Drukuj
Marcin Mokry - czytanie. Pisma

1. Jak wespół zespół się złożyło czytanie. Pisma

W tym miesiącu recenzja jest sponsorowana w większości przez młodych poetów (burżuje!) i zasadniczo powinna posiadać gdzieś wtręt, że zawiera lokowanie produktu (produktów). Czy też może raczej osób. Radek Jurczak swego czasu (drzewiej, na Facebooku, przy okazji otrzymania Silesiusa za debiut) napisał bardzo ładnie, że „poezja jest jak filozofia, nauka i memotwórstwo, (…) chodzi w niej zasadniczo o wspólnotę komunikacyjną i kumulatywność”. W ten sposób działa, a przynajmniej powinna działać, literatura i całe życie okołoliterackie, twórczość krytyczna, animacyjna, etc. Udaje się to raczej z różnym skutkiem, ale – jak sądzę – uda się w tej recenzji, która by nie powstała, gdyby święty Mikołaj o imieniu Marcin nie dostarczył mi debiutu Marcina Mokrego (chodzi o dwóch różnych Marcinów) i która prawdopodobnie wyglądałaby zupełnie inaczej, gdyby nie jedna z rozmów młodych ziomalek i ziomków, nadziei polskiej poezji przyszłości. W trakcie tej rozmowy narodziło się pojęcie z pogranicza literatury i kultury, które najpewniej już wkrótce na stałe zagości w słowniczku pojęć podręcznych, przydatnych na okoliczność umiarkowanie trzeźwych dyskusji i dorocznych spotkań rodzinnych. Autorką pojęcia, jakie pojawi się w tej recenzji, jest Anna Adamowicz. Pozdrawiam z tego miejsca (tu)!

2. Jak o czytaniu. Pisma pisali czytelnicy w osobach: Skurtys, Różewicz

Debiut Marcina Mokrego, zaliczający się już chyba do późnych debiutów, wyszedł pod koniec ubiegłego roku. Oznacza to, ze czas na jego recepcję był, jak dotąd, niedługi. Tym samym, w momencie pisania tej recenzji, wiem o dwóch komentarzach, które pojawiły się na temat tej książki. Jakub Skurtys i Rafał Różewicz pisali o czytaniu. Pisma w swoich podsumowaniach roku 2017, zatem siłą rzeczy mogli poświęcić książce Mokrego dosyć ograniczoną przestrzeń w tekście, przy czym oboje podkreślali, że przestrzeń ta jest zdecydowanie niewystarczająca. Podzielam nadzieję Skurtysa, że „o debiucie Marcina Mokrego będzie się pisało długo i rzetelnie” i podpisuję się pod opinią Różewicza, że „pod względem kompozycji i graficznych rozwiązań to jeden z najoryginalniejszych debiutów ostatnich lat”. czytanie. Pisma to koncepcja książki nie tylko jako tekstu, ale też jako przestrzeni. Dostajemy do ręki propozycję stworzoną od A do Z przez autora, w której każdy, absolutnie każdy element ma swoje miejsce w całości i pełni w niej określoną rolę. Na lekturę składają się tu wiersze, miejsca puste, znaki, opracowanie graficzne. Bogactwo treści i formy jednocześnie. Kompletność po prostu, współgranie, ogrom.

3. Jak czytanie (pisma) wodzi na pokuszenie

Debiut Mokrego to ten typ lektury, do której chce się wracać. Każde czytanie czytania. Pisma to szansa na nowe odkrycie tekstu i pójście w totalnie inny kierunek interpretacyjny. To jednak nie jedyna pokusa, jaką stawia przed czytelnikiem autor. Jedną z największych zalet tej książki jest to, że zostawia niesamowicie wiele miejsca odbiorcy. Widzenie – jedna z części czytania. Pisma – to tak naprawdę książka w książce. Czy też czasopismo w książce. Albo nawet czasopismo w czasopiśmie. W każdym razie słów tam właściwie jak na lekarstwo, za to dużo przestrzeni, niedopowiedzenia i możliwości. Wszystkie wykropkowane miejsca aż chce się uzupełnić, czyste strony zagospodarować na własny użytek. Poeta daje nie tylko możliwość dopowiedzenia lektury, ale tak naprawdę pozwala na jakiś rodzaj współautorstwa. Nie jest jednak tak, że luki – potencjalnie poddające się wypełnieniu – powodują powstanie wyraźnej pustki. Owszem, pustka jest wpisana w koncept Mokrego, ale raczej jako pękniecie, a nie wyłom. Komunikaty pozbawione ważnych części składowych nadal komunikują; kto wie, czy nie więcej niż w cechującym przekaz medialny nadmiarze, na którym poeta bardzo silnie pracuje. Jego wiersze to w znacznej mierze fragmenty różnego rodzaju artykułów, wypowiedzi, komentarzy, notatek, pism., itd. Autor pozbawia komunikaty pierwotnych kontekstów, sytuując je w nowych, jednocześnie urywając je w niespodziewanych miejscach i sklejając z innymi komunikatami. Niekiedy bywa brutalny, ale nie tak, jak rzeczywistość, jaka wyłania się z obserwacji pism. Tytuł odsyła w stronę innych pism właśnie i ich (od)czytania. Czytanie jest tu właściwie tożsame z pisaniem, obie czynności są od siebie wzajemnie zależne. Strony książki przypominają gazetową szpaltę, jej rozmiary kojarzą się raczej z czasopismami literackimi niż tomami poezji. Niewątpliwą zaletą tego formatu jest uzyskanie efektu carte blanche. Pismo staje się tylko fragmentem rzeczywistości, choć jednocześnie częsta kondensacja treści powoduje, iż tym silniej widzimy działanie słowa na rzeczywistość. Nie trzeba powiedzieć wiele, by uzyskać wielość znaczeń.

4. Jak czytać czytanie. Pisma

Do debiutu Mokrego na pewno nie ma jednego klucza. Związek przyczynowo-skutkowy na poziomie wiersza jest różny. Posklejanie tekstu w całość często wymaga pewnego nakładu pracy ze strony odbiorcy. Poeta raczej nie pomaga czytelnikowi: poczynając od tego, że wytrąca go z „bezpiecznej (…) czytelniczej codzienności”, jak napisała w blurbie Małgorzata Lebda, w aspekcie graficznym czy formalnym (z lewej równo, z prawej poszarpane?; chyba kpisz!), kończąc na świadomym uwzględnieniu – czy wprowadzeniu – błędów do wierszy. Teksty Mokrego są jak otaczająca nas rzeczywistość: fragmentaryczne, niejasne, trudne w odbiorze, straszne. Zawierają błędy, bo tych nie da się usunąć z przestrzeni tak wewnętrznej (wiersz), jak zewnętrznej (świat). Nie komunikują wprost, bo proste komunikaty raczej nie są domeną naszych czasów, w których każda wypowiedź musi być poddana najpierw wieloaspektowej weryfikacji. To nie jest czas Pisma Świętego ani pism świętych; szansa obrony słowa (Słowa?) jest nikła, bo trudno wierzyć czemuś, co zaraz okazuje się fałszem (Gazeta zmyśliła rozmowę ze zgwałconą Polką z Rimini). Poezja Marcina Mokrego poza wszystkim jest też jakąś walką o słowo lub chociaż znaczenie. Dlatego bywają momenty, w których podmiot się odsłania, ukazując czułość, ból, przerażenie. To uwiarygadnia wszystkie nadawane przezeń komunikaty. Moją ulubioną frazą czytania. Pisma jest: „to poderżnięte gardło jest niemożliwością”. Choć pojedyncze wiersze czasem (specjalnie!) są mniej spójne, z całej książki wyłania się świat niemożliwy, dziwny, odpychający. I okazuje się, że to jest właśnie nasz świat. Ten świat. Ten poderżnięty świat. „To przede wszystkim jest niemożliwe.”

5. NO I CO W KOŃCU Z TYM NOWYM POJĘCIEM?!

Pojęcie pojawiło się w rozmowie o innej książce (z tego miejsca [tu] pozdrawiam wszystkich uczestników dyskusji), a – jak się okazuje – idealnie przystaje do tej. Pragnę podkreślić, że nie ma negatywnego wydźwięku. Pojęcie brzmi: „performatywne chuj wie co”. Marcin Mokry rozegrał czytanie. Pisma nie tylko (tylko?!) jako książkę, ale również jako swoisty tekstowy performance (wsparcie Ośrodka Badań nad Awangardą wyjątkowo uzasadnione). Akt lektury dla debiutu Mokrego jest niezwykle istotny. czytanie. Pisma będzie na pewno wyzwaniem dla krytyki literackiej w tym roku. Zdecydowanie trzeba podnieść rękawicę. I przede wszystkim trzeba czytać. „Usiłowaliśmy czytać”. „Ale czy to była historia?”

Anna Mochalska

Autor: Marcin Mokry
Tytuł: czytanie. Pisma
Wydawca: Dom Literatury w Łodzi, Stowarzyszenie Pisarzy Polskich Oddział w Łodzi, Łódź 2017
ISBN: 978-83-627733-62-0

 

Aktualny numer - Strona główna

Powrót do poprzedniej strony


© 2010-2019 Stowarzyszenie Salon Literacki.
Kopiowanie treści zawartych w serwisie wyłącznie za zgodą Redakcji i podaniem źródła pod cytowanym fragmentem, w przypadku portali internetowych - linkiem do serwisu salonliteracki.pl.