W najnowszym numerze...

×

Wiadomość

Failed loading XML...

Recenzje

Do lektury tomu Poza granicą perswazji autorstwa Tomasza Kowalczyka podchodziłam bardzo nieufnie. Najprawdopodobniej dlatego, że od początku zdawałam sobie sprawę, iż będę mieć do czynienia z poezją w jakiejś mierze religijną. Zaś tego typu tematyka wzbudza moje podejrzenia jako zbytnio na przestrzeni wieków wyeksploatowana i zużyta. Niewątpliwie autor, poruszając w swoich tekstach tego właśnie rodzaju kwestie, automatycznie wysoko podnosi sobie poprzeczkę, jak wiadomo zaś, nie każdy dobrze się odnajduje w tematach uważanych za ryzykowne.

(omówienie interpretacyjne wierszy z tomu Justyny Fruzińskiej „Jest czarna”)

 

„Ja” liryczne w utworach Justyny Fruzińskiej przesuwa się po cienkiej nici szukania Boga jako Absolutu, Siły Wyższej, która determinuje bytność ludzką tu i teraz. Właściwie trudno jednoznacznie dociec, w jakiej religii się znajdujemy, wywiązuje się bowiem poczucie eklektyzmu wyznaniowego. Autorka doświadcza czytelnika, podsuwając mu narzędzia wielokulturowości:

znów się urodziłeś; nigdy nie jest się samemu, zawsze towarzyszą nam miliony / gnijących dusz, które nie sypiają; może widziałeś w ostatnim drgnieniu umysłu / ku czerwonemu Buddzie, że tkwię ci na zawsze pod okiem, / że każde z twoich trzydziestu dziewięciu / słów rozwiąże się we mnie i wsiąknie w ziemię; żyjemy w wieku Kali, kiedy to nie szanuje się / krów i braminów; w śmiertelnym tai-chi / wykonałam przewidziane gesty, oblałam się czerniną, zapuściłam siwe / włosy. trzecie oko też płacze, do środka, to jest jego Tora i to jest jego nagroda.

Są w tym tomiku śmierci i losy gorsze od śmierci. Nie ma tytułowej radości, chyba że będzie to radość dobrze spełnionego obowiązku: dania świadectwa sprawom, które nie powinny być przemilczane.

Karnawał powoli się kończy. Dogasają tańczące sylwetki jeszcze gdzieniegdzie porozrzucane po pustoszejących placach i ulicach. Tu i ówdzie gra ciągle jakiś spóźniony grajek, który albo wcześniej nie odważył się, albo też nie miał szansy odważyć się i wziąć do ręki skrzypiec. W powietrzu zabawa miesza się z jakimś dziwnym napięciem, z jakąś nieuchronną skończonością. Jedynie muzyka koi ten posmak i jednocześnie przedsmak zbliżającego się popiołu. Jeszcze chwila i skończy się święto, jeszcze chwila i ktoś napisze:

Zaloguj się - proponuje na samym wstępie swojej trzeciej książki autorka, nie pozostawiając złudzeń, że Internet, bycie w nim  jest kluczem, może jedynym sposobem na wniknięcie w opisywany przez nią świat – pełen buntu i złudzeń, znany mniej lub bardziej każdemu, kogo obejmowała nieprzyjemność uczęszczania do szkół. Tego świata nie trzeba wymyślać, tytułowe gównazjum i większość zjawisk, którymi zajęła się Agnieszka Tomczyszyn-Harasymowicz, dostrzeże tuż po wyjściu z domu nawet mniej uważny obserwator. Może właśnie dlatego poruszana w niej problematyka rzadko staje się inspirująca dla szukających nowych wrażeń poetów, a książka przeszła bez większego echa. Sam pomysł pokazania młodzieży poprzez środowisko w którym się obraca nie jest szczególnie oryginalny, autorka nie stara się być kreatorem, raczej pozwala sobie na rolę szczególnie wnikliwego obserwatora. To chyba najważniejsza informacja dla czytelnika – nie ma tutaj żadnego efekciarstwa, treści dla treści. Misterna konstrukcja tekstów schodzi na drugi plan, ważna natomiast jest tematyka, analiza, jakiej autorka poddaje opisywane zjawiska oraz sposób, w jaki jest to zrobione.