwoleniem autora.

Zapraszam do lektury.

Janusz Solarz


Tajemnicze ludzkie serce

Warzywa i owoce w Nowym Jorku to tylko warzywa i owoce,
pomarańcze i kapusta, seler i buraki, owoce granatu
z tysiącem pestek, marchewki i miód,
orzechy włoskie i trzynaście odmian jabłek.
W poniedziałek rano pójdę
do sklepu z sercem wewnątrz ciała, tak tajemniczym,
którego nigdy nie będzie mi dane trzymać
we własnych dłoniach, którego nigdy nie zrozumiem.
Jest inne od moreli i ziemniaków, od bladych
szparagów zawiniętych w wilgotną bibułę, ich czubki
jak główki zapałek, od bukiecików stokrotek, którym bliżej do
chwastów niż do kwiatów, od klementynek,
od pętełek kiełbasy i kurczaków wywieszonych
w oknie wystawowym, wyglądającym na ulicę gdzie moje serce
to prezes Stowarzyszenia Przypadkowych Pragnień, sekwencji
złożonych postanowień, tak tak i nie nie,
gdzie wybieram banany, korzeń imbiru, kilka gałązek
pietruszki, co robi ze mnie człowieka, sprawia, że jestem
obywatelem uprawnionym do głosowania, do noszenia broni, uprawnionym
by się gromadzić i zakochać.

 

Trouble (Zmartwienie) - Matthew Dickman

Zmartwienie

Marilyn Monroe wzięła wszystkie tabletki na sen jakie miała
ze sobą do łóżka w wieku trzydziestu sześciu lat, a córka Marlona Brando
zawisła w salonie w domu
swojej matki na Tahiti,
a Stanley Adams strzelił sobie w łeb. Czasem
zdarzy ci się popatrzeć na chmury lub drzewa,
a one wcale nie wyglądają jak chmury lub drzewa lub niebo lub ziemia.
Performerka Kathy Change
podpaliła się, a synowie Binga Crosby wystrzelili się
na zawsze z przemysłu muzycznego.
Zastanawia mnie czasem życie wewnętrzne misiów polarnych. Francuski
filozof Gilles Deleuze wyskoczył
z okna mieszkania do świata
i ze świata. Peg Entwistle, aktorka bez żadnych głównych
ról, skoczyła z litery H w napisie HOLLYWOOD
kiedy wszystko wydawało się białe i czarne,
a David O. Selznick był królem, kiedyś tam w 1933 roku. Ernest Hemingway
przyłożył sobie dubeltówkę do skroni w Ketchum w stanie Idaho,
a jego wnuczka, aktorka i modelka, wdrapała się na drzewo genealogiczne
i przedawkowała Phenobarbital. Mój brat otworzył
trzynaście plastrów Fentanylu i przyklejał je do swojej skóry
tak długo aż przestała być jego skórą. Podoba mi się
klangor gęsi gdy przelatują nad rzeką. Lubię
mydełka z hotelowych łazienek bo są takie piękne.
Sara Kane powiesiła się, choć Harold Pinter
przynosił jej róże kiedy jeszcze żyła,
z kolei Louis Lingg, niemiecki anarchista, podpalił lont do laski dynamitu
trzymanej we własnych ustach
chociaż minęło sześć godzin zanim
umarł, To było w 1887 roku. Ludwig II Bawarski utopił się
tak samo jak Hart Crane, John Berryman i Virginia Woolf. Jeśli
udajesz się w podróż, pamiętaj by zabrać ze sobą książkę do czytania,
szczególnie w pociągu. Andrew Martinez, działacz na rzecz nudystów, umarł
w więzieniu, nagi, z workiem
nałożonym na głowę podczas gdy w 1815 roku polski arystokrata i pisarz
Jan Potocki strzelił do siebie srebrną kulą.
Sara Teasdale łyknęła butelkę niebieskich tabletek
w jednej z tych ciepłych kąpieli
w których kilkunastu rzymskich cesarzy przecięło sobie żyły pod wodą.
Larry Walters stał się sławny
bo wzbił się w powietrze w fotelu ogrodowym firmy Sears unoszony przez
czterdzieści pięć balonów wypełnionych helem. Osiągnął wysokość 16 000 stóp,
a potem wylądował. Był człowiekiem który potrafił latać.
Strzelił sobie w serce. Rano wstaję z łóżka, myję
zęby i twarz, ubieram się w moje ulubione rzeczy.
Chcę być dla siebie dobry.

 

Grief (Żałoba) - Matthew Dickman

Żałoba

Gdy żałoba odwiedzi cię w postaci fioletowej małpy
zalicz się do grona szczęściarzy.
Poczęstuj ją tym co zostało
z twojej kolacji, odłóż na bok książkę,
którą miałeś zamiar skończyć,
i zrób miejsce by przysiadła na końcu łóżka,
a jej wzrok wędrował tam i z powrotem
od zegara do telewizora.
Nie czuję strachu. Była tu już wcześniej
i teraz potrafię rozpoznać jej chód
gdy zbliża się do domu.
Są takie wieczory kiedy, spodziewając się jej wizyty,
zostawiam otwarte drzwi, kładę się na plecach
i liczę jej kroki
z ulicy do ganku.
Dzisiaj przynosi ze sobą ołówek i arkusz papieru,
nakazuje mi zapisać
wszystkich, których kiedykolwiek znałem,
i dzielimy ich między żywych i umarłych,
by mogła wybrać na chybił trafił którekolwiek z imion.
Nastawiam jej ulubioną płytę Willie Nelsona,
ponieważ tęskni za Teksasem,
ale nie pytam dlaczego.
Podśpiewuje nieco,
tak jak mój brat gdy pracuje w ogrodzie.
Siedzimy przez dłuższą chwilę
i mówi mi jak niedorzecznie się sprawowałem,
płacząc w kolejce do kasy,
odmawiając jedzenia, nie myjąc się,
paląc i pijąc bez opamiętania.
W końcu obejmuje mnie
jednym z fioletowych ramion, opiera
swoją głowę o moją,
i nagle staje się romantycznie.
Mówię jej więc,
że jest romantycznie.
Wyciąga następne imię, tym razem
spośród zmarłych,
i obraca się ku mnie tak jak to robią rodzice,
więc czujesz się zażenowany i zawstydzony.
Romantycznie? powtarza,
czytając imię na głos, powoli, w taki sposób,
że mam świadomość jak każda sylaba, każda samogłoska
otula kości jak nowe mięśnie,
ten ton właściwy ciału tej osoby
i jakże pochopne jest to, jakże beztroskie,
że to imię znalazło się w tej kupce raczej niż w tej drugiej.

 

Chick Corea żyje i ma się nieźle

co sprawia, że elegia, którą napisałem dla niego wydaje się nieco niesmaczna.
Mówię wam, tylko dlatego, że zobaczycie kogoś na biało-czarnym
zdjęciu wcale nie znaczy, że już nie żyje.
Nawet jeśli znajdziecie to zdjęcie w starym
pudełku w komodzie własnej babci,
a facet na zdjęciu stoi oparty o starego Forda,
obok przechodzi koza i w oddali widać gospodarstwo,
on może jeszcze żyć, karmiony właśnie w domu starców
przez barczystego opiekuna z Kentucky o imieniu Tony, ale
mimo wszystko ciągle przy życiu. To samo dotyczy ludzi
dużo starszych niż wy. Tylko dlatego,
że kupowali kawę za piątaka i słuchali Sary Vaughan na żywo
w klubie Blue Note, wcale nie znaczy, że nieuchronnie odsypiają
swojego kaca pod cichym ździebełkiem trawy
na Boskiej Łączce. Kiedy kupiłem album Chicka Corei
i zobaczyłem go w srebrzystej poświacie na obwolucie okładki,
gdy tak pali papierosa bez filtra, z dymem unoszącym się
wokół jego twarzy jak obrąbek jedwabnej sukienki,
nawet nie mrugnąłem. On musiał być martwy. A ja? Czułem smutek
przysłuchując się jego palcom, jego biednym martwym palcom,
fruwającym jak duchy ponad It Don’t Mean a Thing
If It Ain’t Got That Swing, i myśląc,
że ten gość to geniusz! że gra Ellingtona tak jak barman
przygotowuje drinka Singapurska Proca, cała ta słodkość
wisienki maraschino, cichy brzdęk lodu, i jego głos
coś w rodzaju mamroczącego pomruku
ponad klawiszami, tak jakby był człowiekiem,
który powstał z martwych, i patrzył na kolana kobiety
po całych latach w ziemi, i śpiewał yeaahh!
yeaahh! o to właśnie się rozchodzi, yeaahh! to wspaniałe słodkie życie!

Aktualny numer - Strona główna

Powrót do poprzedniej strony


© 2010-2019 Stowarzyszenie Salon Literacki.
Kopiowanie treści zawartych w serwisie wyłącznie za zgodą Redakcji i podaniem źródła pod cytowanym fragmentem, w przypadku portali internetowych - linkiem do serwisu salonliteracki.pl.