W najnowszym numerze...

×

Wiadomość

Failed loading XML...

Recenzje

Po długiej, długiej zimie i nieco „niedorobionym” początku wiosny przyszedł maj a wraz z nim – nowe tomiki do czytania. Jednym z nich był zbór Podpalam żyrafę autorstwa Małgorzaty Grajewskiej, autorki, z której twórczością miałam już okazję się bliżej zapoznać, recenzując jej debiutancki zbiór wierszy blisko bliżej za daleko. Teraz, po czterech latach, trzymałam w rękach jej drugi tomik i, zachęcona pozytywnymi wspomnieniami, z chęcią zabrałam się do czytania.

(Damian Kowal, Najmniejsze przeboje z Tristan da Cunha)

O archipelagu Tristan da Cunha zrobiło się głośno na przełomie 2015 i 2016 roku. Wówczas różnego typu portale poświęcone tematyce podróżniczej zaczęły się prześcigać w publikowaniu ofert pracy na wyspie. Jej władze poszukiwały nauczycieli do tamtejszej szkoły (taka informacja znajduje się m.in. na stronie Faktu, więc nie śmiem wątpić). Damian Kowal zaś postanowił – z małym opóźnieniem – wskoczyć na listę przebojów radia Tristan. Szanse na sukces całkiem spore. Liczba ludności: 262 (Wikipedia – ufam tym danym). Rozrywki: wciąż niewystarczające, a za to sporo miejsc na organizację spotkań promujących Najmniejsze przeboje (pub, kawiarnia, nawet sala taneczna). Być może debiutant, niedawno nagrodzony w Kutnie, znalazł odpowiednią niszę na rynku. Ale jego książka ma widoki na najmniejszy sukces również u nas.

Głowa wywołała u mnie mieszane uczucia. Jest tam parę rzeczy, które każą mi powiedzieć, że jest to atrakcyjna i warta uwagi lektura, lecz kilka innych zmusza mnie do wyrażenia zupełnie innej opinii. Przede wszystkim warto wspomnieć, że książce próbującej być połączeniem kryminału z powieścią historyczną, niezbyt wychodzi bycie ani jednym, ani drugim. Ale po kolei…

Po raz kolejny potwierdziło się stare powiedzenie, że „podróże kształcą”. I że są takie książki, na które trafia się zupełnie przypadkiem, dzięki korzystnym splotom okoliczności, a które sprawiają ogromną czytelniczą frajdę. Szczególnie publikacje wydane przez niewielkie, lokalne oficyny, zwłaszcza jeśli dotyczą spraw regionalnych. Ostatnio, dzięki pobytowi w małym (acz z bogatą historią) Dzierzgoniu stałam się posiadaczką niewielkiej, ale bardzo interesującej książki.

Leciałem Aerofłotem do Irkucka i się dziwiłem, że obsługują stewardesy, a nie tresowane niedźwiedzie – tak o swoim wylocie poinformował Stasiuk Jerzego Pilcha, a było to kilka lat wcześniej i chociaż w 2010 roku spadł ten nieszczęsny, jak sam nazywa, samolot i powinienem siedzieć na dupie, to tym razem zapakował Osiołka i ponownie udał się w podróż. Gdzie? Cała wyprawa została dokładnie opisana w najnowszej książce Andrzeja Stasiuka Osiołkiem. Książki tego pisarza są inne. Wyróżniają się w bibliotece, nie każdy po nie sięga, ale mają swoich wiernych czytelników.