W najnowszym numerze...

×

Wiadomość

Failed loading XML...

Recenzje

Książkę, ilustrowaną reprodukcjami dzieł Jacka Sempolińskiego, otwiera tekst „Serca karczochów”, po którym tomik podzielony jest na dwa cykle: „Figurki z gliny” oraz „Wnętrze pestki”, z których zdecydowanie rozleglejszy jest ten drugi. Wpływa to na odbiór całości, układ dominant sprawia wrażenie nieco zachwianego.

W Słowniku symboli pod hasłem dziecko znajduje się m.in. takie oto zdanie: „Dziecko jest symbolem początku, Nowego Roku, poranka, wiosny; związku z naturą; płodnością; czystością, nieskażonego stosunku do życia, niewinności (…)”. Przedstawione powyżej symbole nacechowane są dodatnio. Dalej jednak można znaleźć inny wizerunek interesującej nas postaci, ponieważ kolejne znaczenia związane z dzieckiem to: głupota, niewiedza i naiwność. Dziecko jest postrzegane jako słabsza wersja dorosłego – osoba zależna od innych, niezdolna do opanowania swoich emocji, nie w pełni kompetentna. Te negatywne określenia mają jednak pozytywne odniesienie, kryją się bowiem za nimi zadania należące do dorosłych, a dokładniej wskazują sfery, w których należy dziecku pomagać, gdyż samo nie jest ono w stanie sobie poradzić. Pomimo wspomnianych wyżej niedoskonałości dziecko przewyższa jednak czymś dorosłych, a mianowicie bogatą fantazją. Jak zauważa Alicja Baluch[1]: „Każde dziecko żyje na pograniczu dwóch światów: realnego i iluzji, na który składają się dziecięce zabawy, fantastyczne opowieści dorosłych, własne konfabulacje, sny i najróżniejsze obrazy, marzenia oraz niezwykłe pomysły”.

Nierzeczywiste Miasto, / Pod mgłą brunatną zimowego brzasku / Tłum płynął (…)

Fragment Ziemi jałowej Thomasa Eliota uczynię punktem wyjścia do tekstu o debiutanckiej książce poetyckiej Grzegorza Jędrka pt. Badland.

Kilka lat temu Marcin Orliński pisząc o poezji Romana Honeta zwrócił uwagę na rolę obrazu i niewyraźność rzeczywistości w tych wierszach, że wygląda ona jak na zdjęciach robionych uszkodzonym obiektywem czy z wadliwą przesłoną. Obok Honeta tego rodzaju poetyki próbowało potem wielu poetów i właściwie jej elementów można doszukiwać się w pokaźnej liczbie wierszy napisanych „po Honecie”. Mało było jednak twórców, którzy podjęli podróż na końcu ścieżki wyznaczonej przez tego autora.

Z ciekawością przeczytałam debiutancki tomik Kacpra Płusy. Autor ukazuje interesującą wrażliwość, pewną ogładę literacką i sprecyzowany pomysł na własną twórczość. Nie jest to debiut epigoński ani „nijaki” – zdecydowanie posiada charakterystyczny, wyrazisty styl. Do którego – choć to uwaga poboczna – nie bardzo pasowały mi ilustracje zamieszczone w tomiku. Na tomik składają się cztery części: obrazy skruszone w hologram, mleko w czarnych teczkach, termoobieg oraz bezwersie (urywki prozy). Te podtytuły dobrze pokazują zalety warsztatu poetyckiego Płusy.