Drukuj
Joanna Żabnicka - Ogrodnicy z Marly

Na początek próbka wiersza:

Mruż oczy

Proszę pani, proszę pani! W ogrodzie jest wąż!
Mój mały, co mam odpowiedzieć – że nie ma
węża czy że ciebie?

Przyznam, że czekałam na ten debiut i byłam go bardzo ciekawa. Joanna Żabnicka od dawna jest obecna w życiu literackim. Jej wiersze ukazywały się na łamach wielu czasopism papierowych i elektronicznych, takich jak „Czas Kultury”, „ Tygodnik Powszechny”, „Dwutygodnik” czy „Wakat”, oraz na różnych portalach poetyckich, na przykład na stronie „Zeszytów Poetyckich” i „PoeciPolscy.pl”. Jej arkusz Tymczasem, zawierający 10 wierszy,wszedł w skład almanachu „Połów. Poetyckie debiuty 2011”, wydanego przez Biuro Literackie po warsztatach dla początkujących poetów. Żabnicka ponadto uczestniczyła w różnych spotkaniach poetyckich, jest też inicjatorką i prowadzącą wydarzeń literackich w Poznaniu – spotkań z cyklu „Poezja naStanie” w księgarni „Skład Kulturalny” na Jeżycach oraz cyklu „Wierszostań!” w Teatrze Polskim, czyli spotkań z poetami połączonych ze slamem. Nie debiutowała szybko, w gorączce, jako osoba mało lub średnio znana, mająca do poezji podejście patetyczne czy dążąca do rewolucji, ale dojrzewała powoli i uważnie, badając grunt i częstując nas od czasu do czasu wierszami, aż zjawiła się w pełnym rozkwicie, naturalnie i czysto, zachowując przy tym swoją intymność.

Może i pozwoliłam sobie na przesadzoną, mocno już zużytą metaforę rozkwitania, ale wydaje mi się, że pasuje ona do wierszy z tomiku Ogrodnicy z Marly, wydanego pod koniec 2016 roku przez WBPiCAK. Joanna Żabnicka ma zdolność do czułej obserwacji świata, to on jest w jej poezji na pierwszym miejscu. Podmiot i jego emocje ujawniają się pośrednio, niejako przy okazji, daleko bowiem Żabnickiej od poezji konfesyjnej czy wizyjnej. Osoba mówiąca w wierszu jest trochę wycofana, nieśmiała, dojrzewająca, szukająca odpowiedniego momentu do ujawnienia się, zaprezentowania. „Zdarza mi się gubić podmiot; co ma być,/ niech odbędzie się bez udziału słów. I tak dzieje się/ nic” – czytamy w wierszu „Nie zechcesz ciszy”. „Nic”, „zanikanie”, „cisza”, „światło” są często obecne w wierszach poznańskiej poetki. Ich cechą charakterystyczną jest płynność, ciągłe poszukiwanie stałej formy, ale niedochodzenie do niej, ponieważ to właśnie zmiana jest stanem constans – „Wszystko oddawało kształt, ale nie na stałe” („Resublimacja”). Być może dlatego tak ważne dla poetki są pory roku i pory dnia. To one pozwalają dążyć w jednym kierunku, uświadamiają kolistość czasu. „Jest pełnia lata, marzymy/ o wszystkim. Ale wszystko dzieje się bez tła, a przecież powinniśmy/ być w kuchni, jak zwykle o tej porze/ w życiu, precyzyjni jak matki krojące chleb” – to druga strofa wiersza „Obrany kierunek”. Porównanie „precyzyjni jak matki krojące chleb”[1] jest świetne dzięki połączeniu w nim spokoju codzienności, jej przewidywalności, towarzyszącej nam rutyny, czyli Vermeerowskiego obrazu, z niepewnością egzystencjalną, niepokojem wewnętrznym i melancholią (nóż w rękach matki). Oczywiście, jeszcze lepiej porównanie to wybrzmiewa w kontekście całego wiersza, skierowanego do bliżej nieokreślonego „ty”, kończącego się pytaniem – „Jak wiele potrafi/ znaczyć nic?”. Poezja Żabnickiej jest refleksją nad tym, co nieuchwytne, nieoczywiste i przemijające. Dąży do znalezienia i zrozumienia głęboko ukrytej prawdy, którą można by nazwać prawdą istnienia. Marek Olszewski w swojej recenzji w „Dwutygodniku” nazwał ją „koniecznością”:

(…) język poezji Żabnickiej – operujący na niedomówieniach, przerwanych frazach, paragramowych podstawieniach – doskonale współbrzmi z prezentowanym obrazem świata. Pobrzmiewa w nim jakaś trudna do podważenia konieczność. Podobnie poszczególne wiersze – muszą trafić w moment, bo poezja ma być przede wszystkim świadectwem dobrego wyczucia rytmu rzeczywistości[2].

Oczywiście, nie bez znaczenia jest osnucie całego tomiku wokół metafory ogrodu. Tytuł Ogrodnicy z Marly to nie tylko zabawa językowa (można by go czytać jako „Ogrodnicy zmarli”), ale i odwołanie do faktycznie istniejących ogrodów: w Marly we Francji, ze wspaniałymi urządzeniami wodnymi (w 1699 roku kazał go zorganizować Ludwik XIV, nakazując, by nie miał on charakteru pałacowego, ale by drzewa rosły w nim jak w lesie) i do prywatnego ogrodu „Marle Place” w Anglii (pierwotnie założony w 1890 roku, cechuje się różnorodnością i wieloma dzikimi zakątkami, które sąsiadują z użytecznymi częściami ogrodu i przystrzyżonymi trawnikami). Tyle, że ogrodnicy w poezji Żabnickiej swój ogród/ogrody opuścili, zniknęli z niego/ z nich, czego dowiadujemy się z wiersza „Wiecznie zielone”, pierwszego w tomiku – „(…) Nie ma/ komu być ogrodnikiem, a nawet jeśli on nim zostanie,/ to schowa się przed kobietami/ biegnącymi w rozpaczy”. Dlatego też ton wierszy Żabnickiej jest elegijny, występuje w nich silne przeżywanie utraty. Być może wynika on również ze wspomnieniowego, osobistego charakteru tej poezji, który to charakter jest na różne sposoby kamuflowany, przeszłość przeżywa się zmysłowo – „Uczę się wspomnień: tak, żeby pachniały,/ lecz nie były jawne” („Powroty”). A może jest to związane z kulturowym rozumieniem ogrodu, którego początków należy szukać w jego znaczeniu biblijnym? Tyle, że ogród symbolizuje wiele rzeczy, na przykład tajemnice duszy, szczęście, wiosnę, schronienie, zbawienie czy płodność. Jeśliby jednak powiązać go z Edenem, może chodziłoby o ogród, który opuścili jego ogrodnicy=ludzie lub ogrodnik=Bóg? Emilia Gałczyńska w tekście o twórczości Żabnickiej (jeszcze przed jej debiutem książkowym), znajdującym się w gazecie Festiwalu Poznań Poetów 2015 pisze: „Bohaterowie utworów – latarnik, ogrodnik (ci, którzy dbają o porządek codzienności), pragną chwilowego rozpoznania, by po chwili odpłynąć w ciemność, wrócić do żmudnego przycinania kwiatów”[3]. Oznaczałoby to, że ogrodnicy z jednej strony mogą symbolizować coś mistycznego, nadczłowieczego, z drugiej strony utwierdzają nas w rzeczywistości, którą każdy z nas próbuje oswoić, „ogarnąć”.

Joanna Żabnicka w Ogrodnikach z Marly od rzeczywistości nie ucieka, ale inaczej niż robią to tzw. poeci zaangażowani. Po prostu stara się być blisko życia i blisko śmierci. W rozmowie z Moniką Nawrocką-Leśnik poetka stwierdziła – „Poezja to dla mnie w tej chwili pole do załatwiania własnych spraw i przepracowywania różnych rzeczy. Szczerze mówiąc, trochę jeszcze nie nawykłam do myśli, że mam czytelnika, więc wiersze, które piszę przede wszystkim są wynikiem mojej wewnętrznej potrzeby. Nie jest to poezja interwencyjna i zaangażowana – nie taki był zamysł, ale dotycząca kwestii, które mnie poruszają”[4]. Żabnicka rzadko wypowiada się na temat kwestii polityczno-społecznych (robi to w utworze „Nie pójdziemy na piknik” inspirowanym protestem wokół kontrowersyjnego spektaklu Golgota Picnic, który miał być wystawiony w czasie Festiwalu Malta w Poznaniu w 2014 roku, ale go odwołano), a kiedy już to czyni, to nie z jakichś ideologicznych pobudek, tylko dlatego, że jest uczestnikiem tej, a nie innej rzeczywistości. Zresztą, jej poezja jest w dużej mierze uniwersalna i egzystencjalna. Co interesujące, występuje w niej refleksja nad snem – „Jest coś pretensjonalnego/ w tym, że o snach mówi się/ przed snem. Panując nad wszystkim, co pozostało/ do zapamiętania, gubi się/ wszystko inne” („Próba”) przy całej dotykalności, zmysłowości, odczuwalności tej twórczości, przy poszukiwaniu konkretu. Istotne jest tutaj pragnienie kontaktu, bycia z ludźmi i bycia w świecie. Stąd świadomość, że zdjęcia nie odzwierciedlają wieloaspektowości i złożoności naszego istnienia, są tylko impulsem dla pracy pamięci, pamiątką – „Na zdjęciu prawie  nie widać, jak/ bardzo smakował obiad, jak było/ wtedy gorąco” („Bez przesłania”).

A jak przedstawia się warsztat literacki Joanny Żabnickiej? Na pewno poetka wypracowała własny, oryginalny język poetycki, nie dąży ona do naśladowania innego poety. Trochę mi przypomina styl pisania Magdaleny Bielskiej, choć być może to tylko wrażenie. Jej wiersze są wyciszone, ascetyczne, ale bogate w interesujące rozwiązania formalne i piękne frazy, czerpiące z wieloznaczności. Na przykład: „Przesuwam w palcach paciorki/ czerwonej porzeczki” („Poczytalne”), „(…) opuszki/ zatrzymują światło, ręce rwą się/ pod ciężarem owocu” („Do zobaczenia”), „Wyciągasz rękę dla zabawy,/ po nic, ale niczego nawet nie nabierzesz” („Żart”). Żabnicka umiejętnie korzysta z przerzutni i potrafi tworzyć zamknięte, skończone obrazy poetyckie wokół wybranego motywu czy tematu. Zostawia wiele miejsca dla czytelnika, dużo jest w jej wierszach oddechu, choć nie są wcale takie łatwe w interpretacji. W 2011 roku w swoim komentarzu krytycznym w almanachu „Połowu” Joanna Mueller zauważyła: „I tak właśnie widzę jej poezję: jako jednocześnie zamkniętą i otwartą – introwertycznie skuloną we własnych lękach oraz niejasnych, dusznych przeczuciach, a zarazem pełną czystej, odważnej otwartości na widoki rysujące się za szybą”[5]. Pomimo tego, że w debiutanckim tomiku Żabnickiej mamy do czynienia z innymi wierszami niż w arkuszu „Tymczasem” (tam dla utworów poetyckich istotny jest motyw morza), rozpięcie pomiędzy otwartością a zamkniętością pozostało. Prawdopodobnie stanowi ono kolejną cechę charakterystyczną dla tej poezji. Wrażenie „mowy intymnej” potęgują liczne apostrofy oraz dedykacje, chociaż pojawia się również pierwsza osoba liczby mnogiej, mówienie w imieniu jakiejś zbiorowości jak w wierszu „Obejrzyj”: „Patrzymy przez okno kawiarni na/ latarniany dukt, na w szkle zamkniętych/ ludzi”. Widać, że poetka prowadzi w wielu swoich wierszach rozmowy z różnymi osobami, oparte są one na dialogu, w tym potencjalnym, lub stanowią komentarz do odbytej dyskusji. Może na utwory te miały wpływ teatralne zainteresowania poetki. Warto ponadto zauważyć, że nie stroni Żabnicka od poczucia humoru i ironii jak w wierszach przywołanych na początku i na końcu tej recenzji („Mruż oczy”, „Nie kuś mieniem”). Ważny jest też dla niej dziecięcy punkt widzenia świata i nie ma w tym nic dziwnego, skoro „podobno/ wzięliśmy się z zaskoczenia” („Do zobaczenia”).

Myślę, że Joanna Żabnicka jest na dobrej drodze do bycia rozpoznawalną i cenioną poetką, choć nie podąża za współczesnymi modami poetyckimi i trudno by ją było zakwalifikować do jakiejś grupy poetyckiej czy nurtu. Jest po prostu sobą w tym co oraz w jaki sposób pisze. Mam nadzieję, że jej poezja pozostanie szczera, zdumiewająca, otwierająca czytelników na to, co piękne, ważne i zastanawiające.

Zakończmy wierszem:

Nie kuś mieniem

Gdyby napadł cię
złodziej o skłonnościach
egzystencjalnych

z czym więcej wróciłby do siebie?

Jolanta Nawrot

Autor: Joanna Żabnicka
Tytuł: Ogrodnicy z Marly
Wydawca: WBPiCAK, Poznań 2016
ISBN: 978-83-645047-6-1



[1] Po napisaniu tej recenzji dowiedziałam się, że porównanie „precyzyjni jak matki krojące chleb” to nawiązanie do tekstu Helmuta Kajzara, polskiego dramaturga, reżysera teatralnego i teoretyka teatru, a konkretnie do jego komentarza autorskiego z 1974 roku do sztuki Gwiazda. Czytamy w nim:

„Było po północy.
W ciszy.
Wielkie Aktorki grały
dla ciebie, dla siebie
i nawzajem
dla pustych przestrzeni.
Grały swoją wspólną
jedyną rolę. Były
fachowe, precyzyjne
były jak Matki
krojące chleb i jak te
które myją ciała,
jak wiedźmy…
Wyszły zbierać
zioła
zabijały baranka,
bieliły prześcieradła.
Wracały do początku”.

Zob. gwiazda__teatr_polski_wroclaw_1987.pdf.

Joanna Żabnicka zastosowała zatem ciekawy zabieg intertekstualny (naprowadza na niego kursywa), ale jego analizę w kontekście wiersza „Obrany kierunek” zostawiam na tę chwilę innym czytelnikom poezji tej młodej poznańskiej poetki, sygnalizując tylko przez to sprostowanie jego obecność. Trzeba więc być czujnym na aluzje teatralne obecne w twórczości Żabnickiej. Może warto by pokusić się o interpretację tomiku Ogrodnicy z Marly poprzez zawarte w nim odwołania do teatru?

[2] M. Olszewski, „Po swoje”, online: www.dwutygodnik.com. Olszewski zestawia debiut Joanny Żabnickiej z pierwszymi książkami poetyckimi Michała Banaszaka i Karola Ketzera.

[3] E. Gałczyńska, „Światłoczułość: Joanna Żabnicka”, „Poznań Poetów 2015” [gazeta festiwalowa], s. 18.

[4] „Nie nawykłam do myśli, że mam czytelnika” [rozmowa Joanny Żabnickiej z Moniką Nawrocką-Leśnik], online: kulturapoznan.pl.

[5] J. Mueller, „Kuter do bazy!”, w: „Połów. Poetyckie debiuty 2011”, wybór i redakcja R. Honet, J. Mueller, M. Podgórnik, Biuro Literackie, Wrocław 2011, s. 77. Joanna Żabnicka została „wyłowiona” razem z takimi poetami jak: Kamil Brewiński, Maciej Burda, Szymon Domagała-Jakuć, Katarzyna Fetlińska, Jakub Głuszak, Grzegorz Jędrek, Katarzyna Kaczmarek, Adrian Sinkowski, Maciej Taranek.

Aktualny numer - Strona główna

Powrót do poprzedniej strony


© 2010-2019 Stowarzyszenie Salon Literacki.
Kopiowanie treści zawartych w serwisie wyłącznie za zgodą Redakcji i podaniem źródła pod cytowanym fragmentem, w przypadku portali internetowych - linkiem do serwisu salonliteracki.pl.