Drukuj
Kajetan Herdyński - Późny karnawał

Karnawał powoli się kończy. Dogasają tańczące sylwetki jeszcze gdzieniegdzie porozrzucane po pustoszejących placach i ulicach. Tu i ówdzie gra ciągle jakiś spóźniony grajek, który albo wcześniej nie odważył się, albo też nie miał szansy odważyć się i wziąć do ręki skrzypiec. W powietrzu zabawa miesza się z jakimś dziwnym napięciem, z jakąś nieuchronną skończonością. Jedynie muzyka koi ten posmak i jednocześnie przedsmak zbliżającego się popiołu. Jeszcze chwila i skończy się święto, jeszcze chwila i ktoś napisze:

„W przeciwieństwie do święta oficjalnego karnawał triumfalnie obchodził chwilowe uwolnienie od panującej prawdy i istniejącego ustroju, chwilowe zniesienie wszystkich hierarchicznych stosunków, przywilejów, norm i zakazów. Był on autentycznym świętem czasu, świętem stawania się, zmian i odnowienia. Wrogi był uwiecznieniu, spełnieniu i finałowi. Spoglądał w nieskończoną przyszłość.” (Bachtin, Kultura, karnawał, literatura).

Na razie jednak chodzimy, na razie próbujemy mówić – z lekka odurzeni, z na wpół przymkniętymi powiekami „wygadać aż do bełkotu” (Niedo) cały ten pulsujący niedoczas, to nieświęte święto, które jest w nas i dookoła nas. Próbujemy „Opowiadać to sobie jak stary, dobrze znany dowcip. / Opowiadać to sobie jak historię z wiersza, którego nie można cytować.” (***). A jednocześnie wciąż mamy świadomość, że jesteśmy spóźnieni, że zabawa kończy się właśnie, że twarde poczucie sensu i logiki wkrada się, niechciane, przez szpary w dekoracjach, miesza z oparami alkoholi. Jesteśmy świadomi, że niedługo nadejdzie post, albo raczej, że nadejdzie post-

To mówienie, które zbyt jest późne, by być tylko mową szaleńca, mówienie naciskane przez kończącą się noc, próbujące się wysłowić, zmęczone zabawą, tragikomiczne, a przez to niebezpiecznie bliskie prawdy i nieustannie zagrożone przez bełkot jest u Herdyńskiego zasadą nadrzędną. Materiałem staje się pamięć. To na niej dokonywane są błyskawiczne operacje, cięcia kadrowania, by ostatecznie móc powiedzieć: „To tylko kolaż kolego, z akcentem na aż.” (Świat i okolice).

Owa pamięć jest pamięcią święta. Ale nie tego oficjalnego, narzuconego z zewnątrz, tego, które każe się cieszyć. To pamięć świąt osobistych, własnych miejsc świętych, jedynie czasem chwil wspólnych, przez większość czasu chwil słodko-kwaśnych. To pamięć karnawału: jedynie pół przytomna, jedynie pół rzeczywista, ale – w tym momencie końca – niemożliwie intensywna.

czytając klepsydry jak się czyta ikony
na oczach dziecka które nic nie rozumie
nie mając pojęcia że chciałoby żyć wszędzie

(Czytając klepsydry)

Kto jest tutaj mówiącym, kto wszedł w sam środek tego spóźnionego świata? O sobie mówi czasem nie wprost, językami filozofii: „przejście z napisem ja to ktoś inny gdy ja to ktoś jeszcze” (Wakacje pod arsenałem). Innym razem przez sytuacje: „I tańcząc, chociaż z reguły tego nie robi.” (Niedo). Najsilniejszy jest jednak w chwilach, gdy się odsłania, gdy pozwala sobie na sentyment, tę ludzką mieszaninę smutku i pamięci „Bo sentymenty są miłe.” (All tomorrow's parties). W tych momentach, gdy pozwala sobie na patrzenie na siebie oczami własnej pamięci i swobodne przepływy po współbrzmieniach języka:

jestem tym chłopcem, który wyszedł i nie wrócił
bez płaszcza z czarnej wełny opończy i maski
bez rodowodu świadectwa rozwodu ciała z ciałem

(Zamki)

Brzmienia są tu jednostkami sensotwórczymi. Muzyka grana na języku daje zaskakujące efekty, a im dalej w wiersz, tym bardziej jest swobodna, tym bardziej wolna. Im głębiej w książkę, tym mocniej opanowuje pointy: „jesteś tylko myśliwskim psem. / Niczym więcej? Niczym mniej.” (W rozkwicie). W języku wydarzają się wtedy przedziwne zderzenia, sens ledwo nadąża za nadmiarem brzmienia, rozlewa się „w żołądku skąd do serca biegnie struna prądu / jak rura wpięta w żyłę jak pasek rozrządu” (Perukarz).

Jak w każdym karnawałowym przedstawieniu, także i tu mieszają się ze sobą przeróżne głosy i języki. Bohater wierszy zażegnuje się: „Powiedzmy, że sięgamy tylko po najtańsze inspiracje.” (Pisząc, nie zapisując) Jednak nie jest tak, nie do końca. Znajdziemy tu odbicia od cudzych słów – wykrzywione, przenicowane na własną dykcję. Choćby tutaj, w końcówce wiersza Pisząc, nie zapisując, odnajdujemy nagle echa Andrzeja Sosnowskiego, którego Herdyński stara się rozbroić, któremu stara się narzucić sensowność już nie tylko językową, ale i sensowność z porządku świata:

(…) I powiedzmy jeszcze, że mówimy do rzeczy
a rzecz się nie skarży, rzecz nam nie przeczy i rzecz nie złorzeczy.

(Pisząc, nie zapisując)

Weźmy teraz na warsztat koniec wszystkich rzeczy.

(A. Sosnowski, Dożynki)

Ta sama gra słowem niesie u Herdyńskiego nowe sensy, nową wiarę, wyrażoną jedynie przypuszczeniem, ale już nie tak katastroficzną jak u Sosnowskiego. Można patrzeć na to jak na dogadywanie, ale możemy też znaleźć tu dialog zaprzeczeń, dialog późnego karnawału, który zamiast pogodnego pogodzenia, chce nowego, post-karnawałowego pogodzenia języka ze światem. Łącznikiem stara się być pamięć. To nie dziwi.

Ostatecznie przecież motto obrał sobie Herdyński z Brunona Schulza, u niego szuka świadomości owych praktyk, które nazwał karnawałem, owych praktyk, których sam chciałby być ostatnią częścią, częścią, która domyka cykl, albo też z niego wyswabadza. Koniec końców tym wszystkim stawką jest przecież piękno. A nam pozostaje pytać za nauczycielem z Drohobycza:

„– Czy potraficie zrozumieć – pytał mój ojciec – rozpacz tego skazanego piękna, jego dni i noce? Ciągle na nowo porywa się ono do złudnych licytacyj, inscenizuje udane wyprzedaże, hałaśliwe i tłumne aukcje, pasjonuje się dzikim hazardem, gra na baissę, rozrzuca gestem utracjusza, marnotrawi swe bogactwo, ażeby trzeźwiejąc spostrzec, że wszystko jest daremne, że nie wyprowadza poza zamknięty krąg skazanej doskonałości i nie może ulżyć bolesnemu nadmiarowi.”

(B. Schulz, Druga jesień)

Grzegorz Jędrek

 

Autor: Kajetan Herdyński
Tytuł: Późny karnawał
Wydawca: Instytut Mikołowski, Mikołów 2012
ISBN: 978-83-609493-8-2

 

Aktualny numer - Strona główna

Powrót do poprzedniej strony


© 2010-2019 Stowarzyszenie Salon Literacki.
Kopiowanie treści zawartych w serwisie wyłącznie za zgodą Redakcji i podaniem źródła pod cytowanym fragmentem, w przypadku portali internetowych - linkiem do serwisu salonliteracki.pl.