W najnowszym numerze...

×

Ostrzeżenie

JFile::read: Nie można otworzyć pliku: http://spacery.salonliteracki.pl/wydarzenia/feed/.
×

Wiadomość

Failed loading XML...
Wydawnictwo: Stowarzyszenie Salon Literacki
Strony: 46
ISBN: 978-83-936416-9-7
Warszawa 2014
Seria Salonu Literackiego (20)

Informacje

Redakcja: Magda Gałkowska, Sławomir Płatek
Redaktorzy serii: Dorota Ryst, Sławomir Płatek
www.salonliteracki.pl

Projekt okładki: Arkadiusz Łuszczyk
Autor pracy wykorzystanej na pierwszej stronie okładki: Dariusz Klimczak
Zdjęcie na czwartej stronie okładki: Dawid Majer

Skład i łamanie:

© Copyright by Dominika Kaszuba, Warszawa 2014

Druk i oprawa: DANMAR Biuro Edytorsko-Usługowe
www.danmar.waw.pl

Książka sfinansowana ze środków
Gminy Wejherowo
Samorządu Powiatu Wejherowskiego
mecenasa Przemysława Kobiałki
i Stowarzyszenia Salon Literacki

 


 

Nota od Autora

Jestem rodowitą gdynianką, chociaż kiedy o tym pomyślę, strefa zamieszkania rozciąga się niemal na całe Wybrzeże. Parę lat temu przeprowadziłam się na wieś. Żyję dość szybko, z konieczności mieszkam bardziej w pociągach, kursując między Wejherowem a Gdańskiem. Myślę, że ta książka powstała po części z obserwacji z oddalenia tego, co uważałam za naturalne, weryfikacji odmiennych sposobów myślenia o życiu.

Na co dzień studiuję na Politechnice Gdańskiej, równolegle z tekstami pisałam pracę inżynierską. W międzyczasie książka dostała nominację do Bierezina. Mam nadzieję, że nie był to chybiony werdykt i Tobie, czytelniku, coś po niej zostanie. Zapraszam do lektury, niech działa.

Dominika Kaszuba

 


 

awaria w mieście w.

schować się w twoją suchą skorupę, miasto, wcielić we framugi okien. czy masz coś przeciwko, naprzeciwko, czy masz coś w sobie, czego nie mogłabym zgryźć? bardziej opisuje cię to, czego nie ma, a więc: nie pojawiasz się od trzech dni i brak mi wody. rdzawe kłębki ściekają z rur i barwią ceramikę. to ma swoją nazwę: katharsis. jakże nie na miejscu, bo przecież wkrótce znowu tu będą: i żelazo i sól. oczyszczasz się, a mnie to gówno obchodzi, opływa mnie. jestem tu sam na sam z tobą, awario, nawet jeśli wyjdę, będziesz na mnie czekać. chmury nad nami przypominają pęcherzyki z bajek, obłe i żółte. siedzimy w środku, inertni. czekamy na przypływ.

 

recykling

aż kiedyś przyjdzie ustawa śmierciowa i trzeba będzie mokrych, postrzelonych,
chować w całkiem innej części cmentarza niż tych z silikonem.
a najgłębiej i osobno te z żelastwem w pochwie, żeby je piekło
w stopy. ot, taka, segregacja klasowa.

 

czarne worki

dźwięk karetki rozbija sen. trzymasz się jeszcze
prześcieradła, kurczowo, a ono kurczy się. ale
jeszcze falujesz pod powierzchnią, jeszcze
nieobce ci są znajome twarze, granice
przesuwają się jeszcze, a śmierć
jest tym dalsza, im bardziej odpływasz w nic. jest
odtąd częścią krajobrazu.