W cieniu tragedii – Jeanne Hébuterne
Tę część życia krótkiego, zaledwie dwudziestojednoletniego życia francuskiej artystki znają wszyscy. Niewiele osób pamięta jednak, że chociaż nigdy nie dorównała sławą swojemu ukochanemu, a jej przedwczesna śmierć sprawiła, że jej talent nie mógł w p...
O tym jak startować w konkursach poetyckich
×

Ostrzeżenie

JFile::read: Nie można otworzyć pliku: http://spacery.salonliteracki.pl/wydarzenia/feed/.
×

Wiadomość

Failed loading XML...
Michal Rovner - Fresk-scena
1.

Jeśli ktoś w okresie od kwietnia do października 2014 roku odwiedził Centrum Sztuki Współczesnej w Toruniu, mógł zobaczyć jak sale instytucji stają się przestrzenią prezentacji „znaków czasu” – zaangażowania sztuki w dziedzinę, od której jak już pisał Orwell, dziś „nie można trzymać się z daleka”, czyli polityki. Kuratorka wystawy Dobrila Denegri przytoczonymi słowami pisarza zainicjowała współczesną „Arenę”, na której zaprezentowano prace, które wzbogacone o prezentacje i wykłady, miały szansę wejścia z sobą w dyskusję nad aktualnymi problemami świata. Jedną z nich była instalacja izraelskiej artystki Michal Rovner p.t. „Fresk-scena”. Dzieło stworzone specjalnie na wspomnianą wystawę, dedykowane największej z sal CSW.

Praca monumentalna oraz jako jedna z nielicznych wkraczająca swoją wymową poza materię współczesności. Miejscem jej prezentacji była przestrzeń, która ze względu na swoje rozmiary i specyficzną architekturę zwana jest przez bywalców „kościołem”. Nazwa w tym wypadku wyjątkowo odpowiednia, ponieważ forma pracy – tryptyk oraz miejsce prezentacji – tylna ściana sali, budziły nieodparte skojarzenia z formą ołtarza. Ołtarza, który na pierwszy rzut oka tworzą naniesione na biały ekran linijki. Ołtarza, który z daleka wyglądał jak porządny zeszyt do przedmiotów humanistycznych.

2.

Kiedy widz wystawy przełamał onieśmielenie i zaciekawiony podszedł bliżej do zaanonsowanej pracy mógł się przekonać, że „tym” co rzeczywiście tworzy zmierzające od jednego do drugiego brzegu proste, są trzymające się za ręce postacie. Rovner sfilmowała po 50 osób w wieku 50 lat w trzech krajach: Rosji, Rumunii, Izraelu. Modeli poproszono jedynie o to, by szli trzymając się za ręce. Na potrzeby pracy artystka połączyła „fragmenty” w ciąg tworząc wideo-instalację, którą w rozmowie nazwała „łańcuchem trwania”. Zaproponowana przez Rovner przestrzeń sensów sytuuje nas więc gdzieś „pomiędzy” – życiem a tekstem, konkretną historią a historią realnej bądź postulowanej wspólnoty. Kiedy zastanowić się nad tym, kto jest rzeczywistym bohaterem pracy „Fresk-scena” można napotkać niemały problem. Dowiedzieliśmy się wprawdzie jak praca powstawała. Wiemy, że „złożyli się” na nią ludzie – z twarzami, na których wypisane jest ich życie, z dłońmi, z których można próbować czytać ich przeznaczenie, z indywidualnymi historiami przynależnymi do miejsc, z których pochodzą. Wiemy także, że całe to bogactwo zostało zredukowane do rozmiaru i formy tekstu. „Zredukowane” jak powie artystka, czyli sprowadzone do czegoś zdecydowanie „mniejszego”.

3.

Kiedy mowa o początku historii jako nauki, podaje się zwykle moment powstania pisma i możliwości stworzenia dokumentu, przekazania go i odczytania, na podobieństwo dowodu, przez osoby, które nie były faktycznymi świadkami zdarzeń. Za przełomowy podaje się także moment wynalezienia fotografii. Dzięki niej, parafrazując Rolanda Barthesa, można spojrzeć w oczy, które widziały Cesarza. Specyfiką pracy Rovner jest jednak to, że pomimo, że opiera się na materiale wizualnym – dokonanej przez nią rejestracji filmowej – oddaje sens nie obrazu a pisma. Trzymajmy się linii. Euklides w „Elementach” z III wieku p.n.e. definiował ją m.in. tak: linia jest długością, bez szerokości, jest położona między swoimi punktami w równym i jednostajnym kierunku, przez dwa punkty przestrzeni przechodzi tylko jedna prosta. Co mówi nam o nas samych ujęta za jej pomocą podobizna zapisu? Intelektualna swoboda w podejściu do dorobku starożytnego matematyka może podpowiedzieć nam, że wizja historii w której uczestniczymy, jest jedna. Może także twierdzić, że dokądś zmierza, a jej ruch jest celowy. Może chcieć przekonać nas, że wersja narracji, w której uczestniczymy jest po prostu liniowa – nie grożą nam w związku z tym żadne powroty tego samego. Przywołanie symboliki znanej nam formy pisma zdaje się swoim autorytetem zaświadczać o obiektywnych i uniwersalnych prawdach dotyczących trzymających się za ręce szeregów. Być może prawdy te – jedne z możliwych interpretacji – budzą sprzeciw. Być może nie są zgodne z tym jak odczuwamy swoje wpisanie w dzieje. Być może wolelibyśmy zamiast tekstu czytać z niewidocznych tu oczu i twarzy, z nich czerpać prawdę. Kto czuje, że bliżej mu do sytuowania się w historiach indywidualnych powinien jednak przypomnieć sobie o zagrożeniach, które niesie hybrydyczny uścisk historii i sztuki. „… ten sam wiek wynalazł Historię i Fotografię[1] – pisał przywołany już Barthes. Paradoks zasadza się m.in. na tym, że dowody, które jak się wydaje mogą stanowić zdjęcia (także te portretowe), wcale nie obalają czasu mitycznego. Bywa, że pewność i fakt są pozorne i sprowadzają się jedynie do dowodu panowania mediów nad światem.

4.

Czy wobec tego poddając się wymowie omawianej pracy trzeba zrezygnować z prób odnalezienia tego co indywidualne w przedstawionej nam wizji historii? Czy każde pojedyncze istnienie staje się jedynie elementem, którego nie sposób odróżnić od innych, a który dopiero zestawiony razem z innymi buduje jakikolwiek sens?

Na wymowę zaszyfrowanego w tej pracy tekstu składa się także ruch. Przedstawione postacie przedstawione są podczas marszu, który może przedstawiać nie tylko ogólnie ujęty „bieg historii” lecz również takie szczegółowe zdarzenia jak migracje czy problem uchodźctwa. W centralnym miejscu „Sceny-fresku” z bliska widoczne jest celowo stworzone rozdarcie. „Kiedy myślę o historii, zawsze myślę o niej jakby była osią czasu pełną pęknięć i rys” – powiedziała izraelska artystka w rozmowie z kuratorką wystawy. Każdy może rozumieć je na swój sposób, zależny od własnych kulturowych doświadczeń. W przesłaniu Rovner i praca ma nam opowiadać także o możliwej rekonstrukcji, trwaniu pomimo przeszkód. Widziany z tej perspektywy indywidualny wymiar życia wydaje się zyskiwać przez wpisanie go we wspólnotę.

Michal Rovner - Fresk-scena
fot. Wojciech Olech
5.

Otrzymujemy więc kolejny aspekt tej opowieści. Mówiącej nie tyle o jednostce jako anonimowym elemencie dziejowej masy lecz o wspólnocie, która dzięki swojej wewnętrznej sile trwa i dąży do tego aby trwać dalej. Chciałoby się na koniec zaakcentować, że interesująca nas linijka sugerowanego tekstu powstała dzięki uściskowi, który łączy elementy w widoczny z daleka ciąg. Gestowi, który może mieć wymiar bardzo oficjalny, odnosić nas do komunikatów w sferze publicznej, w gruncie rzeczy anonimowej. Może być jednak także gestem zupełnie prywatnym, pojednawczym i przyjacielskim, a wtedy wymowa linii zadaje się zyskiwać zupełnie inny wydźwięk. To ci inni – przed i za nami – są tymi, których dłonie można ścisnąć i polegając na ich uścisku przejść otwartą szczelinę. Tym samym linia ma szansę stać się przerzuconą liną, a pęknięcia łatwiejsze do przejścia. Pytanie, czy jest to nadal polityka? Słowo to, pochodzące z greckiego wywodzi się od „poly” oznaczającego mnogość, różnorodność. Po bliższym przyjrzeniu się pracy Rovner, można próbować wskazywać na odnowienie się znaczenia, przywrócenie źródłowego sensu. Tym samym wolno chyba sparafrazować wyjściowe dla „Areny” słowa Orwella i powinność próbować czytać jako możliwy przywilej. A wszystko dzięki trzem „kartkom” zeszytu w linię.

 

Malina Barcikowska

 

Pisząc tekst korzystałam m.in.  z udostępnionych mi materiałów prasowych CSW: rozmowy z artystką przeprowadzoną przez kuratorkę wystawy „Arena” oraz fotografii.

 


[1] Roland Barthes, „Światło obrazu. Uwagi o fotografii.”, Wydawnictwo Aletheia, Warszawa 2008, s.166

Aktualny numer - Strona główna

Powrót do poprzedniej strony


© 2010-2019 Stowarzyszenie Salon Literacki.
Kopiowanie treści zawartych w serwisie wyłącznie za zgodą Redakcji i podaniem źródła pod cytowanym fragmentem, w przypadku portali internetowych - linkiem do serwisu salonliteracki.pl.