W cieniu tragedii – Jeanne Hébuterne
Tę część życia krótkiego, zaledwie dwudziestojednoletniego życia francuskiej artystki znają wszyscy. Niewiele osób pamięta jednak, że chociaż nigdy nie dorównała sławą swojemu ukochanemu, a jej przedwczesna śmierć sprawiła, że jej talent nie mógł w p...
O tym jak startować w konkursach poetyckich
×

Wiadomość

Failed loading XML...
Janusz Drzewucki - Rzeki Portugalii

Za Rzeki Portugalii zabrałam się późną porą, na chwilę przed snem. Chciałam przeczytać kilka wierszy, powoli wejść w klimat książki, jednak skończyło się tak, że wchłonęłam całość od razu, z niecierpliwością przerzucałam strony, a potem jeszcze długo leżałam i w ciemności uśmiechałam się do sufitu. Głowę daję, że gdyby ktoś mnie wtedy zobaczył albo by się przestraszył, albo uznał, że brak mi piątej klepki. Ale byłaby to wina Janusza Drzewuckiego oraz jego tomiku, zatem czas na listę skarg i zażaleń.

Z pewną dozą ostrożności można powiedzieć, że jest to swoista poezja drogi. Jesteśmy w nieustannym ruchu, ciągle zmieniamy miejsce pobytu. Bohater wspomina właśnie te momenty, w których przestrzeń była elementem dynamicznym. Są tu zatem podróże małe i duże: spacery do lasu i kursy między Warszawą a Lizboną, wypady do sąsiednich miast i długie jazdy nocną porą. Także konieczne w trasie momenty zatrzymania postrzegane są jako nieunikniony element podążania gdzieś lub wracania skądś. Tak samo ma się sytuacja w te dni kiedy się żyje,/ a jakby się nie żyło, bo przecież bywa i tak, że Od rana na przemian pada i leje,/ zimno, wilgotno, z domu psa/ by nie wygonił, a cóż dopiero/ samego siebie. Zdarzający się brak aktywności jest w rzeczywistości tylko jej zawieszeniem lub nawet ledwie pozornym zastygnięciem. Ruch może być po prostu na tyle wolny, że niezauważalny dla obserwatora z zewnątrz (u Drzewuckiego nawet ślimak spieszy się powoli). Jest nieunikniony, konieczny, odbywa się mimo wszystko. Utożsamia się go z przemianą, dążeniem do celu, z życiem po prostu, bo przecież Właśnie tak trzeba żyć,/ miarowo, jednostajnie/ i uporczywie.

W Rzekach Portugalii pojawia się cała plejada polskich poetów. Natkniemy się tu m.in. na Bohdana Zadurę, Krzysztofa Karaska czy Adama Zagajewskiego. Znajdzie się również miejsce na refleksje dotyczące istoty literatury, procesu pisania, obrazu poezji współczesnej. Ten tom w ogóle obfituje w bohaterów, a ich relacja z narratorem często nawiązywana jest właśnie w trakcie podróży, stając się elementem napędzającym akcję. Określenia takie jak akcja czy narrator nie są przypadkowe. Ta poezja zbliża się do prozy poprzez swoją zdarzeniowość, skłonność do zdawania relacji, oszczędność w używaniu środków poetyckich, bazowanie na rozbudowanych, wielokrotnie złożonych zdaniach. Z drugiej strony dzięki temu  każdy wprowadzony zabieg artystyczny jest wyraźnie zauważalny, przyciąga uwagę. Drzewucki jest poetą nienachalnym. Nie zasypuje odbiorcy metaforami, nie przytłacza epitetami. Postępuje zgodnie z zasadą utrwaloną w jednym z wierszy: Pisać nie tak, jak się pisze (…)/ ale tak, jak się mówi, tak trzeba pisać, a kto był chociaż na jednym spotkaniu z autorem Rzek Portugalii, ten wie, że posiada on dar mowy i dar opowiadania, zatem proponowana przez niego recepta na wiersz sprawdza się – jak widać – doskonale.

Cała książka składa się z tekstów pozostających ze sobą w dużym kontraście, jeśli chodzi o aspekt czysto formalny, techniczny. Mamy tu do czynienia z niezwykle krótkimi wierszami (kilka wersów) oraz z rozbudowanymi utworami (kilka stron). Drzewucki jest nie tylko mistrzem snucia opowieści, ale posiada też dar tworzenia zwięzłych, celnych sentencji. Te kilkuwersowe utwory niejednokrotnie są bardzo błyskotliwe i ujmujące. W tym tomiku w ogóle często natkniemy się na dobre, mocne puenty, a kiedy taka mocna puenta zapisana zostaje jako wiersz, tym większe robi wrażenie. Podzielę się moim ulubionym poetyckim drobiazgiem z Rzek Portugalii: Racja jest po stronie/ tych, którzy piszą,/ a nie po stronie/ tych, którzy z jakiegoś/ – zapewne ważnego –/ powodu nie piszą.

Smaczku książce poety z Kruszwicy dodają wprowadzone przezeń elementy fantastyczne, baśniowe, fikcyjne. Oto po niebie pruje karp z Karpat, Bob Marley w Pieninach zajmuje się uprawą ziół i zasuwa jako flisak na Dunajcu, a hipopotamy pluskają się w Noteci. Zgodnie z myślą Pabla Picassa u Drzewuckiego prawdziwe i realne staje się wszystko, co tylko można sobie wyobrazić. Autor pisze: Na własne oczy/ widziałem,/ widzę. A skoro widzi autor, to widzą i czytelnicy.

Rzeki Portugalii to książka niezwykle przyjemna. Taka, do której chce się wracać, by jeszcze raz popłynąć do Lizbony i z powrotem. Poezja wprawiająca w dobry nastrój, lekka, optymistyczna zdarza się raczej rzadko, a właśnie z taką mamy tu do czynienia. Nie znaczy to, że nie znalazło się miejsce na poważniejszą refleksję czy zdarzenia niekoniecznie nastrajające pozytywnie. Elementy te są jednak wplecione jakby mimochodem, sprytnie przemycone. Odbiorca sam musi je z wierszy wydobyć, tekst jest tu pretekstem, jego uzupełnienie nie jest zadaniem autora. I choć niejednokrotnie zawarte w nim prawdy i myśli zahaczają o najważniejsze kwestie ludzkiej egzystencji, Drzewucki nie wpada w moralizatorski ton. Mówiąc o pryncypiach, nie sili się na bycie autorytetem, ale staje się nim właśnie dlatego, że potrafi patrzeć, dostrzegać i wyciągać wnioski. Wydaje się, iż jest to największa nauka, jaką można wyciągnąć z podróży. Przeniesienie się w inne miejsce prowadzi do wyostrzenia zmysłów. To, co nieznane i nowe staje się tym, czemu warto się przyjrzeć. Słońce w Portugalii okazuje się inne niż to oglądane na co dzień, ale w konsekwencji dowiadujemy się również, że zatem nasze musi mieć swoją specyfikę, musi być wyjątkowe. W podróży uczymy się doceniać rzeczy drobne, pozornie błahe. I tym sposobem uwiecznić możemy w tekście taksówkarza, który wskazał nam drogę, autora rękopisu, o którym być może nic nie wiemy, kolegę ze szkoły lub z akademika. Pisanie to pamiętanie, nadawanie znaczenia, stwarzanie poprzez wydobycie na światło wiersza. W Rzekach Portugalii w końcu nic nie ginie. Najwyżej opada na dno, by po latach zaskoczyć, wynurzając się na powierzchnię. Tak wraca Luís de Camões, bez jednego oka/ i z manuskryptem „Os Lusíadas” pod pachą; jeszcze/ tego nie wie, ale do końca życie będzie żył z tego,/ co łaska, potem pochowają go u Hieronimitów/ w Belém, obok Vasco da Gamy, między królami. Drzewucki nadpisuje życiorysy, trzyma z tymi, którzy mają/ przechlapane/ i przerąbane. Mówi: nie pamiętam niczego, pamiętam wszystko. A ja mówię, że trzymam stronę tej książki i będę ją pamiętać. Tylko już nigdy więcej nie zacznę jej czytać przed snem!

Anna Mochalska

 

Autor: Janusz Drzewucki
Tytuł: Rzeki Portugalii
Wydawnictwo: Towarzystwo Przyjaciół Sopotu, Biblioteka „Toposu”, Sopot 2016
ISBN: 978-83-61002-71-0

 

Aktualny numer - Strona główna

Powrót do poprzedniej strony


© 2010-2019 Stowarzyszenie Salon Literacki.
Kopiowanie treści zawartych w serwisie wyłącznie za zgodą Redakcji i podaniem źródła pod cytowanym fragmentem, w przypadku portali internetowych - linkiem do serwisu salonliteracki.pl.