Drukuj
Rafał Krause - Pamiętnik z powstania

W połowie lat 90. pojawił się w trójmiejskiej grupie poetyckiej „Almanach” Dariusz Krause. Od tego czasu słuch po nim zaginął, jednak nazwisko powróciło w tym samym Trójmieście, noszone przez tegorocznego debiutanta, Rafała Krause. Może jest to trochę naciągana teoria na „zdwojone” nazwisko, zwłaszcza, że debiut jest udany i na pewno zapisze się w poezji Wybrzeża i Polski wyraziście i pojedynczo. Ot – po prostu – ciekawostka. Że niemal to samo nazwisko („z” zamiast „s”) nosi pewien prezes kilku niezwykle prężnych korporacji, przez wiele lat jeden z najbogatszych Polaków – też specyficzny zbieg okoliczności. A że wiersze zdają się opisywać świat kreowany przez takie właśnie korporacje… to już pachnie teorią spiskową, czy nawet jakąś nieludzką kabałą.

Rafał był dotąd łatwiej rozpoznawalny w Łodzi niż w Trójmieście. Dwukrotnie nominowany do nagrody głównej konkursu im. Jacka Bierezina (to już solidna rekomendacja), w stałym kontakcie z tamtejszym środowiskiem, w efekcie wydany także w Łodzi (wyd. Dom Literatury w Łodzi).

W miejsce szeregu pytań, zadawanych dotąd w poezji (autor jest młody, ale doskonale zdaje sobie sprawę z tego, o co pytano przez wieki – być może czerpie tę wiedzę z samego siebie, a nie z książek do historii filozofii czy religii), pojawiają się inne pytania. Jest ich niewiele: „za ile to można sprzedać”, „jak to można ułatwić” – i kilka innych, doprawdy niewiele. Gdyby próbować określić jednym słowem zawartość książki, mogłoby to być np. słowo „zamiast”. Erzace, zastępniki, wyjałowienie i symplifikacja. To jednak nie wyczerpuje tematu, Krause próbuje określić coś, co zwykle nazywa się „doświadczeniem pokoleniowym”. Wszystko, co wymieniłem dotąd to cechy tego doświadczenia.

Pewien socjolog – amator (choć nadzwyczaj skuteczny), którego nazwiska nie godzi się przytaczać, napisał kiedyś „każde pokolenie powinno mieć swoją wojnę”. Pytanie o zasadność tej tezy wraca w różnych okolicznościach i podobną kwestię zdaje się stawiać Krause. Nieprzypadkowo wiele z tekstów nawiązuje grą słowną czy sytuacyjną do działań wojennych (tytuł całego zbioru i tytuły części – POWSTANIE W WARSZAWIE, KAMPANIA, WRZESIEŃ 2010 R., OCALENI OD 8.00 DO 22.00 – to oczywiście Różewicz, BURZENIE W WARSZAWIE, SIEPIEŃ 2012 R.), choć żadna militarna wojna nie przewija się w tekstach. Być może, uogólniając, wojna jest symbolem pewnej puli zjawisk, które kształtują trwałe i cenne wartości pomimo (a może właśnie – w wyniku) zniszczenia, które wytwarzają. Pokoleniu kształtującemu się w pierwszej dekadzie XXI w. brakuje, według diagnozy poety, nie doświadczenia wojny, a w ogóle jakiegokolwiek doświadczenia, które ukształtowałoby jego charakter. Nawiasem mówiąc, może właśnie temu zawdzięczamy zalew rozpaczliwej (i często naiwnej) poezji „zaangażowanej” wytwarzanej równo przez prawą i lewą stronę, która, także po równo – nie doświadczyła żadnej z potępianych przez siebie niesprawiedliwości.

Na tym tle debiut Krausego wyróżnia się pozytywnie. Lokuje się także w nurcie „zaangażowanym”, jednak sięga do źródeł tej postawy, określa kondycję pokolenia, a nie taką czy inną orientację polityczną czy doktrynę ustrojową. Tu właśnie pojawiają się owe kluczowe „zamiast”. ZAMIAST Powstania Warszawskiego – powstanie firmy. Zamiast bitwy:

Robiło się mgliście
od huku wystrzelających
korków Dom Perignon

(POWSTANIE W WARSZAWIE (PAMIĘTAM TAMTO LATO))

Niedosyt sprawdzenia siebie i prawdziwego życia opisany celnie w utworze TO MÓJ PAMIĘTNIK Z POWSTANIA:

Zabezpieczony, bo wszyscy jesteśmy
mężczyznami, a nam, mężczyznom, ciężej
udawać orgazmy.
Zabezpieczony dla tych najlepszych
i tych najgorszych.
(…)
to przerwy
między wierszami
w Excelu, przespane noce wszystkich
ochroniarzy.

Ryzyko nabiera innego wymiaru. Już sam fakt życia jest ryzykowny, ale co to za życie? ZAMIAST ryzyka mamy więc:

(…) Na
ciebie czai się tylko podejrzany
kształt jąder, powiększona śledziona,
wskaźniki morfologii, prokrastynacja,
absencja. Na ciebie czają się: sukcesy
znajomych, lubienie przygód, szukanie guza
w okolicach i na piersi.
(…)
Cierpisz, ale się nie poddawaj;
może uda ci się znieść
największe siatki zakupów
do domu.

(STAN WOJNY (NA PLUSIE))

Może uda się znieść. W podtekście – to jest nie do zniesienia. Takie wiersze jak KAMPANIA WE WRZEŚNIU (PADAŁY KASZTANY) sugerują, że mamy do czynienia z pewną wojną, ale jest to wojna o udziały w rynku i o wygryzienie konkurenta w korporacji. Nie stwarza to budującego doświadczenia pokoleniowego – bo nie mam wątpliwości, że autor nie ogranicza się do obserwacji. Stosowanie tak silnych kontrastów wyraźnie sugeruje krytyczną ocenę stanu rzeczy. Ukazuje życie pozorne, odcięcie od realiów, zachwianą hierarchię uwagi i czasu poświęcanego zjawiskom, można powiedzieć – ekskluzywne getto żyjące w sfałszowanej rzeczywistości

Tnij włosy i paznokcie
jak Hutu, Tutsi.
Wyrosną twardsze,
silniej zdeterminowane.

(ZMIANY KOSMETYCZNE)

Poeta posuwa się wręcz do niemal jawnej manifestacji potrzeby dobrze zdefiniowanego, określonego zła, jako kontrapunktu, bez którego traci się układy odniesienia (wiersz 333, czyli połowa 666, czyli nic – bo 666 coś znaczy, a 333 nie oznacza niczego, zła jako bieguna moralnego nie da się podzielić na pół).

Diagnoza mówi więc – całkowite wypłukanie z duchowości. To nie jest zamiana starej symboliki na nową, to jest likwidacja symboliki. Spłycenie objawia się także nieustannymi próbami opisania modelami matematycznymi potrzeb i zachowań (NIERÓWNOŚĆ RÓWNANIA). Krause rozprawia się też z religią, a raczej religijnością, jej wersją konsumpcyjną w utworze RYBY. Wątek utraty symboli i sprowadzenia ich do „ikon” w sensie popkulturowym, powraca z zbiorze wielokrotnie. Poeta ogłasza śmierć sacrum przez zmianę języka, przewartościowanie skojarzeń i mocy słów. Wiersz przytacza szereg tradycyjnie głęboko kojarzonych zwrotów, za którymi kryły się całe systemy filozoficzne. Zwroty, te obecnie potoczne, zminiaturyzowały się i służą doraźnie do określania spraw wąskich i chwilowych ZAMIAST tego, co kiedyś. Cały tekst jest znakomicie osnuty na wątku dziesięciu przykazań, użytych jako szkielet.

Pojawia się też wątek miłości (wiersz 16 BITÓW), opisujący tożsamość i powierzchowność rzeczy, które są ZAMIAST miłości.

Poznawanie siebie i świata jest brudne, bo i te obiekty są brudne. Potem przychodzi tzw. dojrzałość i fałszywa czystość – hipokryzja (WYCHODZĄC, PRZYCHODZĄC, POCHODZĄC OD MAŁPY).

W końcu wniosek ryzykowny, wręcz ryzykancki. Otóż, jeśli wierzyć Krausemu, poezja ocala. Bo jak inaczej rozumieć wiersz PIEŚŃ O RECESJI i takie jego fragmenty:

Poezja – spowalnianie PKB przekuwane
w sukces.
(…)
Poezja – minimaliacja zysków przy maksymalizacji
strat.
(…)
Wersy – strachy na
wydawnictwa. Szczupli chłopcy i nieobecne
dziewczęta – wieczne utrapienie biednych

przedsiębiorców.

Zamiast pozornej kpiny z poety (jest tu, owszem, kpina, ale ciepła, kpina ze stereotypu, a nie z poetów), autor szuka alternatywy dla mechanicznej, rozdrobnionej antykultury produkowanej przez jakąś odmianę homo corporaticus. „Chudy literat” z pradawnego powiedzonka, romantyczny dziwoląg stający do walki (tak, nareszcie, nareszcie prawdziwa wojna!) ze światem handlu i mediów – toż to bohaterstwo! Jego pierwszym przeciwnikiem jest wydawca, próbujący przerobić literaturę na biznes. To bogaty przedsiębiorca okazuje się „biedny”, to potężny wydawca przeżywa „strachy”. Walka jest nierówna, ale nareszcie jakaś prawdziwa. Chroń nas Boże przed wyjściem bez szwanku, bo to będzie oznaczało wyjście bez doświadczenia pokoleniowego. To zdaje się mówić poeta. I jak mu nie kibicować? Korporacjo – ręce precz od poezji.

Jakie inne ocalenie jest alternatywą? Takie, jak z wiersza OCALENIE? Nie być – to tragedia. Być – to japoński samochód, kominek, pizza?

Jeśli już mówimy o ocaleniu, wiadomo, że nawet po największych poetach zostaje kilka wierszy, tych najbardziej nośnych wizytówek, jakie się pamięta. W PAMIĘTNIKU Z POWSTANIA jest wiele znakomitych tekstów, ale moim zdaniem najciekawszy żywot jest przed ŁZAMI NA PISUARZE. To nie jest najlepszy wiersz w książce, ale „nośny”, krótki i celny. Pozwolę sobie zacytować w całości:

To nie jest kraj dla starych
ludzi to nie jest świat

dla Kirgistanu, to nie jest czas
dla rodziny ani miejsce
do narodzin.

Poeta zmagający się z tymi smutnymi, może nieco chaotycznymi myślami nad pisuarem (przypuszczalnie w jakimś lokalu gastronomicznym) – bezcenny obrazek.

Cała książka napisana jest niezwykle sprawnie, z ciekawą i dojrzałą wyobraźnią językową. Zgrabnie pomyślana i potoczysta w czytaniu. Tytuły działów i utworów są konsekwentnie pisane wyłącznie wielkimi literami. To prawdopodobnie zabieg edytorsko-poetycki, mający wyeliminować problem pisania „Powstanie” lub „Kampania” z wielkiej litery jako zdarzenia historycznego i z małej, jako rzeczownika pospolitego. To pomaga utrwalić dwuznaczność owych określeń i tak też wypada cytować wspomniane tytuły, podobnie jak konsekwentnie powtarza się w cytatach kursywą.

Warto zwrócić uwagę na doskonałe ilustracje, pozostające w konwencji plakatu. Symbolika wyrażona prostymi środkami przeważa nad estetyką, znakomicie uzupełniają treść.

Sławomir Płatek

 

Autor: Rafał Krause
Tytuł: Pamiętnik z powstania
Wydawnictwo: Dom Literatury w Łodzi - SPP Oddział w Łodzi, Łódź 2013
Seria: Forum Młodej Literatury, tom 2
ISBN: 978-83-62733-98-9

 

Aktualny numer - Strona główna

Powrót do poprzedniej strony


© 2010-2019 Stowarzyszenie Salon Literacki.
Kopiowanie treści zawartych w serwisie wyłącznie za zgodą Redakcji i podaniem źródła pod cytowanym fragmentem, w przypadku portali internetowych - linkiem do serwisu salonliteracki.pl.