Jeśli poeta czy pisarz napisze wulgarny, dosadny, mówiący „jak jest” tekst literacki, to chwali się go za siłę przekazu, nowoczesność formy, odwagę dzielenia się swoimi trudnymi doświadczeniami i bolesnymi przemyśleniami życiowymi. Jeśli poetka czy pisarka w swojej książce użyje twardego, potocznego, zgrzytającego języka, aby zbuntować się przeciwko opresyjnej rzeczywistości, to traktuje się ją jak histeryczkę, rozkrzyczaną feministkę, osobę niepoważną, nieelegancką i śmieszną. Oczywiście nie zawsze tak jest, ale generalnie rzecz ujmując trudno wyjść mężczyznom zajmującym się literaturą ze swojej strefy komfortu, irytuje ich kobiecy krzyk skierowany w stronę męskich odbiorców. Dlatego recepcja Danke Dominiki Dymińskiej jest binarna – albo jednoznacznie aprobatywna, chwaląca za literacką artykulację społecznych absurdów (głosy żeńskie, z wyjątkami), albo całkowicie odrzucająca, zarzucająca drugiej książce młodej warszawskiej pisarki grafomanię i ekshibicjonizm (głosy męskie, z wyjątkami). Brak opinii wypośrodkowanych, ponieważ ocenia się Danke poprzez zawarte w niej poglądy i utożsamia podmiot liryczny (?) z autorką.
A przecież można by podejść do lektury Danke bardziej uczciwe, zauważyć zarówno jej dobre, jak i słabe strony. Zwłaszcza, że właśnie nominowano ją w kategorii poezji do Nagrody Literackiej „Nike”, choć nie wiemy jeszcze, co zachwyciło jurorów, jak uzasadniają swój wybór. Jestem bardzo ciekawa, czy potratowali oni Danke jako exemplum głosu „wkurwionych współczesnych młodych kobiet” czy dostrzegli także wymiar uniwersalny książki.
Wydaje mi się bowiem, że Dymińska w Danke nie tylko sprzeciwia się kulturze łatwego i bezmyślnego seksu, przedmiotowemu traktowaniu kobiet, dzisiejszemu konsumpcjonizmowi oraz krytykuje warszawskie środowisko kulturalno-imprezowe, w którym króluje pozerstwo i fałsz, ale również poszukuje sensu życia, stabilnych wartości, prawdziwych relacji z ludźmi opartych na przyjaźni i wzajemnym szacunku. Jej złość wynika stąd, że czuje się w swoich poszukiwaniach osamotniona, choć jednocześnie wie, czego chce i nie zamierza ulegać negatywnym wpływom. Ironiczne Danke to zatem odcięcie się od tego, co niszczyło ją jako osobę, co nie pozwalało jej czuć się szczęśliwą i spełnioną, co było ledwie ułudą prawidłowego, „normalnego” funkcjonowania w świecie. A skąd się wziął pomysł na użycie niemieckiego zwrotu grzecznościowego zamiast polskiego „dziękuję”? Być może jest on związany z koniecznością zmiany systemu językowego na ostrzejszy, twardszy, pozbawiony zmiękczeń, mniej udomowiony i przez to mogący lepiej wyrazić obecne potrzeby. Podmiot liryczny Danke mówi: „Język to najpotężniejsze narzędzie, które mam./ Zmieniam więc język w telefonie na niemiecki,/ zmieniam język mojego życia na niemiecki i będę/ mówić mówić mówić/ po niemiecku niemiecku niemiecku,/ będę ozdobą tego systemu,/ diamentem w jego krystalicznej sieci,/ w jego kryształowej sieci kryształem”[1]. Zauważmy jednak, że autorka nie pisze po niemiecku, tylko po polsku, a więc język niemiecki ma dla niej znaczenie metaforyczne. Oznacza przejście z jednego stanu psychicznego w drugi, możliwość pełnego wypowiedzenia się bez ograniczeń systemu językowego, w którym wyrosła. Pokazuje zatem, że przeobrażenie sposobu życia i postrzegania rzeczywistości obejmuje zmianę języka, którym się posługujemy, w którym myślimy, przestawienie się na inne rejestry. Jest z tym związana forma literacka, którą Dymińska wybrała – pomiędzy prozą a poezją – z której tłumaczy się na początku książki: „Niechęć do tworzenia narracji to największa tragedia/ mojego życia. Więc piszę tak, jak się mówi, i tak, jak się myśli”[2].
Wpisuje się więc Dominika Dymińska we współczesne poszukiwanie przez poetów i pisarzy „formy bardziej pojemnej”. Krzysztof Sztafa w swojej chyba nie do końca sprawiedliwej recenzji na portalu „Kultura Liberalna”[3] usytuował Danke wśród książek takich jak Sierpień Aldony Kopkiewicz, Dokąd bądź Krzysztofa Siwczyka i Apokalipsa. After party Piotra Przybyły. Zauważył, że forma poematu jest ostatnio bardzo popularna wśród poetów i poetek. Podobnie jak mu nie podoba mi się jednak określanie Danke mianem poematu romantycznego. Jest to szufladkowanie na wyrost, wydaje się, że stosowane tylko po to, by powiązać autorkę z „wielką tradycją” naszej polskiej literatury. Z drugiej strony, ta bezradność krytyczna w gatunkowym przyporządkowaniu Danke, a także innych książek określanych jako poematy różnego typu, poezjo-prozy, powieścio-poematy czy jeszcze inaczej, pokazuje, że istnieje potrzeba zdefiniowania na nowo gatunku poematu, uwzględniając jego najnowsze realizacje. Sama Dymińska tak wypowiedziała się na temat formy literackiej Danke: „Ja to traktuję w dużej mierze jako poezję, chociaż jest tam trochę fragmentów, które wcześniej były prozą. Nie ma tam rymów, bo rymy są tandetne, ale jest rytm – jak przeczyta się to na głos, to to słychać. Nic tam nie jest przypadkowe. Moim zdaniem siła tej książki płynie właśnie z języka, który jest syntetyczny i który przez ten rytm mocno się narzuca, to mówi jak mowa”[4]. Najważniejszy byłby więc recytatorski potencjał tej książki.
A jakie są konkretnie słabe i mocne strony Danke? Myślę, że jest to książka tworząca spójną opowieść o wyzwalaniu się z toksycznych, nieszczerych relacji międzyludzkich, szczególnie damsko-męskich, a także zachęcająca do krytycznego, świadomego uczestnictwa we współczesnej kulturze i do walki o swoje miejsce w świecie. Wiele osób może ją traktować jako manifest nawołujący do życia w zgodzie ze swoim umysłem, ciałem, sumieniem. Z pewnością Danke została sprawnie napisana według założonego przez autorkę ironiczno‑buntowniczego stylu, nie sprawia problemów czytelniczych, spodoba się osobom lubiącym gorzki humor. Z drugiej strony, istnieje niebezpieczeństwo instrumentalnego traktowania tej książki jedynie jako świadectwa feministycznego „wkurwu”, z którym można się zgadzać lub nie i który ma wymiar doraźny (przynajmniej taką mam nadzieję). Poza tym, jeśli przyjrzymy się bliżej Danke od strony literackiej, to można zauważyć, że nie jest książką artystycznie wybitną, proponującą innowacyjne rozwiązania formalne, wyróżniającą się specjalnie na tle innych propozycji poetyckich. W zasadzie Dymińska posługuje się najczęściej zdaniami oznajmującymi brzmiącymi jak slogany: „Seks to nie zabawa, a ciało to nie zabawka”[5], „Trudno nie oceniać ludzi po tym, jakimi są ludźmi”[6], „Nie ma sukcesu bez zobowiązań,/ jak nie ma wygranej bez celu”[7]; odwołuje się w czasie przeszłym do osobistych przeżyć: „Kiedyś, gdy było mi smutno i źle,/ przefarbowałam sobie włosy na blond”[8]; zwraca się apostroficznie sama do siebie, do męskiego „ty”, do którego ma żal, że bawił się jej kosztem i przywołuje komunikaty, które do niej kierował: „Jesteś taka piękna, taka młoda, świeża./ Te usta, biodro, wszystko./ I masz taką słodką dziurkę w koszulce./ Też taką mam./ To mole?”[9]. Pisze podobnie jak w powieści „Mięso”, tyle że teraz z perspektywy młodej kobiety, a nie małej dziewczynki, i nie tworzy pamiętnikarskich notatek, a monolog podzielony na następujące części: „Prolog”, „Słowa i rzeczy”, „Seks. Fakty i mity”, „Czystość serca”, „Światło/ Ścieżka”, „Nikt tego nigdy nie lubił”, „Salony”, „Idiotki i skurwiele”, „Idiotka i skurwiel”, „Epilog”, „Podziękowania”. Posługuje się swobodnym i zaczepnym tokiem wypowiedzi, czerpie z języka nowych mediów, ale nie wykorzystuje możliwości poetyckiego języka, na przykład grania znaczeniami.
Danke Dominiki Dymińskiej jest więc książką ciekawą, choć niepozbawioną niedoskonałości i momentami pretensjonalną. Podmiot liryczny Danke jak bulimiczka wydobywa z siebie to, co mu w świecie przeszkadza, co boli, co uwiera, co nie pozwala być w pełni szczęśliwą, i stara się ustabilizować swoją tożsamość jako człowieka i jako kobiety. Dąży zatem do życiowej równowagi. Czy Dymińska dostanie „Nike” za swoją drugą książkę? Nie wiem, ale autorka w Danke sama zdaje się twierdzić, że nie. Pisze: „Na przykład w Polsce,/ żeby dostać Nike,/ trzeba przede wszystkim skończyć trzydzieści pięć lat/ i napisać kilka książek./ Być poważnym pisarzem,/ który faktycznie pracuje/ i otwarcie nazywa swoje pisanie pracą,/ i ma pretensje do świata o to,/ że to, na co poświęca czas,/ nie stanowi wartości,/ za którą ktoś chciałby zapłacić”10]. Dymińska może się jednak mylić. Kto wie, kto wie, nieobliczalne są decyzje jurorów.
Jolanta Nawrot
Autor: Dominika Dymińska
Tytuł: Danke
Wydawca: Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2016
ISBN: 978-83-64682-92-6
[1] D. Dymińska, „Danke”, Warszawa 2016, s. 29.
[2] Tamże, s. 14.
[3] K. Sztafa, „Nie ta faza. Na marginesie złej literatury, czyli o Danke Dominiki Dymińskiej”, online: kulturaliberalna.pl. Ciekawostką jest to, że autorka po przeczytaniu zdecydowanie negatywnej recenzji Sztafy zarzuciła mu, że skrytykował ją z powodów osobistych, a konkretnie, żeby odegrać się za nieszczęśliwie dla niego zakończoną „burzliwą relację romantyczną” z nią.
[4] „Wywiad: Dominika Dymińska”, online: www.entertheroom.pl.
[5] D. Dymińska, „Danke”, Warszawa 2016, s. 48.
[6] Tamże, s. 36.
[7] Tamże.
[8] Tamże, s. 94.
[9] Tamże, s. 106.
[10] Tamże, s. 89-90.
Aktualny numer - Strona główna |
Powrót do poprzedniej strony |
© 2010-2019 Stowarzyszenie Salon Literacki.
Kopiowanie treści zawartych w serwisie wyłącznie za zgodą Redakcji i podaniem źródła pod cytowanym fragmentem, w przypadku portali internetowych - linkiem do serwisu salonliteracki.pl.