Drukuj

„Tak jakoś nerwowo się żyje, nie sądzicie?” zaczyna swój kwietniowy felieton Leszek Żuliński… Nic dodać, nic ująć – wszystko dookoła niby kwitnie, pachnie, ale ani zapachu psich kup, ani narastającej ogólnej mizerii jakoś to nie przysłania. Epoka powoli robi się „określona” – wiersze nowofalowe zaczynają brzmieć niepokojąco współcześnie,  Mleczko wyciąga z szafy swoje najstarsze rysunki i one znów są aktualne. Tylko patrzeć jak po zrobieniu „porządku” z innymi rzeczami, ktoś zarządzi nam jakiś zjazd i w imię „konieczności tworzenia dzieł literackich dostępnych dla nowego czytelnika” wprowadzi jako doktrynę nowy pisrealizm. Niemożliwe? Niemożliwe, to tylko jedna z możliwości…

Uczmy się więc sztuki aluzji, tak na wszelki wypadek, poezji to akurat może wyjść na zdrowie.

Nie, nie tęsknię do cenzury, bynajmniej. Wartością nadrzędną jest dla mnie wolność – słowa i wyboru. I bardzo bym chciała, żeby ćwiczenia w tej sztuce zawsze pozostały tylko ćwiczeniami. Ale wracając do meritum – wiosna, proszę Pań i Panów, a jak śpiewały kiedyś Wały Jagiellońskie:

No, ale cóż, wiosna – nie musi być wcale tak syto,
Owszem syto, lecz wcale, bynajmniej nie tak…

Dorota Ryst

 

 

Aktualny numer - Strona główna

Powrót do poprzedniej strony


© 2010-2019 Stowarzyszenie Salon Literacki.
Kopiowanie treści zawartych w serwisie wyłącznie za zgodą Redakcji i podaniem źródła pod cytowanym fragmentem, w przypadku portali internetowych - linkiem do serwisu salonliteracki.pl.