W najnowszym numerze...

×

Wiadomość

Failed loading XML...

Recenzje

Tom Kreska autorstwa Pawła Tańskiego pojawił się u mnie w pewien zimowy wieczór, kiedy zmęczona wróciłam do domu po dłuższej w nim nieobecności. Pojawił się – po czym w obliczu ogromnej ilości zaległych spraw jakiś czas pozostawał na półce, nietknięty i zziębnięty. Ostatecznie jednak, również pewnego zimnego i zimowego wieczoru, otworzyłam go i (nareszcie!) rozpoczęłam lekturę. Skończyło się to źle, a nawet tragicznie, lektura wciągnęła mnie bowiem do tego stopnia, że zarwałam noc i zasnęłam w pracy, ryzykując życie i zdrowie kilku dokumentów. Wciąż uważam, że było warto.

„Aktorstwo mocno eksponuje ciało i moja poezja jest także osobliwą postacią ciała, płynnego, lotnego, ciekłego, wrażliwego na inną cielesność” – stwierdził w 2006 roku Bogusław Kierc[1]. Na początku roku 2017, po przeczytaniu wydanych w 2016 roku Karawadżji, czyli najnowszej publikacji tego zamieszkałego we Wrocławiu aktora, poety, krytyka literackiego, reżysera i pedagoga, mogę z pełnym przekonaniem powiedzieć, że ten autokomentarz jest cały czas aktualny i trafny. Kierc w swojej poezji traktuje ciało jako temat przewodni oraz sam wiersz pojmuje jako ciało – zmienną materię, którą można plastycznie (do pewnego stopnia) przekształcać.

Debiutancki tomik Radosława Jurczaka, zwycięzcy XXI edycji Ogólnopolskiego Konkursu Literackiego im. Jacka Bierezina, posiada dwa motta. Pierwsze to cytat z Tomasza Pułki: Dlaczego klasycy muszą tak kłamać?, drugie to komunikat pojawiający się przy włączaniu konsoli Nintendo: Everything not saved will be lost (w takiej samej lub podobnej formie pojawiający się przed zamykaniem plików czy w ogóle w trakcie wychodzenia z różnych programów komputerowych). Idealnie motta te pasują do wierszy z Pamięci zewnętrznej, dla których podstawowym doświadczeniem, bodźcem czy problemem do przepracowania jest utrata – fakt, że czegoś nie ma, że przestało się coś posiadać. Nawet jeśli jest ona potraktowana ironicznie, z humorem, za pomocą techniki remiksu. Nawet jeśli stanowi element gier intertekstualnych i poetologicznych oraz dąży się przez nią do wyzwolenia z subiektywności podmiotu.

Są takie projekty, do których trudno się odnieść, nie wiadomo, co z nimi zrobić, jak je nazwać, zakwalifikować, opisać. Krytyka zabiera się do nich jak pies do jeża albo nie zabiera się do nich wcale. Trochę tak jest z rezonansem Krzysztofa Gryko. Autor już wcześniej pokazał, że gra z formalną stroną wiersza, wykorzystanie jego wizualności i rytmiczności to dla niego ważne elementy nie tylko konstrukcyjne, ale też semantyczne (patrz Poślizg). Korzysta z tego również w najnowszej książce, ale tu pomysł jest zgoła inny, choć niezwykle czytelny. Tytuł jest właściwie odpowiedzią na wszystko, to idealny wytrych, jedyny klucz, punkt wyjścia i dojścia. Ale – jak widać – chociaż jest tak prosto, nie poprzestaniemy na tej konkluzji. Wszak to dopiero początek tej recenzji. A więc musi być coś jeszcze.

Gdyby ktoś spytał o książkę związaną ze świętami Bożego Narodzenia, zapewne w pierwszej kolejności wymienilibyśmy Opowieść Wigilijną Dickensa. Może jeszcze pojawiłaby się Dziewczynka z zapałkami Hansa Christiana Andersena, która zamarzła w święta Bożego Narodzenia. Ktoś mógłby przywołać Noelkę Małgorzaty Musierowicz, a zwolennik klasyki wspomniałby plastyczne opisy świątecznych tradycji w Chłopach Władysława Reymonta, czy Betlejem polskie Lucjana Rydla. A może ktoś pamięta opowiadanie Anny Świrszczyńskiej Wigilia w modrzewiowym dworku? Miłośnicy kryminałów mogą sięgnąć po Morderstwo w Boże Narodzenie królowej tego gatunku, Agathy Christie, w którym Herkules Poirot rozwiązuje zagadkę mordu zamożnego seniora rodu Simeona Lee. Znajdzie się też coś dla fanów fantastyki i Terry’ego Pratchetta – myślę, oczywiście, o Wiedźmikołaju. A wierszy o Świętach pewnie nikt nie zliczy. O antologii poezji wigilijnej pisaliśmy zresztą w Salonie rok temu.