W najnowszym numerze...
Wydawnictwa Salonu Literackiego
Znaki nieszczególne
- Autor: Joanna Pucis
- Wydawnictwo: Stowarzyszenie Salon Literacki
- Strony: 48
- ISBN: 978-83-936416-2-8
- Warszawa 2013
- Seria Salonu Literackiego (13)
Informacje
Redakcja: Dorota Ryst
Współpraca redakcyjna: Sławomir Płatek
www.salonliteracki.pl
Projekt okładki: Arkadiusz Łuszczyk
Na I stronie okładki wykorzystano fotografię Talata Darvinoğlu "Telefonistka II"
Zdjęcie na IV stronie okładki: Dorota Ryst
Projekt typograficzny: Sławomir Płatek
© Copyright by Joanna Pucis, Warszawa 2013
Druk i oprawa: DANMAR Biuro Edytorsko-Usługowe
www.danmar.waw.pl
Książka wydana ze środków Stowarzyszenia Salon Literacki
Nota od Autora
Urodziłam się i wciąż mieszkam w Warszawie. Patrzę po swojemu i przetwarzam po swojemu. Moja praca jest dla mnie nauką zdrowego rozsądku, a moja córka – przepustką do beztroski. Nie mam planu na życie – po prostu żyję. Z rzeczy współczesnych najbliższa jest mi idea „slow movement”.
Znaki nieszczególne – to mój drugi tomik, ale dla mnie – kolejny debiut.
Joanna Pucis
pamięć miasta
a może by tak pozwolić mu zapomnieć
przesunąć punkt ciężkości z wczoraj na dziś
dać rozprostować ulice
w długo wyczekiwanej uldze zapomnienia
to miasto mogłoby już odpocząć
krew dawno zastygła w chodnikach
krzyki już nie krzyczą
szepty nie szepczą
po co to komu
te nagłe bóle w klatce piersiowej
wieczne reumatyzmy
codzienne błagania o litość
nawet jeśli tylko kątem oka
ten pomnik
ta tablica
pęknięcie w murze
rozepnij suwaki rozpuść włosy
po co komu te wysokie obcasy
szpilki pamięci
rozgryzanie ran
otwieranie trumien
po co to komu
ten pociąg już odjechał
nie słychać stukotu kół
substancja
między polem nawłoci
a polem nawłoci
stoją domy
uwaga zły pies
mur
garaż
kolumna
niedzielne popołudnie
między domami a polami nawłoci
stoją domki
furtka
ławka
ganek
łaciaty kot
niedzielne popołudnie
jest koniec sierpnia
niedzielne popołudnie
czerwone słońce wypełnia tętnice świata
w których jeszcze nie zastygła
substancja
kałuże i mirabelki
zjednoczone tym samym chodnikiem
strukturą wilgoci
dziwną biernością wobec wiatru i nieba
to już jest ta pora podszeptów przeczuć przywidzeń
głębszy oddech
szuranie krzeseł
skrzypnięcie drzwi
już czas
chodź synku
zapnij płaszczyk
uważaj na błoto
matczyne mantry
dają dowód nieskończoności
ale kierunek już został obrany
kurs na nieistnienie