Drukuj
Małgorzata Skałbania - Ćwirko

Tegoroczne Miasto Poezji już jakiś czas temu przeszło do historii, ale złożyło się tak, że w swoich wakacyjnych podróżach na kilka dni zawitałam do Lublina. Z tej okazji sięgnęłam do najnowszej publikacji z serii Poeci Lublina, towarzyszącej Miastu Poezji, wydanej – jak zwykle przepięknie – przez Ośrodek „Brama Grodzka – Teatr NN”. Tym razem Lublin reprezentuje Małgorzata Skałbania i jej Ćwirko. Tytułowe Ćwirko to nazwisko najbliższej przyjaciółki poetki, której dedykowana jest książka. Wszelkie ptasie skojarzenia są tu jak najbardziej na miejscu (w tomiku znajdziemy m.in. wiersz z ptasiego punktu widzenia), choć poszukiwanie wyraźnych śladów tego tropu raczej sprowadzi nas na manowce. A co nas na te manowce nie sprowadzi? Odpowiedź na to pytanie nie jest zbyt prosta. W wątkach i motywach łatwo pobłądzić, dać się wyprowadzić w pole, ale nawet manowce w Ćwirko należą do gatunku tych cudnych.

Mam nieodparte wrażenie, że przy lekturze tej książki coś mi nieustannie umyka, ulatuje, nie daje się skleić w jedną całość. Chętnie potraktowałabym frazy pojawiające się w pierwszym utworze całkiem dosłownie: zbiór generalnie bardzo nierówny / brak nici przewodniej / zestawienie natychmiastowe / słowem nie materiał na książkę / nie szukaj podtekstu. Pogrubione słowa są jednocześnie tytułem wiersza. Taki zabieg zastosowany został we wszystkich tekstach, co jest zresztą bardzo sprytnym rozwiązaniem. Zatem z powyższego cytatu otrzymujemy następujący tytuł: słowem szukaj podtekstu. No więc szukam, znajduję bez większego problemu, ale gubię się w ilości tych podtekstów i nie wiem, jak je ze sobą powiązać. Kilka z nich jest wyraźnych, jak np. nawiązania biblijne czy odniesienia do kultury hispanoamerykańskiej, motywy związane – bardzo ogólnie rzecz ujmując – ze sztuką, szczególnie z malarstwem. Inne pojawiają się sporadycznie lub jednorazowo i z nimi niewątpliwie jest trudniej. Fraza wiersza często się rwie, jest niestała, brak interpunkcji niejednokrotnie utrudnia zbudowanie zdania i tworzenie logicznych związków, ale – o dziwo – nie przeszkadza to w lekturze, zmusza tylko do większego wysiłku. Wszystko byłoby dobrze, gdybym mogła zachować zdanie na temat tej książki dla siebie. Spytana o nią, skorzystałabym z rady Williama Oslera: Wyglądaj mądrze, nic nie mów i chrząkaj. Jednak sformułowanie pisemnej opinii i choćby szczątkowej interpretacji nie może się ograniczyć do mhm, tak, hmmm. Spróbuję więc nie stosować samych wykrzyknień i niewyraźnych mruknięć.

Warstwa motywów związanych z Biblią i boskością wysuwa się na plan pierwszy. Jeden z wierszy opatrzony został mottem z Państwa: Jaki bóg naprawdę jest, to przecież zawsze trzeba dodać (…). Autorka rzeczywiście nie omija tego tematu i to nie tylko w gęsiego in indian file poprzedzonym wyżej zacytowanym fragmentem tekstu Platona. Co ciekawe wprowadzenie postaci boga niejednokrotnie pociąga za sobą zastosowanie topiki związanej z teatrem, ale zupełnie nie tak, jak można by się było spodziewać. Skałbania wywraca topos theatrum mundi na drugą stronę: to raczej bóg jest tu zabawką, elementem gry, sceny, przedstawienia. Może być suflerem, swoistym sumieniem (uwierzyłam). Kiedy jego głos staje się niepotrzebny, a jego rola się kończy, zawsze znajdzie się jakaś zapadnia lub tylne wyjście umożliwiające pozbycie się go (gęsiego in indian file). Bóg Skałbani jest bardzo ludzki: nie ucieka od człowieka i rządzących nim praw biologii, zdaje sobie sprawę z własnych niedoskonałości, nawet bywa niepewny wieczności. Jest też bogiem krwawym i bezwzględnym.

Jak przystało na absolwentkę ASP, autorka wzbogaca swój tomik o liczne odniesienia do sztuk plastycznych. Umiejętność operowania obrazem i przede wszystkim kolorem dają się w Ćwirko zauważyć. Bohaterami tych wierszy niejednokrotnie są malarze i malarki, czasem opisywani, czasem mówiący ustami poetki. Rzeczywiście nie potrzebuje ona koloru by malować pstrego konia łaski z ramienia rewolucji. Jedną z najlepszych stron tej poezji są chyba właśnie kreowane obrazy, konstruowanie opisów w taki sposób, że stają się one niezwykle plastyczne i świetnie przemawiają do wyobraźni, choć czasem zawierają się w zaledwie kilku słowach. Ciekawym zabiegiem jest również organizacja tekstu w oparciu o kolor: fotel w celi koncentruje się wokół niebieskości, dostarczając tak zgrabnych fraz, jak np. zaniebieściło się w sztuce. Ta umiejętność tworzenia obrazów przydaje się także przy utworach nawiązujących do kultury iberoamerykańskiej, zwłaszcza meksykańskiej. Skałbania przekonująco buduje świat, w którym króluje la sandunga. Wydaje się, że – podobnie jak bohaterka urody życia – kocha meksyk / głęboki meksyk / pełnię ciała. W grupie tych tekstów znajdziemy m.in. santa muerte czy the mexican film trust, które przemycają ważkie kwestie społeczne i polityczne.

Skałbania nie tworzy jednolitego obrazu, zahacza o wiele tematów, idzie różnymi drogami, jednak ostatni wiersz zamieszczony w zbiorze – o poziomach znaczeniowych – przynosi jakąś odpowiedź na pytanie jak to jest zrobione? Oto antyczne fragmenty zostały częściowo przerobione / na rzeźbę kobiety z czasów rzymskich nałożono niepasującą do niej głowę. Poetka przetwarza to, co ma już pewną postać – nie tylko przywołany topos teatru. Do elementów stałych dokłada zmienne, dosnuwa wątki, dotwarza elementy. Wybiera interesujące ją fragmenty istniejących opowieści i na ich podstawie tworzy coś nowego. Reinterpretuje wiele motywów, czasem dokładnie je przenicowując. Nawarstwia w ten sposób znaczenia, tworząc wiersze eklektyczne, które trzeba rozbierać warstwa po warstwie. Interesują ją elementy pozornie zaburzające obraz, na pierwszy rzut oka niepasujące do całości, takie, które zostały przez innych odrzucone (z punktu widzenia archeologii obiekt nie oferuje interesujących elementów).

Lektura Ćwirko może nastręczać pewnych trudności, ale też satysfakcja czytelnicza współmierna jest do włożonego w tę lekturę wysiłku. Poetka świetnie operuje słowem, potrafi pisać zwięźle, dosadnie, intrygująco. Nie ma chyba sensu poszukiwanie jednego interpretacyjnego klucza. Należy liczyć się z tym, że będzie dzwoniło z różnych kościołów i ćwierkało z różnych lasów. Swoją drogą ładne słowo – to „ćwirko”. Choć spływająca z „r” na okładce książki krew nie zapowiada niczego dobrego. Wrażliwych ostrzegam – ptakom w tym tomie rzeczywiście źle się dzieje. I nie tylko im.

Anna Mochalska

 

Autor: Małgorzata Skałbania
Tytuł: Ćwirko
Wydawca: Ośrodek „Brama Grodzka – Teatr NN”, Lublin 2016
ISBN: 978-83-65444-00-4

 

Aktualny numer - Strona główna

Powrót do poprzedniej strony


© 2010-2019 Stowarzyszenie Salon Literacki.
Kopiowanie treści zawartych w serwisie wyłącznie za zgodą Redakcji i podaniem źródła pod cytowanym fragmentem, w przypadku portali internetowych - linkiem do serwisu salonliteracki.pl.