Todd Boss (ur. 1968) urodził się i wychował na mlecznej farmie w sercu stanu Wisconsin. Szczegóły tego etapu jego życia będą przewijać się w jego wierszach. Boss otrzymał tytuł magistra kreatywnego pisania na uniwersytecie stanu Alaska w Anchorage. Wydał do tej pory dwa tomiki wierszy (trzeci ma być wydany w tym roku), bardzo przychylnie przyjęte przez krytykę i kilkakrotnie nagradzane. Porównuje się go z jednej strony do Roberta Frosta, pewnie dzięki podobnemu patrzeniu na przyrodę, a z drugiej strony do autorów takich jak Kay Ryan, bo poezja tego autora obfituje w zabawy językiem, w rymy wewnętrzne, w eksperymenty formalne. Jego wiersze potrafią być jedną, barokową niemalże metaforą. Inne przechodzą od opisu fizycznego zjawiska do metafizycznych wniosków. Nie są łatwe do tłumaczenia.
Todd Boss był zachwycony gdy się dowiedział, że kilka z jego wierszy będzie dostępnych w innym kręgu językowym. Wypada na koniec dodać, że poezja jest dla niego sposobem na branie czynnego udziału w kształtowaniu środowiska, w którym żyje. Robi to razem z grupą swoich przyjaciół, filmowców, grafików, muzyków. Dzięki ich wspólnym wysiłkom wiersze pojawiają się w przestrzeni publicznej w Minneapolis, gdzie Todd Boss mieszka. Można też zobaczyć kilka jego wierszy zamienionych w animacje dostępne na Youtube. Oto jeden z przykładów:
Tłumaczone wiersze pochodzą z tomiku Yellowrockets (2008) i są zamieszczone za zgodą autora.
Zapraszam.
Janusz Solarz
Sople
powstają z topnienia.
Ta sama kolej rzeczy,
dzięki której się tworzą
później je zabiera.
Trwają tak długo
jak pozwala im
temperatura, by zniknąć
w ten sam sposób,
po kolei, w tym samym
kierunku. Ich sztuka
to w istocie rzeczy
nie więcej niż
samorodne tworzenie
i samozniszczenie. Na
styku jednego z drugim
trwają w zawieszeniu
tak jak serce, które czeka
w niepewności zależnej
od tego jak i jak długo
czuje to co czuje.
Dzień się od-mracza
zanim pojaśnieje,
jak coś co się
objawia. Jak ryba, która
płynie ku źródłom
z wnętrza ciemności
zanim na dobre pocznie
połyskiwać łuską; oto
wynurza się dzień
z głębiny, tak jakby
poranek nie był niczym
więcej niż pomysłem,
który nie przyszedł jeszcze
nikomu do głowy.
Wtedy, i tylko
wtedy, witasz
to co świta.
Nokturn
Zwykle
śpimy lepiej
kiedy zegar
tyka
niż wtedy
kiedy przestał
chodzić.
Nie wiem dlaczego
usypia nas
ten dźwięk.
A jednak
rytmiczne
tik tak tik tak
płynącego czasu,
tak jak woda,
obraca młyńskie koło,
które obraca tryby,
a potem młyński kamień,
który wprawia w ruch
jeszcze jeden kamień,
a pomiędzy nimi
nasze sny,
coraz drobniejsze, mielone
jak ziarno,
Człowiek może nie dostrzec gór
i przestać pragnąć. Człowiek
może zlekceważyć
objawienie
przekazane szeptem
i żyć tak jak
dotąd, tak jakby
wszystko było
w doskonałym porządku.
Człowiek potrafi. Człowiek
traci poczucie cudu
wśród obfitości
rzeczy. Człowiek
może nawet nie usłyszeć
jak ocean huczy
tam gdzie woda mętna,
a w głębinie mruczy
bas morskiego tętna.
Człowiek może odejść
z tego świata
i niczego nie zabrać
– nawet tej
tęsknoty – ze sobą
na drogę.
Aktualny numer - Strona główna |
Powrót do poprzedniej strony |
© 2010-2019 Stowarzyszenie Salon Literacki.
Kopiowanie treści zawartych w serwisie wyłącznie za zgodą Redakcji i podaniem źródła pod cytowanym fragmentem, w przypadku portali internetowych - linkiem do serwisu salonliteracki.pl.