W najnowszym numerze...

×

Wiadomość

Failed loading XML...

Recenzje

#
Śniło mi się, że jestem Teresą Rudowicz. A może Anetą Kolańczyk? To bez znaczenia. Ten paradoks – opozycja imion i nazwisk – we śnie stawał się łatwy do „zrozumienia”; we śnie – jakim jest poezja.
Byłem rzeką, która toczy kamienie. Omszałe od historii i drogi, od ziarnka piasku, od głoski do słowa, do zdań zamienionych w opowieści. Czułem, że tylko w ten sposób mogę „zrozumieć autora lepiej, niż on sam siebie zrozumiał”.* Stanąłem przed próbą, chcąc sprostać zadaniu odczytania – rozpoznania tego, co jest wyróżnikiem osobowości Anety Kolańczyk, co tworzy postawę poetycką Teresy Rudowicz: „dokonać w sobie odtworzenia cudzego życia”*:
„moje kamienie też ciążą
dopóki widzę odbicie
wezmę się w cudzysłów”
(słowo – wierszyk pożegnalny)

jesteśmy nieprzyzwyczajeni do widoku ciał niepogrzebanych,
przymykamy powieki, odwracamy głowy (…)

(wodopój)

Trzy lata między dwiema książkami to dużo. Dwie książki w trzy lata - to także niemało. Mógłbym napisać, że „Toca” kontynuuje linię poetycką wyznaczoną przez autorkę w „Fabryce tanich butów”, ale byłoby to z kolei zbyt mało.

Dlaczego? Zabierając się do opisania „Tocy” oczywiście sięgnąłem na półkę po „Fabrykę”, by zobaczyć jak się ten tomik dziś czuje. Konstatacja był prosta – pierwszy tomik Magdy Gałkowskiej pozostaje dobrą książką poetycką. Między nim a „Tocą” zmieniła się „podmiotka liryczna” (dalej: peelka), właściwie jej już nie ma. Co się z nią stało?

Kochanie, zabiłam nasze koty to kolejna książka Doroty Masłowskiej. Człowiek bierze ją do ręki i zastanawia się, co kryje. Czy odbiega od oddychania jej wojennym i pawim jestem? Czy może „wyrosła” z wcześniejszego stylu, bo przecież „między nami dobrze jest”? Jednak, czy jest dobrze? Czy może widzimy i słyszymy tylko to, co chcemy? Stój, to co inni chcą żebyśmy widzieli i słyszeli, a to zasadnicza różnica. Wydaje się, że wszyscy nami manipulują… a my jesteśmy jak urządzenie pozostawione tu tylko dla zagęszczenia widoku. Jedno jest pewne pragniemy przeżywać chwile szczęścia, które nas uskrzydlają, tak jak Farah. Bohaterka książki chce mieć przyjaciela na własność, na wyłączność. Czytelnik ma odczucie, że boi się samotności, bo wtedy sny i myśli idą w złą stronę. Tylko, czy w erze 5 tysięcy znajomych na Facebooku jest to możliwe? Przecież w dużych miastach, tak naprawdę jesteśmy falą ludzi, którzy wpływają i wypływają z metra… i zbijają się w przejściowe grudki. Portale społecznościowe są trendy ale nie zastąpią człowieka w realu – czy tak można zdefiniować jedną z myśli, która nasuwa się po przeczytaniu tej książki? Tylko, że jest ich więcej…

Zachęcony przez uczonych Szwedów, sięgnąłem po powieść Mo Yana Kraina wódki. Ledwie słyszałem o autorze, nie czytałem jego książek, z których dwie (jak mi się udało ustalić) są przetłumaczone na polski. I właśnie na temat jednej z nich kilka wrażeń.