W najnowszym numerze...

×

Wiadomość

Failed loading XML...
Agnieszka Osiecka - Dzienniki 1951

Magda Umer, wybitna piosenkarka i przyjaciółka Agnieszki Osieckiej, niespełna cztery lata temu, w rozmowie z Jackiem Antczakiem, mówiła: „Wkrótce ukażą się dzienniki Agnieszki Osieckiej. I jeśli kogoś oburzyły Listy..., to już się boję, co to będzie, gdy one ujrzą światło dzienne”. Wydawnictwo Prószyński i S-ka w 2013 roku zainicjowało tę serię tomem obejmującym lata 1940-1950, z kolei w październiku 2014 przekazało do rąk czytelników ich kontynuację, na którą składają się zapiski z jednego tylko - 1951 - roku.

Pochodząca z Saskiej Kępy, późniejsza autorka Listów śpiewających swoje notatki sygnowała pseudonimem Bożena Ostoja. Już jako dziewięcioletnia dziewczynka (w 1945 roku) kreśliła w brulionach luźne uwagi, zapisywała ważne notacje, niekiedy skrawki myśli. W dodatku Osiecka każdy wpis stemplowała datą, a zapełnione zeszyty układała w kolejne woluminy zgodne z rzymską numeracją. Daje się tu zauważyć (w tak młodym wieku!) wyraźna potrzeba do porządkowania spraw i nadania życiu zasadniczej chronologii. Co ciekawe, „Panna Czaczkes” prowadziła kilka zeszytów równolegle („Tak się złożyło, że nie mając wczoraj tego zeszytu w domu, zaczęłam pisać w innym […]”), a jeden z nich przez przypadek trafił w ręce jej matki, która intymne zapiski córki przekazała do wglądu ojca, Wiktora Osieckiego. Agnieszka dowiedziawszy się o ingerencji rodziców oraz o niedyskrecji matki, wystosowała do ojca płomienny apel, srogą replikę. W tym liście pisała: „Z mego pamiętnika zginęły kartki, kartki, których ukrycie ważne byłoby dla utrzymania pozy naszych stosunków domowych. Przyznam się, że o takie... chamstwo Ciebie nie podejrzewałam. Od tej chwili widzę w Tobie ojca i jako takiego Cię kocham, ale nie widzę w Tobie gentlemana, którego mogłabym szanować i jako który mi zawsze imponowałeś”. Osiecki (postrzegany w środowisku artystycznym jako uzdolniony pianista modnych lokali lwowskich) troskliwie dbał o rozwój swojej jedynej córki, organizując dla niej m.in. pozalekcyjne zajęcia. Był postacią dominującą, budzącą respekt: mieszkańcy domu (a szczególnie Maria z Lipowskich Sztechmanówna – matka Osieckiej), nolens volens musieli podporządkowywać się jego wymaganiom, czego dowodzą liczne wpisy Osieckiej („Ojciec śpi, mama boi się głośno ruszać […]”, „Mama nie chce budzić ojca”). Nastoletnia dziewczyna - mając zdecydowanie lepszy kontakt z ojcem – była w stosunku do niego i jego poczynań niezwykle pobłażliwa, uważała że to właśnie matka dokonuje irracjonalnych wyborów, paradoksalnie nawet wówczas, gdy ta porzuciła pomysł rozstania z mężem. Warto przypomnieć, że o romansie ojca Osiecka dowiedziała się przypadkiem; podnosząc słuchawkę telefoniczną, usłyszała toczącą się rozmowę kochanków: Wiktora Osieckiego z Józefą Pellegrini. Sytuację domową skomentowała w zapisie z 9 lutego 1951, ważnym, bo mówiącym coś istotnego, wręcz zapowiadającym charakter późniejszych relacji dojrzałej Agnieszki Osieckiej: „Mama nie wzbudzała we mnie […] większego współczucia – nie rozumiałam Jej bólu, bo nie widziałam też żadnego powodu”.

Nierzadko też Osiecka wzmiankuje o swoim niezadowoleniu wynikającym ze słabej kondycji matki, pod datą 14 stycznia 1951, przebywająca w szpitalu po zabiegu wycięcia migdałów Agnieszka wizytę matki określi w kilku zaledwie słowach: „Mama przyszła jakieś pół godziny po ojcu. Była smutna, biedna, <<oklapnięta>> i śpiąca. Żal mi Jej. Ona w ogóle nie posiada dynamiki życiowej. Męczy się życiem bardzo prędko i łatwo”. Kilka miesięcy później spostrzegła, że jej zachowanie w stosunku do matki: zawsze pomocnej i wiernej, nie było – oględnie mówiąc - właściwe. W eseju jej dedykowanym (Matce/Poświęcam) z 26 IV 1951 roku z empatią napisze: „Kocha tych dwoje ludzi, kocha ich jedyną i najgorętszą miłością, miłością kobiety, matki, żony, nawet niewolnika… Chce im dać, może im dać to, czym wzgardzili – serce. Chce mieć dom, ciepło, wdzięczność, miłość, zrozumienie, oddaje się cała bez reszty i bez kompromisów – zamiast domu ma luksusowe mieszkanie, zamiast męża i dziecka – dwoje obcych ludzi związanych ze sobą jakimś niepojętymi, groźnymi, dalekimi więzami”.

Zapiski z 1951 roku przedstawiają aktywną i uczestniczącą w życiu szkolnym i publicznym dziewczynę: zaangażowaną w działalność ZMP, interesującą się komunizmem, a wolny czas poświęcającą się pływaniu i udziale w sportowych rozrywkach. Obszerna część notatek dotyczy doświadczeń tyleż najzwyklejszych, co formatywnych: szkolnych perypetii, nużących lekcji, pierwszych przyjaźni oraz sympatii. Szczególną uwagę zwracają fragmenty zdradzające jej pisarskie inklinacje, fragmenty, które są pierwszymi próbami mierzenia się z przyszłością: „Chciałabym coś pisać, ale co? Każdy autor musi znać do głębi jakieś środowisko, ludzi, kraje, historię itp. […] Chcąc pisać o ulicy wielkiego miasta, o fabryce, o teatrze, przeszłości czy teraźniejszości […] – trzeba je znać, trzeba coś wiedzieć, a cóż ja wiem?”. Ze wspomnień i tekstów biograficznych Osieckiej wiadomo, że zaledwie kilka lat później porzuciła twórcze obawy: w wyniku współpracy, którą nawiązała ze Studenckim Teatrem Satyryków w 1954 roku powstały jej znakomite teksty: „Kochankowie z ulicy Kamiennej”, „Widzisz mała”, „Piosenka o okularnikach”.

Czytając Dzienniki 1951 Agnieszki Osieckiej - będąc po lekturze innych, znacznie późniejszych oraz dojrzalszych tekstów autorki - na pierwszy plan wysuwają się dwie myśli. Po pierwsze, towarzyszy mi przekonanie, że kryzys małżeński rodziców Osieckiej w znacznym stopniu zaważył na jej późniejszych relacjach z mężczyznami, były to przecież związki z reguły niestałe i burzliwe (Marek Hłasko, Jeremi Przybora, Daniel Passent). Stworzenie relacji-w-duecie napełniało ją przerażeniem, myśl o tym wzbudzała silny lęk; wówczas jej serce – jak zapisała w jednej z piosenek – szczelnie wypełniało rozkaz: „uciekaj”, a rozum dopowiadał w takt innej melodii: „Dom twój to klatka, klatka, duszno mi tu w nim. Kobieta i żona, matka – to nie jest do mnie rym”. Po wtóre, dostrzegalna w tym tomie, a ściślej rzecz ujmując: w myśleniu Osieckiej, młodzieńcza konfesyjność jest zwiniętą jeszcze zapowiedzią ogólniejszej i późniejszej przypadłości życiowej; pojawiające się na przemian stany euforii i smutku (skądinąd będące motorem tej twórczości), towarzyszyć będą przecież Osieckiej nieodłącznie i konkurować ze sobą, aż do ostatnich dni.

Angelika Łuszcz

 

Autor: Agnieszka Osiecka
Tytuł: Dzienniki 1951
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka, Warszawa 2014
ISBN: 978-83-7961-038-9

 

Aktualny numer - Strona główna

Powrót do poprzedniej strony


© 2010-2019 Stowarzyszenie Salon Literacki.
Kopiowanie treści zawartych w serwisie wyłącznie za zgodą Redakcji i podaniem źródła pod cytowanym fragmentem, w przypadku portali internetowych - linkiem do serwisu salonliteracki.pl.